Wyświetlenia: 934 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:Mroziński

Leżę na tapczanie, a za ścianą ktoś płacze. Wstaję, wychodzę na balkon. Wspinam się na poręcz i skaczę na parapet obok. Przez otwarte okno widzę salon, a w nim sąsiadkę. Siedzi na kanapie z twarzą w dłoniach, a obok niej leży kot. Wchodzę do środka, zdejmuję kapelusz. Kłaniam się.
- Te łzy, ten żal - pytam. - To skąd?
- Kotek mi zdechł - odpowiada. - Stąd.
- Och.
Patrzę na kota. Leży na dywanie. Nie rusza się. Stwierdzam zgon.
- Na pewno potrafię panią pocieszyć - mówię. I zdejmuję palto.
- Nic mnie pocieszyć nie zdoła - płacze ona.
- Nic zgoła? - pytam. I zdejmuję marynarkę.
- Tylko mój kot - odpowiada. - Ale tylko on.
- Och.
Rozwiązuję krawat. Rozpinam mankiety.
- Pani pozwoli, że się przedstawię. Jestem Mroziński, tutejszy smok chiński.
- Klara Iwona - mówi zdumiona.
Siadam na kanapie. Za kolano ją łapię. Ona wstaje, wybiega. Myślę sobie:
- Och.
Ale zaraz wraca. Niesie w rękach futro. Z tygrysa chyba. Albo z bizona.
- Co to takiego? - pytam ją.
- Niech pan to założy - mówi ona.
- A cóż to za dziwnych wydarzeń splot?
- Niech pan to założy. I mruczy jak kot.
- Och.
Wstaję z kanapy. Zakładam futro. Śmierdzi okropnie starą, martwą nutrią.
- Tu zaszła pomyłka - mówię do niej. - Nie jestem kotem, już prędzej bizonem.
- Jesteś koteczkiem, jesteś pluszakiem. Zaraz zjesz rybkę mamusi ze smakiem.
I biegnie do kuchni, i wraca z talerzem. Patrzę się na nią i ciągle nie wierzę. A ona kładzie talerz na ziemi. A na talerzu makrela i szprot.
- Czy takie dania jadał ten kot?
- Tak, właśnie takie.
- Och.
Klękam na dywanie w skórze bizona i zjadam z talerza, co mi dała ona, moja sąsiadka Klara Iwona.
- Nie mogę już więcej - jęczę. - Bo skonam.
- Mamusia będzie niepocieszona.
Patrzę na kota martwego, grubego.
- Już wiem teraz, co cię zabiło, kolego.
A ona mnie bierze za kark na kolana. Głaszcze po głowie jak zakochana. Drapie za uchem i pod ogonem, pieści palcami rewiry kryjome.
- Kim jesteś? - pyta cicho Iwona.
- Twym kotem. Moja mamusiu szalona.
- Śpij teraz, koteczku - szepcze mi ona. - Jutro musimy iść do doktora.
- A po co? Ja jestem dobrego zdróweczka.
- Pan doktor obetnie ci, kotku, jajeczka.
- Ty chyba jesteś, kobieto, chora.
- Przykro mi taka jest kocia dola. A ty jesteś teraz mój nowy kot.
Zamknąłem oczy. Pobladłem.
- Och.



Top tygodnia
Wysyłanie...