Jeleń
Wyświetlenia: 497 / 0 | Seria: Creepypasty | Dodano przez:anon
Przez dwa tygodnie będę sam pozostawiony sobie w czterech ścianach. Niestety nie mogłem pojechać tym razem na obóz,
bo nieoczekiwanie koło naszego domu, niedaleko lasu wybuchł pożar, który pochłonął połowę roślinności i ciała zwierząt,
które w popłochu uciekały, aby się ratować przed niechybną śmiercią. Ach, tak... Przepraszam.
Jakie są moje maniery, nie przedstawiłem się jeszcze. Jestem Aleks. I mam dwanaście lat.
Opowiem wam pewną historię, która wydarzyła się w piątkowy wieczór, a dokładniej 17 listopada 2022 roku.
Stało się to tak nagle, tak nagle jak wszyscy mieszkańcy wsi Dumbol zapomnieli o tym incydencie.
Od tamtej pory nikt nie śmiał wchodzić do lasu. Nawet mój ojciec zmienił swój zawód,
nie najlepiej tamte doświadczenie odbiło się na jego psychice. Do tej pory nie pogodził się z tym, co przeżył.
Mieszkańcy Dumbol wiedli spokojne i beztroskie życie do czasu tego, co wam zaraz przedstawię.
Mój ojciec był myśliwym, on jako pierwszy zauważył coś niepokojącego w lesie.
Niedaleko suchej polany z suchą trawą zaczął trawić pożar.
Wszystko zostało doszczętnie zniszczone, praktycznie nic nie pozostało.
Skąd to wiem? Zapytacie. Wczoraj przechodziłem starą drogą obok tego lasu.
Zastanawiałem się, co mogło spowodować, aż takie duże straty.
Nie wiadomo kto lub co spowodowało spalenie lasu. Przyczyny do dziś nieodnaleziono.
Ludzi z pobliskiej wsi różne rzeczy gadali i przekazywali sobie z ust do ust od tamtego pechowego dnia.
Jedna osoba mówiła, że widziała niewyraźny zarys sylwetki ludzkiej. Inna zaś, że słszała dziwne pojękiwania i tętent kopyt.
A jeszcze inni, że to dziwna postać, nic z człowieka a rosłego jelenia, który zamiast zwykłej głowy i rogów miał łysą i
spiczastą czaszkę z białymi rogami. Nikt tak na prawdę nie wiedział co się stało tamtej nocy. Mówiono, że ta postać umiała się w jakiś sposób przeobrażać i
dlatego każdy znał inną wersję wyglądu dziwnej kreatury.
Od rodziców wiem, co się stało. Tamtej nocy działo się, coś bardzo dziwnego.
Zacznę od samego początku... Mój ojciec był wtedy w tym lesie i był jedynym świadkiem tych wydarzeń.
Było to dość dawno, więc w mojej opowieści może być nie tak dokładna, jak pierwotna wersja. Ojczulek często bywał w lesie,
praktycznie mało go widywałem w domu. Cóż się dziwić. Gdy las jest tak dużych obszarem zieleni.
Księżyc jasno oświetlał mu drogę powrotną do domu. Było tego dnia zazwyczaj cicho. Wiecie, że nawet wiatr ucichł? Było cicho i złowrogo.
Zdziwiony, zatrzymał się i nasłuchiwał przez parę minut. Po czym ruszył, dalej w drogę powrotną kierując się do wsi. Marzył tylko o kąpieli i ciepłym posłaniu.
Przemierzając dalej ciemny las niespodziewanie, usłyszał trzask i ostry ból. Spojrzał, co było tego powodem. Ktoś specjalnie zostawił pułapkę na leśną zwierzynę.
Noga była uwięziona i kolce wrzynały się głęboko w skórę. Za nic nie dało się rozprostować pułapki do pozycji wyjściowej. Z rany sączyła się powoli czerwona strużka krwi.
Nikogo w nie było w pobliżu. Mateusz, bo tak miał na imię ojciec, Aleksa nie miał jak wrócić do domu, chyba że by cudem powlókł z tym ustrojstwem do wsi i tam ktoś mógłby mu pomóc.
Na ratunek było jednak już za późno.
Ocenił sytuację, w której się znalazł, rana nie wyglądała dobrze. Noga była już cała we krwi, gdzie wbite były ostre kolce. Próbował nawet najgorszego.
Kilkakrotnie chwycił za jedno i drugie ramię pułapki i w ten sposób próbował obluzować ostrza, ale tylko to pogorszyło sprawę. Kolce wbiły się znacznie głębiej.
A ból był nie do zniesienia. Musiał wymyślić sposób, aby wrócić do domu, ale nie był w stanie. Pułapka była zbyt ciężka i nie mógł unieść nogi, nawet gdyby chciał z tak rozległą raną.
Pozostało mu tylko czekać, aż ktoś zaniepokoi się jego nieobecnością w domu.
Stracił dużo krwi, zaczął się źle czuć, osłabł i oparł się o pobliski pień drzewa. Zaczął coś niewyraźnie mamrotać i powoli tracił przytomność, wiedział, że nie może zasnąć.
Byłoby to dla niego w obecnym położeniu zbyt ryzykowne. Nagle usłyszał dziwne odgłosy zza pleców, tak jakby dochodziły go za pobliskiego krzewu.
Jakby ktoś przemierzał powoli las i nie chciał, aby go rozpoznano. Mateusz nie miał jak zobaczyć kto lub co było koło niego. Nie mógł zobaczyć wyraźnej sylwetki gościa.
Widział tylko przebłysk wielkiego ciała z rogami. I kształtny spiczasty i kościsty pysk bestii. Oceniła sytuację nieszczęśnika i z pułapki uwolniła jego nogę. Nie było to nic przyjemnego.
Udało się stworowi załagodzić ból nieco, go eliminując starą maścią, którą tylko on sam znał i przyrządzał. Nikt tak naprawdę nie wiedział o działaniu leczniczym tego specyfiku.
Rana nie sączyła się już tak od krwi, udało się zatamować krwawienie. W całym tym zajściu Mateusz nie wiedział, kto go wtedy uratował. Był już na skraju trzeźwości umysłu i nie był
w stanie dotrzeć takich szczegółów. Jeleń, który zatamował mu krwotok z rozciętej skóry na nodze, wysmarował mu miejsca maścią tam,
gdzie tkwiły ówcześnie kolce i zostawiły mu duże dziury, aż było niektóre widać do kości. Wszystkie rany zaczęły się powoli zasklepiać. Nieznajomy zwierz mógł go bez trudu
zabrać na skraj lasu i tam go zostawić, wiedział, że ktoś na pewno po niego przyjdzie i tak się w rzeczywistości stało. W ten sposób mroczna kreatura pierwszy raz uratowała życie,
nieznanemu człowiekowi. Gdyby nie to, czekałaby go niechybna śmierć.
Autor – Nie wpadnij w sieć