Narty
Wyświetlenia: 745 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon
[prawilnie przypominam, true story]
Opowiem wam historię która mi się przytrafiła. Jestem ze wsi, czyli zwykłym zajebanym wsiokiem, kurwa mać czemu mnie tak bóg ukarał, ale chuj w to, mamy wielkie pole na którym rośnie rzepak. Wkurwiające jest to, że mój stary zawsze, ale to kurwa ZAWSZE, przy niedzielnym obiedzie u wujka Staszka pierdoli o tym rzepaku, że to jest przyszłość, a to że wszystkie samochody będą jeździć na bio paliwie, a to że rzepak to najlepsza roślina uprawna, a to że ma sposoby przeciw łuszczynie o których nie może mówić, bo jak sąsiad "komuch pierdolony" się dowie to sam będzie uprawiał rzepak, a tego by tatko niezniósł. Ojciec uważa się za, jak to ujął, wizjonera... nosz kurwa mać, obiecał na swój medalik ze św. Izydorem Oraczem (patronem polskich pól), że za pierwsze zarobione na tym złotym interesie, pieniądze pojedziemy do Zakopanego na wakacje, nawet już sobie kupił buty do wspinaczki. Następnego lata doszło do zbiorów, jak się okazało była to katastrofa, sposób na łuszczynę nie pomógł, wręcz przeciwnie źle wpłynął na plony. Tatko musiał działać, więc sprzedał to co mógł, zarobił na tym nie wiele, trochę mi go było szkoda. Mimo wszystko musiał się wywiązać ze swojej obietnicy, uważał, że św. Izydor wystawia go na próbę, no więc pojechaliśmy do Zakopanego na wczasy. Tyle nas to kosztowało, że nie zostało zbyt wiele na pobyt, więc nie mogłem nauczyć się jazdy na nartach, kurwa a tak chciałem pozapierdalać na stoku. Jak dojechaliśmy chciałem iść prosto na stok z myślą jak nie mogę jeździć to chociaż popatrzę na miastowych jak zasuwają. Ubrałem ulubione kalosze i poszedłem na stok, musiałem koniecznie przejechać się wyciągiem, tak mi się spodobało, że pierwsze trzy dni pobytu spędziłem jeżdżąc wyciągiem i wyobrażając sobie że lece na kiblu nad stokiem i sram na ludzi. Kiedy pomyślałem, że jednak czas opuścić wyciąg to zamurowało mnie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, do wagoniku wsiadł nie kto inny jak sam pan Adam Małysz władca gór, więc zostałem na dłużej, nie mogłem sobie odpóścić jazdy wyciągiem z celebrytą. Na ławeczce siędzę tylko ja i pan Adaś, na początku tak mnie trema zjadła, że nie byłem w stanie nic powiedzieć, aż po chwili wypaliłem:
Ten Hannawald zawsze kurwą był...
, pan Adam spojrzał na mnie zdziwiony, po chwili jego twarz zmieniła swój wyraz, na jakby dumny. Pogładził się po wąsie i powiedział, że mu zainponowałem i że gdybym czegoś potrzebował to żebym śmiało mówił. Odparłem, że potrzebuje kogoś kto nauczy mnie jeździć na nartach, za darmo, bo nie stać mnie na trenera. Pan Adam spojrzał na mnie swym zawadjackim spojrzeniem, znów pogładził się po wąsie i mówi, że umowa stoi, on mnie nauczy. Zapytałem czy jest tego pewien, bo ja naprawdę nie mam jak mu zapłacić, odparł, że nie pieniądze się liczą, a miłe gesty. Nie bardzo go zrozumiałem, ale myślę chuj w to, jak się we wiosce pochwalę, że jazdy na nartach uczył mnie sam olimpiczyk Adam Małysz to mi nie uwierzą. Pan Adam wyjął długopis i małą karteczkę z kieszeni i mówi, że zapisze mi swój numer i żebym jutro kiedy tylko zechcę zadzwonił do niego to czegoś mnie nauczy, poczym kartkę złożył dwukrotnie i wręczył mi. Właśnie dojechaliśmy na górę, porzegnałem mojego idola i ruszyłem do pensjonatu. Stary siedział w pokoju nadal smutny pakując do torby darmowe ręczniki papierowe, mydło i te małe szamponiki, mówi że nie kradnie bo przecież za to zapłacił, a jak wyjedziemy to i tak to wyrzucą. Myślę na chuj mu te rzeczy, może tak odreagowuje stres... Już nie mogłem się powstrzymać przed tym, żeby się pochwalić z kim dzisiaj romawiałem, więc opwiedziałem wszystko staremu, a on jak na kurwa wsioka przystało, pyta czy mam jego autograf to go sprzedamy, nosz jasny chuj mnie strzelił, mówię, że mam coś lepszego otóż pan Małysz będzie mnie za darmo uczył jazdy na nartach, stary jak się nie wkurwił i za, w jego opinii kłamstwo, jak mi nie wypierdolił gonga to dobre 15 minut leżałem sparaliżowany. Tak leżąc, wydukałem na swoją obronę, że mam jutro do pana Adama zadzwonić, a numer na karteczce niech będzie dowodem, że to prawda. Szukam więc tej kartki i znalazłem ją, po czym na łożu śmierci dałem ją ojcu, rozwinął karteczkę i czyta:
SPIERDALAJ KURWO JEBANA
Od tej pory wiem jakim człowiekiem jest ten słynny skoczek i po tej historii nigdy nie będę na niego patrzeć jak kiedyś - jak na sportowca z klasą.