Pies w Skyrim
Wyświetlenia: 1968 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon
Najgorzej było jak znalazłem psa, którego właściciel umarł w chacie gdzieś w górach. Wtedy oczywiście musiałem adoptować tego psa (nie jestem przecież potworem)
I kurwa uwielbiam tego psa.
Zawsze stara się pomoc podczas walki z gigantami i smokami i wtedy czuje się jak w filmach i sobie głośno myślę w głowie "NIE KRZYWDZCIE MOJEGO PSA" i lecę im wpierdolić
W walce musze dawać z siebie z 300% (jak nie więcej) żeby uratować tego jebanego psa z lap giganta i szczerze mówiąc w życiu nie martwiłem się o nikogo tak jak o tego pieprzonego psa
Ale potem ogarnąłem ze mogę postawić sobie JEBANE GOSPODARSTWO i w nim mój piesek będzie mógł sobie spędzić resztę swojego czasu w Tamriel w spokoju. Wiec zabrałem się i zmarnowałem swoje kolejne 4 dni życia na budowaniu chałupy.
Kiedy bandyci/smoki/giganci wciąż atakowali #whiterun ja kurwa siedzę jak jakiś idiota i zbieram pieprzone bryłki żelaza zęby zbudować domek mojej psinie.
Zbudowałem, gotowe, voila, ale pies nie chce zostać w domu.. wtedy odkryłem ze musze ZAADOPTOWAC dziecko, a ono musi POLUBIC mojego psa.
No to w drogę do Solitude do sierocińca tylko po to żeby odkryć że dzieci są pomiatane przez jakąś stara raszple. To ją zabiłem.
Ale wtedy nie mogę już zaadoptować dziecka bo przecież są już WOLNE! Wiec szwendam się po tym Skyrimie szukając bezrodzajowego dziecka które mnie przyjmie.
Kurwa ja nawet nie lubię dzieci
Az w końcu jest, dziewczynka, sierota, wszystkie wymogi spełnia (nie mieć rodziców i domu, zajebisty wymóg XD) i ona jest cała och ach i nawet mówi „dziękuje mamusiu!” (ofc gram kobieta-kotem-czarodziejem)
ALE KURWA SIE NIE WPROWADZI BO NIE MAM DLA NIEJ ODPOWIEDNIEGO LOZKA.
WIEC POSTANAWIAM WYBUDOWAC NOWY DOM. NA JEBANYM JEZIORZE BO UZNALEM ZE BEDZIE TO DOBRE MIEJSCE ZEBY WYCHOWYWAC DZIECI CZY JAKOS TAK
ALE NAJPIERW MUSZE ZOSTAC TANEM FALKRAT I ZROBIĆ TE PIEPRZONE QUESTY Z POMAGANIEM LUDZIOM ZANIM DADZĄ MI KAWAŁEK ZIEMI POD DOM
A MÓJ PIES JEST CAŁY CZAS ZE MNĄ, PRAWIE GINĄC ZA KAZDYM JEBANYM RAZEM GDY WPIERDOLE SIĘ NA NIEDZWIEDZIA, ŻE O SMOKU JUŻ NIE WSPOMNE, A JA KURWA JESTEM JEDNYM WIELKIM KŁĘBKIEM NERWÓW
wracając do historii później spotykam kolejnego psa przy drodze, który też podąża za mną, ale ten jest jakimś jebanym demonicznym psem więc tego mi już nie szkoda.
Wiec sytuacja wygląda tak - w grze minęły miesiące, świat jest na skraju zagłady ze strony smoków, gigantów, wampirów i chuj wie czego jeszcze, a ja tu się skupiam na posiadaniu odpowiedniej nieruchomości.
W końcu kończę swój nowy dom nad jeziorem, idę znaleźć swoja córkę (która przez co najmniej 2 miesiące spala na ławce)
Swoja droga KURWA „beggars cant be choosers” – skoro nie masz dla mnie ładnego łóżeczka to będę spać na ławce w #whiterun
Ale w końcu wprowadza się do mojego domu, który jest zaraz obok jaskini wilków i wieży nekromantów ale co tam.
Wiec wchodzę do tego jebanego domu z moim cholernym psem czując dobrze, czekam aż ona 'zaakceptuje' mojego psa, żebym w końcu mógł wrócić do ratowania świata
Ale ona ADOPTUJE JEBANEGO SZCZURA
KURWA JEST PIEKNY, ODWAZNY PIES KTORY BEZ ZASTANOWIENIA RZUCA SIE W WIR WALKI Z WIELKIMI JAK NIEDZWIEDZIE PAJAKAMI A ONA ADOPTUJE DUZEGO SZCZURA. NO KURWA BRAWO.
PO CZYM WYBIEGA PRZEZ DRZWI Z TYM WIELKIM PASKUDZTWEM.
W międzyczasie żenię się z 10/10 loszką co się nazywa "Lwicja Mjoll" bo uważam ze będzie dobra lesbijska matka. W sumie chuj wie czemu jej 'przyjaciel' Aerin wprowadza się razem z nami.
chyba mamy jakiś poligamiczny związek i wychowujemy nasza bezdomna córkę i jej szczura.
W sumie spoko.
Ale pies dalej na mnie smutno patrzy. No to idę naszej córce po jakiegoś braciszka, wiec znowu szukam jakiegoś bezdomnego dzieciaka który by chciał (oby) zaadoptować psa.
I udaje się. Jest brudny berbeć. Wydaje się lubić psa, pies wydaje się lubić chłopca, wszystko jest tak jak być powinno. Pies został zaadoptowany.
Co znaczy ze w końcu mogę zostać zbawca Tamriel
Chociaż zauważyłem ze 'przyjaciel' Mjoll ten cały Aerin ciągle wrzeszczy 'głupi pies' na mojego zachwycającego psa. No kurwa tak być nie może.
Wiec zaczekałem aż wyjdzie na zewnątrz i chciałem go jakoś przekonać żeby się odpierdolił i wracał do SWOJEJ CHATY
W głowie sobie wyobrażałem że krzyknę 'ro dah', koleś wpadnie do jeziora i po kłopocie. Jednak kurwa źle oceniłem kąt i poleciał do tej wieży nekromantów (hehe 3 poziom krzyku). I umarł. I moja zona to widziała. I zaatakowała mnie, a ja nie chciałem jej krzywdzić wiec uciekłem.
Nigdy więcej już nie wróciłem do swojego domu, ale mimo to, że zniszczyłem swoje małżeństwo i zabiłem człowieka. To wiem przynajmniej, że mój pies jest bezpieczny