Część pierwsza – Opuszczenie Starej
Wyświetlenia: 967 / 0 | Seria: Gothic II - Przygody Bilgota | Dodano przez:anon
Nagle wyskoczyły na niego trzy gobliny i zanim się spostrzegł, człowiek był przez nie otoczony. Potworki obskakiwały go, aż w końcu zaczęło kręcić mu się w głowie.
– Na Innosa! – krzyknął poirytowany i wymierzył kopniaka w jednego z goblinów.
Ten jednak uniknął ciosu. Drugi wdrapał się na gałąź i skoczył na wroga. Nie wylądował na nim, bo zamiast tego wyrżnął w zmierzający w jego stronę tęgi kij. Uderzenie było druzgocące dla małej istoty, która padła martwa ze zmiażdżoną czaszką. Jego dwaj kompani wściekli się do reszty i rzucili do bezpośredniego ataku. Przewrócili przybysza i okładali go swoimi lagami. Człowiek zasłaniał głowę rękoma, ale nie mógł długo wytrzymać.
Nagle walczący usłyszeli z tyłu dziki kwik: zza osłony paproci wybiegła dorodna świnia. Po chwili jej ryj chwycił goblina który rozpaczliwie się szamotał, jednak nie mógł uwolnić się ze świńskich szczęk. Nadia energicznie kręciła głową, aż w końcu oszołomiona istota ze strzaskanymi żebrami ucichła. Na widok świni trzymającej w pysku nieżywego towarzysza, trzeci goblin odpuścił i uciekł, porzucając swój kij.
– Dobra Nadia! Dzielna świnka! – Obolały mężczyzna podniósł się z ziemi, cały wytarzany w błocie. – Wracamy do domu.
Człowiek i zwierzę wyszli z lasu i po krótkim czasie dotarli do leżącego pod nim malutkiego gospodarstwa. Nadia weszła do chlewa, a jej właściciel obmył się i zmienił ubranie. Wszedł do jadalni, a w nozdrza uderzył kochany przez niego zapach porządnego obiadu: pieczone udzisko ze ścierwojada z ryżem i grzybami. Twarz domownika się rozpromieniła. Oblizał się i zasiadł do stołu. Już miał wziąć pierwszego kęsa, gdy usłyszał, jak otwierają się drzwi wejściowe do domu.
– Bilgot, wróciłeś ze świnią czy bez świni? – Kobiecy głos brzmiał niemiło.
Bilgot zmrużył oczy i zaklął niemo pod nosem.
– Tak, znalazłem Nadię – odpowiedział, siląc się na uprzejmy ton.
Chwilę potem do jadalni weszła kobieta, która na widok Bilgota siedzącego przy stole z obiadem, wybuchnęła:
– Kto ci pozwolił to jeść!? To mój obiad, ale musiałam wrócić do miasta bo o czymś zapomniałam.
– Acha, czyli ja już nie muszę jeść, co? – Mężczyzna już nie skrywał irytacji.
– Myślałam, że wrócisz później. No ale dobra, jak już żresz, to żryj.
– Oh, dziękuję za tę łaskę, pani!
– Nie drwij ze mnie łysy jełopie. A poza tym śmierdzisz świnią.
– Tak? Przecież dziś nie byliśmy blisko siebie.
Gospodyni zaczerwieniła się ze złości, a jej twarz wykrzywiła we wściekłym grymasie.
– Zaraz cie walnę wałkiem.
– A proszę, już jestem przyzwyczajony. Żeby odzyskać Nadię, musiałem walczyć z trzema goblinami, które też okładały mnie swoimi wałkami.
– I co? Chcesz pasowania na rycerza, bo świnię ukradły trzy gobliny, a ty bohatersko ją uwolniłeś? Ostatnia pokraka by sobie z tym poradziła.
– O tak, z pewnością, zwłaszcza ty. Wystarczyłoby, żebyś im się pokazała z tą miną, a od razu by uciekły.
– Co masz ma myśli? Chcesz powiedzieć, że jestem szpetna?
– Ależ skąd! Masz nietypową urodę. Niejeden ork mógłby ci pozazdrościć takiej buźki.
– No nie! Mąż porównuje żonę do orka! Tego już za wiele! Co w ciebie wstąpiło?! Zaraz odszczekasz te słowa!
Kobieta sięgnęła po wałek i zamachnęła się, ale Bilgot szybko odskoczył i uciekł za drzwi, które natychmiast zamknął i zaparł się o nie całym ciałem.
– Ty tchórzu, wracaj tu!
– To zaczekaj chwilę, pójdę po swój kij i szanse będą równe, chociaż paladyni nie walczą z wami drewnem, tylko stalą.
Na ten komentarz Stara Bilgota uderzyła w drzwi z całej siły wałkiem i ryknęła wściekle.
– O co ci chodzi? Uwijam się tutaj jak pszczoła, gotuję najlepiej, jak potrafię, a ty mnie obrażasz i jesz mój obiad? Beliar odebrał ci rozum, czy może goblin za mocno uderzył cię w łeb?
– O! Jakaś ty przykłada żona! Jestem twoim mężem, a nie chłopcem na posyłki, do cholery! Bilgot idź po świnię, Bilgot nakarm kury, Bilgot idź nazbierać ciemnych grzybów, Bilgot, policz, ile cegieł potrzeba na naprawę murku. Nie jestem jakimś wyrobnikiem. Czuję się tutaj jak chłop najemny, a nie mąż. Pracuję tak samo ciężko, jak ty. Jak wróciłem, to myślałem, że to mój obiad, a ty już z ryjem, że jak śmiem to jeść? Odstąpiłbym ci to, gdybyś o tym powiedziała w normalny sposób, a nie znowu się wywyższała.
– Ojejku, biedny Bilgocik, musi pracować ciężko tak samo jak cała reszta królestwa. Może gdybyś się nie ociągał, to bym taka nie była. I to wcale nie oznacza, że możesz mnie obrażać. Od dziś przez tydzień sam se gotujesz. Chyba, że mnie przeprosisz.
Bilgot się zaśmiał.
– Może jeszcze złożyć ci szczaw królewski w ofierze? Wiesz co, skoro jestem takim nierobem i łysym jełopem, to chyba sobie pójdę. Olav mówi, że wojsko ma dobre warunki, a starszych rekrutów i tak przydziela się nie na front, tylko na tyły jako wartowników albo posłańców.
– Ty do wojska? – roześmiała się Stara. – Jak ty ledwo kretoszczura potrafisz ubić.
– Od tego jest szkolenie, żebym się nauczył walczyć. Poza tym, nie doceniasz mnie. Lata mieszkania pod jednym dachem z orczycą zahartowały mnie bardziej niż niejednego klanowego woja w Nordmarze bitwy z hordami twoich kuzynów.
– Ty gnoju głupi! – Kobieta natarła na drzwi, ale Bilgot już ich nie trzymał. Żona przewróciła się w progu, a mąż wybiegł z domu.
Bilgot opuścił swoją małżonkę i bez niczego więcej niż tego, co miał przy sobie, spontanicznie zaczął nowy rozdział w swoim życiu, udając się do pobliskiego miejskiego punktu werbunkowego.