Kiedyś na weekendowym festynie Wolności poznałem bardzo sympatyczną parę gejów i ich 5-cio letniego synka. Mieli cudowne poczucie humoru, spali razem w namiocie obok mojego. Pewnego razu chcieli się ruchać i poprosili żebym zabrał Pawełka na spacer - poszliśmy na scenę gdzie występował Popek z Januszem Korwinem Mikke, niestety stałem przy barierkach z małym na barkach i dostałem potężną dawkę gazu musztardowego. Broniłbym się, ale po energetykach Korwin miałem zwiotczałe mięśnie. Jak się obudziłem to mały dogorywał na scenie, przybity do obrazu z wizerunkiem Hitlera z napisem "Czerwonym śmierć" . Nie wiedziałem jak powiedzieć chłopakom więc pobiegłem do Janusza, zapłakany, spanikowany. Od Janusza bił spokój i charyzma, kazał wolontariuszom wstrzyknąć mi niewidzialną rękę wolnego rynku i powiedział "Chcącemu nie dzieje się krzywda". I zrobił to - załatwił fajnego, ładnego chłopaka z jednego ze szpitali które sprywatyzowali (podobno to jedno z nieslubnych dzieci Korwina), pięknie umalował i ubrał w śliczną sukienkę a wolontariusze na lektyce zanieśli go jako dar dla moich przyjaciół z namiotu obok. Byli zachwyceni, jeszcze tego samego wieczora słuchaliśmy przebojów Popka i tradycyjnie pluliśmy na socjalizm. Wpadł nawet sam Kukiz który w ramach przeprosin podarował całe wiadro krokodyla - towaru było tak dużo, że wszystkich częstowaliśmy a i tak wróciłem do domu z dwoma dużymi słoikami