Card image cap

Views: 944 / 0 | Series: Common copy paste | Added by:anon

Miło jest być bezpośrednim świadkiem wielkich wydarzeń, które ma się jednak w dupie tak głęboko, że aż gnieżdżą się wyrostku robaczkowym.

Siedziałem sobie gdzieś na wrocławskim rynku i grałem na gitarze rzewne gówienka, aby dorobić do swojego skromnego budżetu. Niespodziewanie z północy pojawiła się demonstracja na jakąś setkę osób - głównie Karyniska w wieku produkcyjnym, ludzie z foliowymi czapeczkami i eko-zjeby. Na czele trzymali wielki transparent z napisem: "STOP NOP" "PRECZ Z NOPEM" i przekreślonymi pigułkami. Antyszczepionkowcy! Taka okazja nie wydarza się codziennie. Natychmiast przerwałem granie "Wehikułu czasu" Riedla i zagrałem "Mury" Kaczmarskiego. Byłem pewien, że ktoś odżałuje parę złotych dla barda grającego dla dobra ich sprawy.

Niemniej, zanim czoło pochodu do mnie dotarło, z naprzeciwka pojawiła się druga manifestacja: ogoleni panowie w glanach, na ramionach zielone falangi i biało-czerwone opaski. Nie było wątpliwości - to Narodowe Odrodzenie Polski, prawdziwi patrioci, magowie ulicznego wpierdolu. Na czele wielki baner z napisem: "NOP - NIEPOWSTRZYMANY!"
Natychmiast przestałem grać "Mury" i zacząłem brzdąkać wstęp do "Biały honor, biała duma" (+biała kiełbasa i mleko białe) Konkwisty 88. Ostatecznie z dwojga złego wolałem narazić się na wpierdol od antywacków aniżeli NOPowców.
Zanim jednak doszło do bezpośredniego starcia, ze wschodu i zachodu przybyły kolejne (kontr) manifestacje. Z jednej strony ubrane w białe kitle oddziały przekupionych przez Big Pharmę naukowców z banerem: „SZCZEPIĆ SIĘ, KURWA”, z drugiej – odziane w czarne skóry i bandany skupisko Antify z flagami: „JEBAĆ NOP!”.

Już nie wiedziałem, co grać, więc postanowiłem po cichutku spierdolić. Niestety, pech chciał, że wszystkie cztery manifestacje zatrzymały się dokładnie naukoło mnie. Wszyscy zaczęli się nawzajem na siebie wydzierać, gdzieniegdzie zaczęły płonąć koktajle mołotowa i race. Średnio ciekawie wyglądało to z mojego punktu widzenia.

Nie widząc dla siebie innego ratunku, ustawiłem wzmacniacz na pełną pizdę i zgrałem taki riff, że wszystkie cztery demonstracje na chwilę się zamknęły i spojrzały w moją stronę. Czułem się w tym momencie jak Bard na poziomie 99, El Mariachi, dumny niczym kapitan zaginionego greckiego tankowca Lotus, wieszcz równy Mickiewiczowi i Norwidowi. Stałem na wzmacniaczu, wiatr rozwiewał moje włosy. Niczym mesjasz, byłem gotowy wskazać zbłąkanemu ludowi ich prawdziwą drogę. Spojrzałem z góry na demonstracje i krzyknąłem:

- Moi drodzy, zaszło tu pewne nieporozumienie. Aby nikt przypadkiem nie zgarnął nie swojego wpierdolu, ustalmy sobie: kto przyszedł walczyć w kwestii szczepień?
Wrzask podniósł się od strony Big Pharmy i Antywacków. Uciszyłem ich potężną dawką gitarowych decybeli.
- Dobrze! Kto przyszedł demonstrować swoją sympatię czy antypatię do kwestii narodowościowych?
Gromkie „MY!!!” rozległo się od strony Antify i NOPowców.
- Zatem panie i panowie od szczepionek, proszę napierdalać się tam – wskazałem palcem. – A panie i panowie od kwestii tożsamości narodowej, proszę o, tam. Tylko się nie pomylcie!
Demonstracje posłusznie przesunęły się w odpowiednie miejsca. Upewniłem się, że wzmacniacz jest ustawiony na pełną kurwę, spojrzałem na pole bitwy, szarpnąłem druty i ryknąłem:
- DO BOJU!

Nie trzeba było nikomu powtarzać. Demonstracje ruszyły na siebie niczym rozjuszone tury. Narodowcy i antifaszyści wymienili się koktajlami mołotowa, poleciały puszki z gazem łzawiącym, transparenty służyły za maczugi, kłąb kurzu wzbił się nad tłum. To było brutalne.

Ale jeszcze brutalniej było po drugiej stronie. Antywacki i Big Pharma byli pozbawieni jakichkolwiek hamulców. Napierdalali się ciężkimi łańcuchami, nożami, widziałem jak jeden ekolog rozpruwa maczetą brzuch naukowca, podczas gdy ten wbija mu strzykawkę ze szczepionką na WZW B prosto w oko. Jakaś matka, jak w amoku, raz po raz wgniatała obcasem rozwaloną głowę farmaceuty prosto we wrocławski bruk, ten – martwy już od jakiejś chwili – ściskał w ręce garść ulotek z napisem „Szczepić się, kurwa!”. Uspokoiła ją dopiero seria szczepionek MMR wypalona z karabinu VAC-2000. Puszki z gazem łzawiącym? To dla amatorów. Tutaj w tłum poleciał Sarin i gaz musztardowy. Oczywiście, demonstranci byli na to przygotowani, wyciągnęli maski przeciwgazowe, założyli je i walczyli dalej. No, a jak kto nie miał, to padał trupem w ciągu minuty. Pałki teleskopowe, cegłówki, maczety, łańcuchy… przy nich konflikt fa-antifa wyglądał jak przeciętna bójka w gimnazjum.

A ja cóż mogłem zrobić? Grałem najdzikszy możliwy metal, niczym inspirowany przez samego szatana, stojąc pomiędzy jednym polem bitwy a drugim. Gdy kurz i gazy bojowe opadły, strony pozbierały rannych (w starciu NOP-Antifa) i martwych (w starciu wacki-antywacki), odłączyłem wzmacniacz i schowałem gitarę. Oczywiście, wieszczowie narodu żywią się wyłącznie wzniosłością, inspiracją i dumą, więc nikt z demonstrantów nie wrzucił mi do kapelusza nawet złotówki. Na szczęście, jednemu z naukowców z Big Pharmy wypadł portfel wypełniony szczodrze dolarami od Monsanto. Cichcem go sobie przywłaszczyłem, występ więc uznałem za udany.
Card image cap



Top of week
Sending...