Piekielny stół

Wyświetlenia: 4 / 0 | Seria: Pamiętnik Azzy. | Dodano przez:azza


Przepraszam was bardzo za to że ostatni wpis skończyłem w takim miejscu ale Belial razem ze Stolasem zaprosili mnie do piekła na ważne spotkanie demonów, ale o tym opowiem wam później więc teraz wróćmy do walki z aniołami. Jeden z aniołów w mgnieniu oka pojawił się przede mną i zaczął wyprowadzać szybki cios swoją włócznią a raczej coś co wyglądało jak ostrze z toporu na długim patyku od miotły, dzięki treningom w niebie byłem w stanie w ostatniej chwili zablokować jego atak moją kataną. Będąc w clashu naszych ostrzy patrzyliśmy sobie prosto w oczy, on miał przewagę lepsza broń, bardziej muskularne ale mniejsze wzrostowo ciało i potężne skrzydła dzięki którym na mnie napierał jeszcze mocniej, w zasadzie gdyby nie skrzydła prawdopodobnie bym go już zajebał ale te boże skurwysyństwa są zbyt potężne. Kątem oka zobaczyłem że nigdzie nie ma Stolasa a armia anielska szykuje się żeby wlecieć we mnie i po filetować moje biedne chude ciałko. W momencie kiedy każdy z około 20 pozostałych aniołów zaczął lecieć w moją stronę nagle spod gruzu wyłonił się Stolas bez żadnych obrażeń na ciele, okazało się że ten skurwysyn tylko jak anioły wbiły się przez moją ścianę do pokoju włączył sobie jakąś demoniczną tarczę która go uchroniła przed każdym kawałkiem ściany przygniatającym go. Po zobaczeniu go przyznam że się ucieszyłem ale to był mój błąd, anioł widząc moje rozkojarzenie kopnął mnie w brzuch przez co krzyżowanie naszych ostrz się zakończyło a ja straciłem równowagę i prawie upadłem. W tym miejscu powinienem jeszcze dodać że aniołów może zranić, a bardziej zadać rany letalne tylko specjalny minerał lub zaczarowane przedmioty. Wracając , upadłem na kolano i spojrzałem przed siebie na anioła który unosił się nad podłożem i właśnie robił kolejny zamach żeby mnie zdekapitować, za nim rozlewała się niebieska anielska krew a ja złapałem się za klatkę piersiową a potem na rękę z której ściekała również niebieska krew. Rana nie była głęboka ale krew sączyła się jak pojebana, pierdolone anielskie bronie. Widząc ostrze broni przeciwnika pędzące w stronę mojej szyi zamknął tylko oczy, po chwili usłyszałem tylko głośne westchnięcie, stęknięcie i brzdęk metalu upadającego na ziemię. Otworzyłem oczy a ukazujący się przede mną obraz obecnie wyglądał tak: Anioł był nabity na moją katanę która nie wiem jak znalazła się w mojej ręce i przebiła serce anioła na wylot, Stolas właśnie używając magii zabijał drugą połowę aniołów a co najciekawsze Florian obudził się i gadał coś że chyba za mocno się zjarał bo widzi anielski orszak walczący z jego ziomkami. Zdezorientowany sytuacją wstałem i rzuciłem ciałem anioła na bok po czym wyciągnąłem z niego moją katanę, zacisnąłem dłoń na rękojeści jeszcze mocniej i poszedłem pomóc Stolasowi w walce. Jedno trafne cięcie i jeden z aniołów właśnie stracił skrzydła, krzyczał nieziemsko głośno więc rzuciłem nim o podłogę i zgniotłem głowę, Stolas zrobił wiązke magii i zarzucił jednemu aniołowi na szyję dając mi szansę na atak z której skorzystałem. Złapałem katanę i wyskoczyłem w górę po czym wylądowałem na kolanach anioła łamiąc je i upadając na dupe, zapomniałem że te chucherka mocne są tylko w gębie. Parę aniołów później i został ostatni, z przerażeniem w oczach patrzył się na nas.
- powiedz stwórcy że jeśli jeszcze raz kogoś na mnie ześle to wybiorę się do nieba osobiście i go rozjebie.
Powiedziałem do anioła po czym szybkim cięciem pozbyłem go jednej z rąk, przerażony chochlik momentalnie odleciał zostawiając naszą trójkę plus około 20 anielskich zwłok. Stolas otworzył portal do piekła i razem wnieśliśmy tam wszystkie zwłoki, pomijając fakt że Florian zemdlał gdzieś w środku walki. Po paru minutach do pokoju wbiegła policja która widząc niebieską krew na ścianach i podłodze oraz sterty gruzu na moim łóżku postanowiła nas przepytać, oczywiście powiedziałem o tym że anioły nas zaatakowały a policja uznała mnie za jakiegoś szaleńca i postanowili wysłać mnie do psychiatryka, na ich nieszczęście w psychiatryku po jednym dniu zrobiła się dziura w podłodze która mnie wessała. I w zasadzie to na tym skończyła się nasza walka z aniołami. Przenieśli mnie i Floriana do innego pokoju a po paru dniach jak wspominałem wcześniej Belial i Stolas zaprosili mnie do piekła na spotkanie demonów, przechodząc przez portal pojawiliśmy się w dużym pokoju z wielkim stołem i tuzinem krzeseł. Po chwili do pomieszczenia zaczęły wchodzić same najważniejsze osobistości piekła, Szatan, Belzebub, Asmodeus, Jan Paweł II, Mamm- czekaj kurwa Jan Paweł II? Spojrzałem na właśnie zasiadającego trochę utytego żółtka w białej papieskiej sutannie czy co to tam jest, oprócz ikonicznego wyglądu w ręce trzymał jeszcze pół kremówki. Powiem wam że trochę mnie wtedy zaszczyt w dupe kopnął więc złapałem za pierwszą lepszą kartkę ze stołu wraz z długopisem i zacząłem podążać w stronę samego w sobie papieża Polaka. Stojąc już przy nim przełknąłem ślinę i odezwałem się.
- Panie Karolu, mógłbym prosić o autograf?- zająknąłem się mówiąc te słowa, papież odwrócił się w moją stronę i złapał za kartkę wraz z długopisem po czym odwrócił się do mnie.
- Widać żeś nie tutejszy, od mojej śmierci przyjąłem nowe imię, a brzmi ono Warol Kojtyła.- gdy tylko wypowiedział swoje nowe imię przez salę piekielną przebiło się echo jego słów a ja dostałem ciarek, to nie było to czego się spodziewałem. Zamarłem w miejscu na parę sekund a Warol zdążył się już podpisać długopisem z czerwonym tuszem, później okazało się że tusz używany w piekle to krew torturowanych dusz właśnie w nim przebywających.
- A tyś coś za jeden? - zapytał nagle pretensjonalnym tonem obecny władca piekła, Szatan.
- Yyy, nazywam się Azza i jestem upadłym aniołem.- odpowiedziałem z grzeczności, nie chciałem se robić wrogów w szefostwie piekła przy mojej czwartej wizycie, wtedy również zauważyłem a raczej usłyszałem że cała reszta sali śmiała się, może poza Belialem Stolasem i odziwo Asmodeusem.
- Tyś taki chuderlak, taki patyczek co na wietrze zdmuchnięty mógłby zostać jak powiewającą gałąź drzewa? Nie śmieszny żart, a teraz opuść naszą salę dobrowolnie albo wyniosę cię siłą, Aza.- wymawiając moje imię przeciągnął ostatnie a robiąc wielki szeroki złowieszczy uśmiech na twarzy, położył obie ręce łokciami na blacie po czym oparł swój demoniczny łeb na dłoniach i czekał.
Zrezygnowany spojrzałem tylko kątem oka na Stolasa i Beliala dalej stojących kawałek ode mnie, obydwoje momentalnie zrozumieli co oznaczał mój wzrok lecz Belial otworzył portal wcześniej, jedyne co zdążyłem złapać to piekielny długopis oraz kartkę papieru z czerwonym napisem Warol Kojtyła. Florian widząc to że nagle pojawiłem się przez portal miał już trochę wyjebane, po walce z aniołami i jego omdleniu wytłumaczyliśmy mu wszystko, oczywiście bez zioła żeby nie było że wymyślamy a Stolas na potwierdzenie otworzył portal. W sumie trochę zrezygnowany dosiadłem się do współlokatora i po chwili między moimi palcami znajdował się już odpalony joint.
- Jak ty dobrze mnie znasz Flo- powiedziałem po czym włożyłem go do ust.
- Się wie Za.- odpowiedział po czym zaczął się śmiać, było to dziwne bo jeszcze nie jarał ale zignorowałem to i zacząłem cieszyć się moimi soczystymi buchami.
Po paru godzinach dostałem nagły telefon, wychodzące połączenie Jezus. Trochę się zdziwiłem w końcu mnie znienawidził po tej akcji w Francji ale wzruszyłem ramionami i odebrałem.
- Halo? Jezu? - zapytałem z rozweselonym tonem.
- Az, potrzebuje żebyś wybrał się do USA, konkretniej do Los Angeles. Wiem że-
- Hola hola mesjaszu, kto ci pozwolił mi rozkazywać? Odkąd zostałem "upadłym aniołem" nie należę już do nieba.- odpowiedziałem Jezusowi przez telefon, w sumie to miałem rację odkąd nie byłem bytem niebiańskim nie miał prawa niczego ode mnie chcieć.
- Nie rozkazuje ci, proszę cię jak dobrego przyjaciela o pomoc. W LA nasze anielskie sondy wykryły niepokojącą ilość...lisów. I myślimy że to Kitsune.- odpowiedział mi Chrystus z trochę smutnym głosem.
- A czemu nie możesz?- zapytałem go, chciałem dowiedzieć się jak najwięcej.
- Bo mój stary dał mi karę za imprezę którą zrobiłem z Dionizosem, wiesz taką ilość wina trochę źle się skończyła.- powiedział mi zażenowany Mesjasz.- to mógłbyś mi pomóc?
- Jasne, pomogę ci. Jutro wybiorę się do USA żeby sprawdzić dużą ilość lisów.- odpowiedziałem sarkazmem.
- Dziękuję Az, wynagrodzę ci to tylko jak mi się kara skończy.
Piiip, Jezus rozłączył się a ja mimo iż nie chciałem to poczułem się zmuszony żeby mu pomóc, w końcu był moim przyjacielem. Westchnąłem i jebnąłem się na swoje łóżko wcześniej informując Floriana że następnego dnia wybieramy się do LA, odrazu po tym wykonałem również telefon do Beliala jak i Stolasa żebyśmy jutro z rana spotkali się u mnie i pójdziemy na lotnisko. Możecie się zastanawiać po co nam było iście na lotnisko skoro przecież Stolas jak i Belial umieli otwierać portale, tak umieli ale nie potrafili otworzyć portalu do miejsca 10 tysięcy kilometrów dalej.



Top tygodnia
Wysyłanie...