PKP - JESZCZE NIE WIDAĆ A JUŻ JEDZIE

Wyświetlenia: 1644 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon

W sumie jak jest w pociągach polskich każdy wie, jebie kałem,
ale w sumie to się każdy przyzwyczaił i udaje że on nie czuje,
bo inni też udają,
to po co na debila wyjść.
Wiadomo, jeżdżę tlk, nie żadnym gówno-regio do piździszewa grzybia wola zachodnia,
też nie pendolino żadne na kiju (sugerowanie że biednego studenta informatyki który sam sobie nawet na majtki nie zarobi stać na to żeby płacić 150 zł za przejazd 200 km i przeterminowanego tofinka) więc nie oczekuję luksusu, ważne żeby dojechać z punktu a do b nie łapiąc po drodze rzerzączki albo innego krztuśca pieprzowego.
Niestety jak to zazwyczaj karuzela jak się rozkręci to przyspiesza dość wykładniczo i jedyne co się wtedy liczy to się po prostu nie zesrać w majty.
W tym przypadku moja przygoda rozpoczyna się już na peronie, podjeżdża pociąg: przemyśl na kiju, huj że miało być do krakowa przez olsztyn,
jak jednak następna stacja rzeszów-fabryczna i jedyne co można zrobić to jechać albo kupić bilet za 150 zł,
a w mojej sytuacji finansowej no niby mógłbym,
ale wtedy przez miesiąc jadłbym tylko kaszę mazurską zbysław oddzielaną mechanicznie 80%.
W sumie to jeszcze mógłbym nie jechać ale okolica niepewna to cóż,
wolę dojechać do grajewa niż co tydzień na dializy zapierdalać.
Wsiadam - huj jak zwykle strzał w potylicę, wagony numerowane są chyba nie wiem systemem dwunastkowym bo najpierw 15, potem 18 z urwaną jedynką,
a zaraz za nimi jakieś ruskie znaczki,
się też domyśl do którego wsiąść bo inaczej obudzisz się za trzy dni w drodze nad adriatyk srając do drewnianei balii.
Jakimś cudem znalazłem swój wagon, wchodzę, no jak zwykle,
tłumik jak po gościa niedzielnego,
tryb zręcznościowy czyli dostań się do swojego miejsca nie gniotąc genitaliów starszego pana śpiącego lub wypróżniającego się w korytarzu i reszty wątpliwego pochodzenia ludzkiej trzody bez rezerwacji.
Myśl żeby tylko żeby żadne przyjeby nie stwierdziły że huj no mam bilet to se usiądę, bo przecież nie będę 3 godziny stał.
Specjalnie kupiłem tydzień wcześniej żeby mieć miejsce (wybrałem przy korytarzu, niby ludzie zapierdalają, ale jednak mniejsza szansa na to że już zajęte bo strona icc upośledzona bardziej niż dzik ze szkolnej i lepszego miejsca ci nie da, tylko na samym środku wybierze żeby cię mógł każdy łokciem tykać).
Otwieram mój przedział i lekki szok, na pierwszy rzut oka brak jakichkolwiek oznak jakiegoś mocniejszego upośledzenia umysłowego współpasażerów, nie śmierdzi, jest okej.
Gdzie moje miejsce?
Oczy wędrują na numerek oznaczający moje siedzenie, potem niżej, na jakąś starą kurwę która miejsca dwa swoim dupskiem zajęła i czyta książkę.
Złapałem ją za fraki, otworzyłem okno na korytarzu i wypierdoliłem tak że z ostrołęki doleciała przynajmniej do powiatu tczewskiego.
W sumie to niestety tego nie zrobiłem czego żałuję do teraz.
Zamiast tego zapytałem gdzie jej miejsce - ona odbełkotała że gdzieś tam, ale tu obok niej wolne to niech siadam jeżeli mi to nie przeszkadza.
Huj ale nie będę się spierać, stara jest, i tak najpewniej niedługo umrze to niech się cieszy z nieswojego miejsca za 30 złotych 83 groszy.
Nie minęło 5 minut, a ta roszczeniowa pizda pyta mnie czy nie zapaliłbym światła, jebać że mam do niego dalej i w sumie nikomu jest potrzebne, ale przecież ona czyta i się ściemnia, a akurat zapomniała baterii do noktowizora.
Zapaliłem i myślałem że będę miał spokój na resztę podróży, no bo czego się spodziewałem, pakt nieagresji polska niemcy ribbentrop-molotov hujwie który mhm, zesrać się a nie.
Szybka charakteryzacja przedziału - stara baba, już znana, jakaś pi*da nierozpoznawalna (pominę bo nieistotna, powiem tylko że chyba najfajniejsza z całej ekipy bo zaraz wysiadła), student huj wie czego, rozwiązywał łamigłówki matematyczne ze zbioru prof t. łuby i g. borowika, jebało od niego krakowską podsuszaną so na 90% student, parka jakaś, bez zastrzeżeń, tylko się przytulali, typ jej nawet nie pakował łapy w majty (chociaż jego spojrzenie było tak wwiercające się w środek że autentycznie dupa mi się zaciskała), inna jakaś baba, lateksowe spodnie, futro i takie buty że na bank lubi anal ale w sumie nawet mordy nie otworzyła więc też na plus raczej, i oczywiście puste miejsce, co w sumie dziwne jak na pociąg w niedzielę o 18 z centrum dużego miasta do centrum większego miasta.
Dojeżdżamy do stacji Tczew - tu należy przedstawić komarzycę, młoda locha lat z 18, blondynka xD tylko czarne brwii jak u szopa i nos jak u sfinksa przed amputacją (jak oglądaliście asterixa i obelixa misja kelopatra to klepatra też miała taki nos) dlatego komarzyca.
Na pierwszy rzut oka zwykła dość locha, myślałem że trochę przyjebana bo jak chciała wejść do przedziału (nie jechała z nami od początku) to pokazywała tej co później wysiadła telefon i machała łapami, ale zlałem i słuchałem se łony.
Usiadła, kozak, mija chwila, ona wyciąga telefon i coś pisze, huj, no niedojebana, bo pomimo tego że łona zapętlony na 3/4 głośności to słyszę dźwięk otrzymywania wiadomości i klikania w klawiaturę dotykową, no przecież kurwa trudno wyciszyć.
Nie dojechaliśmy do następnej stacji, a do pizdy już ktoś dzwoni na messengerze, odbiera video (xD) i kurwa nagle zaczyna machać rękami jak popierdolona.
Huj, pierwsza myśl - albo nowy track Rzabki wleciał albo padaczka, kutas do mordy, nogi 30° i może nie zdechnie jako pierwsza, bo szczerze to obstawiałem tamtą starą kurwę o spadnięcie z rowerka.
Okazało się jednak że lepiej, nie padaczka, ms mosquito jest głuchoniema, gada przez telefon na video i macha łapą jak papież na orędziu zielonoświątkowym, a jakaś grażyna jej odmachuje i kręcą tę świderki łapami aż powietrze zawirowało, przynajmniej chłodniej. Komarzyca nagle mnie jeb szmata łokciem, raz, drugi, czwarty, saguję to bo disabled, nie będę się spierał bo zaraz będzie uuuaaa uuuaaa niepełnosprawnych szkaluje, pan proszę z nami.
Za to ona kręci się dalej, w przypływie euforii włożyła mi palec do oka i dalej kręci falafela łapami gadając naprzemiennie z matką i chyba jakimś bolcem w interwałach 5 minut czeka na telefon, 30 minut macha rękami aż się zmęczy i ku*wa spowrotem.
Stwierdziłem że no przesada, pójdę się przewietrzyć trochę bo nie wytrzymam na tej dyskotece, brakuje tego żeby ktoś jeszcze zaczął się światłem bawić, a typiara z parki opierdoliła gałę studentowi.
Przeszedłem się do kibla, bo po pierwsze fajnie pochodzić, a po drugie szczać mi się chciało. Idę, no k*rwa klasyk - kolejka 2 osoby, dwóch januszy, po cerze widać że wątroba już nie tej świeżoścu, jebie petami, i to nie jakimiś nornalnymi tylko ruskimi albo jakimiś rotmalsami na kiju.
Z klopa po pięciu minutach wychodzi trzeci gruby junak, do tego jebiący alkoholem i gada do tych dwóch: "patrzcie kurwa jaki kibel". xD no jak dla mnie to normalny, obszczany pociągowy.
Dla nich kurwa niesamowite, jak to możliwe że taki mały otwór zmieścił tyle gówna (są stosunkowo małe są w porównaniu do zwykłych, to racja, ale dlatego że działają na zasadzie podciśnienia, a nie zalewania kału wodą z rezerwuaru).
Typy się zachwycają, technologia jaka niesamowita, najpewniej przedwojenna.
Nagle jeden wypala: "no dobra, to ciekawe czy moje da radę".
Wchodzi, zamyka drzwi, nie było go ze dwie minuty, z kibla odgłosy jakby się blacha od stali na żywca odrywała.
Wychodzi zadowolony i wskazuje to na gówno (ilości niesamowite, powyżej poziomu tego klozetu, już wtedy nie wierzyłem że to wciągnie), to na spłuczkę.
Mówi że jedziemy.
Naciska spłuczkę.
Klozet nagle lekko zalewa się wodą i nic, nic się nie dzieje, janusze pomrukują że huj, tylko ten co wcześniej srał i znał możliwości tylko pomrukiwał "mhm, zobaczycie, się zesracie". Nagle jak nie zassie, wszu, wiruje i nagle gówna nie ma.
Oni zaczynają klaskać, sam chciałem, ale w ostatniej chwili pomyślałem że przecież nie jesteśmy w samolocie i nie będę wiochy robił, co ja kibla nie widziałem. W przypływie euforii i ogólnej radości tłumu janusz dopiero srający (całość odjebała się dosłownie w dziesięć sekund ale wydawało mi się jakbym miał paraliż, a wszystko odgrywało w spowolnieniu) wyciągnął dwusetkę mocnego andriusza, wypił na hejnał, wrzucił butelkę do kibla i nacisnął spłuczkę. Dwójka januszy rzuciła się od razu do kibla i przy akompaniamencie krzyków typu "ku*wa, nieeeee" próbowali niezdarnie wyciągnąć butelkę z klozetu. Nieszczęśliwie te toalety działają tak że najpierw je zalewa woda a potem dopiero włącza się mechanizm zasysania kału so ręce ślizgały się im na butelce zanurzonej w wodzie od kibla. Nagle jak nie jebło, zdążyli tylko odskoczyć, a butla pękła, połowa szkła lata w powietrzy, a połowa szuuu do środka zasysnięta. Po króciutkiej chwilii nieogarnięcia sytuacji, idealnie, perfekcyjnie w tym samym momencie co twarze dziadów zaczynały wykrzywiać kąciki ust ku górze w ramach uśmiechu, jebło drugi raz.
Przetarłem aż oczy. Fontanna kału na conajmniej 20 cm w górę, wykurwiło pompę ciśnieniową, cała podłoga kolokwialnie zasrana, nie ubrudzona, ZASRANA na całej długości, szerokości i również pewnie wysokości gdyby to było możliwe. Pojedynczy kawałek półmokrego kału przyczepił się do lustra i zaczął majestatycznie zjeżdżać w dół zostawiając jawny ślad swej dawnej działalności w tych rejonach. Smród nie do przeżycia, janusze domykają na siłę drzwi i spierdalają stamtąd, biedni ci którzy przyjdą tam następni, bo będzie to przeżycie myślę porównywalne do znalezienia cienia po swojej matce na jedynej ostałej ścianie domu. Nie powiem, byłem zdziwiony, ale jakkolwiek co by nie było to również rozjebany w środku i dusza tańczyła mi jawne xD, bo nie codziennie widzi się fontannę kału w pociągach tlk relacji gdynia główna, kraków-płaszów. Stwierdziłem że przeżyć na dziś dość, może się w przedziale uspokoiło, xD mhm, przysłowiowego h*ja do dupy. Komarzyca dalej breakdance rękami, student skończył robić zagadki matematyczno-logiczne i zaczął grać w osu na laptopie (tak, kurwa, W OSU NA TOUCHPADZIE), stara pizda czytała książkę pt. "wilki" (taka typowo podróżnicza o zwierzętach, napisana przez niezaspokojoną podróżniczkę polkę której nie stać na azerbejdżan to se pojechała do zakopanego mieszkać w lesie, moja matka kiedyś to czytała, w skrócie sranie w krzakach, jedzenie gówna i opierdalanie gał góralom w zamian za oscypki, ani to dobre, ani śwarne, a jakie drogie). Parka sobie chyba gdzieś poszła, mam nadzieję że nie stwierdzili żeby zaliczyć klopa w naszym wagonie, bo chyba srane nie będzie. Zrobili dwa wolne miejsca so czas na madkę, też klasyk, ona i gówniak, darł pizdę wcześniej, ale na korytarzu bo matka = głupia i nie zarezerwowała sobie biletu wcześniej z miejscem tylko stoi wraz z potomkiem (no czego się spodziewać od osoby która pozwoliła na to żeby ktoś jej się spuścił w pi*dę). Wpierdalają się do przedziału i pytają czy wolne, ja się nie odzywam bo po huj, niech se siedzą, student gra, Komarzyca ma akurat przerwę w interwałach i by najchętniej odpowiedziała, no ale jest głucha więc nawet nie zrozumiała i tylko cieszy mordę. Po chwili stara pizda wypaliła że w sumie to nie bo tu para siedzi tylko akurat gdzieś wyszli, najpewniej pozwiedzać. xD no i wytłumacz madce "ale no brain zmęczony i marudny (zawsze mnie śmieszy jak ktoś mówi aoieu gówniak marudny, ta kurwa marudny, jak mu dajesz wszystko czego chce i na co cię stać z polskich programów socjalnych to się teraz nie dziw że pi*dę drze jak mu nie pasuje) usiądziemy, na chwilę, my i tak za 6 godzin wysiadamy to nawet nie zauważą jak chwilę postoją. A w ogóle to wie pani co, brain ostatnio wysrał się pierwszy raz samemu do wiadra". No kurwa jakby ktoś tego chciał słuchać, stara prukwa chwilę prowadziła konwersację, ale stwierdziła że jednak fanficy o sraniu furry w podkarpackim lesie są ciekawsze so już tylko kiwała głową przytakując jak nody i zanurzyła się w świat pięknych wilczych penisów penetrujących bezkresne knieje. No to jak nie do niej, to madka musiała gadać z kimś innym - z brainym szczęśliwie. Chciałem sobie poczytać książkę bo je*any rektor pietruszko stwierdził że się nudzimy to fajnie by było nauczyć się klaskać na matryce, a ten gówniak tylko eee niewygodnie, pić, jeść, spać, mama jarosław kret nadciąga. Zero skupienia. Typiara zlewa, tylko go głaszcze po głowie i siedzi w telefonie, bo gówniak chyba już nie odpowiada jej poziomem intelektualnym, bo zbyt mądre rzeczy jak na nią pie*doli. Stwierdziłem że zemsta za wkurwianie mnie się należy. Jako iż nie jestem zwolennikiem jedzenia w komunikacji, bo po pierwsze je*ie, po drugie śmierdzi, a po trzecie ktoś też może być głodny i mu będzie przykro, no to unikam. Picia też bo nie chcę potem latać do łazienki jak kot z pęcherzem do wspaniałych przybytków przeznaczonych do opróżniania pechęrza do których też łapie się punkt pierwszy z zasad o jedzeniu, ale jednak gówniak zasłużył, nawet jeżeli będę musiał później za dwa zł na centralnym wdychać opary parującego moczu.
Wyciągnąłem Frugo, czarne, napój bogów, nie jakieś zielone gówno. I piję, sączę, oblizuję się, gówniak patrzy, komarzyca patrzy, reszta zlewa. Komarzyca patrzy się jak na debila ale i tak mi tego nie powie. Za to gówniak, nienawiść, czysta nienawiść w oczach. I wydarł się, niczym jakiś hemofiliotos w niebogłosy: "ja to chceeeee". Matka się oderwała od telefonu i łypie, to na mnie to na niego, student nakurwia w osu, pizda nie wie o co chodzi, komarzyca wróciła do breakdance jak startrek po czterech latach, dodatkowo wydaje dźwięki jakby srała bo nie jest chyba świadoma że inni ją słyszą więc radośnie prycha, parska i wydaje inne dziwne pocieszne onomatopeje. Zapierdole się tutaj. Gówniak do matki "dej mnie to" wrzeszczy, ona wyciąga dwadzieścia groszy i mówi do mnie że odkupi, zaczęte Frugo. Kurwa co xD. Po pierwsze gdzie ja dostanę w pociągu między chroboszycami a pcimiem dolnym Frugo, po drugie mam ponad 3/4 butelki, to jest warte więcej niż jej miesięczna zapomoga od władz gminy halinów, a przynajmniej złotówkę. Pizda się patrzy na mnie i mówi "no daj pan to dziecku, niech mu pan odpuści". No kurwa, całe życie ustępuję staruchom i innym pizdokleszczom w imię zasady "starszym się ustępuje" a tu huj, kto jest starszy. Chyba że to jest jakiś niesamowity przypadek Johna Filemona a on ma tak naprawdę 80 lat. Stwierdziłem że huj, zaraz wysiadam, już wschodni to niech ma (inni pasażerowie już patrzyli na mnie jak na zwyrola, myślałem że nawet komarzyca zaraz przemówi ludzkim głosem jak w wigilię). Powiedziałem że wezmę jeszcze jednego łyka i mu dam żeby się nie zesrał w przedziale. Oblizałem cały ustnik, wziąłem jeden, najpotężniejszy łyk, tak że zostały typowe zlewki - za dużo żeby wyrzucić, za mało żeby wypić, i oblizałem jeszcze raz cały ustnik. Gówniakowi gula skoczyła do gardła na ten widok ale i tak się ucieszył że dostanie kolektywne piciu, huj że niewiele. Wziął i zaczął to pić, ubrudził mordę w mojej ślinie i przechylił z nadzieją na zaspokojenie pragnienia, niczym dziecko z sudanu którego starzy zbudowali wioskę 20 kilometrów od studni dzięki czemu zapierdalał z dziurawym baniakiem przez pustynie tylko po to aby teraz mieć możliwość zostać przyszłym mistrzem na 100 metrów dzięki wkurwionej matce.
Gówniak uspokoił się i kontynuował wylizywanie resztek napoju bogów z zakarmarków ustnika i nakrętki. Ja zacząłem pakować manele i kierować się do wyjścia bo już moja stacja. Tylko matka która podejrzliwie się na mnie patrzyła przez ostatnie dwie minuty na odchodne zapytała czy przypadkiem mam opryszczkę. Odpowiedziałem że przypadkiem mam i spierdoliłem drzwiami. Już z poziomu peronu zobaczyłem to co będę pamiętał do końca życia: matkę ocierająca brainowi pysk i wyrywającą mu butelkę od Frugo w akord towarzyszącemu temu łkaniu, paralityczną komarzycę tanczącą w rytm techno na swoim siedzeniu i wykrzywiajacą mordę w dziwnych grymasach, starą pizdę zanurzoną w fantazjach na temat nieodżałowanych kudłatych przyjaciół oraz studenta, dławiącego się ze śmiechu kanapką z podsuszaną krakowską, nie wiem czy rozśmieszonego całą sytuacją, czy może jakąś zabawną anegdotką zawartą w książce prof. borowika i łuby, zaleconej nam, studentom informatyki przez samego rektora pietruszko



Top tygodnia
Wysyłanie...