Card image cap

S01E12 WOJNA PRZEJMUJE PAŁECZKĘ

Wyświetlenia: 1067 / 0 | Seria: Czterej jeźdźcy apokalipsy | Dodano przez:anon

Witam serdecznie, z tej strony, uwaga, WOJNA. Tak, nie przesłyszeliście się. Swoją drogą kocham ten głupi tekst Zarazy, „Witam, z tej strony znowu wasz kochany, narcystyczny i wiecznie naburmuszony Zaraza”. Szkoda, że w ostatnim czasie z niego zrezygnował, chyba wreszcie zrozumiał jak kretyńsko to brzmi xD Dobra, chyba przydałoby się wytłumaczyć co robię na blogu tego stulejarza. To w zasadzie całkiem zabawna historia i poczułem się w obowiązku powiadomić was, że nasz słodki grafoman nieprędko siądzie przed kompem. I nie, nie znalazł sobie loszki XD Czekajcie tylko chwilę, muszę sprawdzić na czym skończył pisanie. O, mam. „Widzicie, byłem zbyt pochłonięty sprowadzaniem Adolfa Hitlera z powrotem do piekła.” ohoho jak dramatycznie. No ale dobra, w sumie sytuacja rzeczywiście była nadzwyczajna, przejebane uczucie jak twój brat nagle zmienia się w Antychrysta, zdecydowanie nie polecam. Cholera, czym on jeszcze nie był, udawał Jezusa, potem dostał od niego darmową operację plastyczną i stał się tym całym Zwycięzcą. Wciąż każe nam siebie tak nazywać, ale cała nasza trójka ma na to wyjebane. Dobra, zapewne interesuje was co się stało po tym jak oderżnąłem Lucyferowi łeb (ale jestem zajebisty, nie?). No to rozsiądźcie się wygodnie bo postaram się wam to w miarę możliwości opowiedzieć. Miałem 3 z polaka w liceum, zanim zabiliśmy jego dwóch dyrektorów i musieliśmy spierdalać, także sory, że mój pisarski skill nie dorównuje Zarazie. Ale będę się starał, obiecuję. Oj zamknijcie te mordy, już zaczynam.
Okej, więc podczas gdy ja i Głód bohatersko rozprawialiśmy się z tą diabelską spierdoliną, Zaraza przeszedł całkowitą metamorfozę. Wyrosły mu takie fikuśne postrzępione skrzydła, a skóra na całym ciele przemieniła się w kurewsko twarde łuski. Głowa mu się wydłużyła, trochę jak u konia. Ach, teraz mi się przypomniały nasze wierzchowce, które zostawiliśmy w Czwartym Wymiarze... Dodatkowo oczy mu się powiększyły do wielkości kurzych jaj i zmieniły kolor na kurewsko jasną zieleń. Dobrze, że byliśmy zbyt zajęci niechcianym boskim synem i ominęła nas sama przemiana. Nie chciałbym tego oglądać.
Tak jak wspomniał już wcześniej Zaraza, Adolf Hitler, który spokojnie zdychał sobie na podłodze obok Śmierci, w jednej chwili stał się jego celem. Bo, tak w skrócie, zadaniem Antychrysta jest sprowadzanie dusz do Piekła, z dużym wyszczególnieniem tych, które z niego uciekły. Prawie taki Ghost Rider XD Ech, Głód mi zerka przez ramię i każe ograniczyć ilość „XD” do minimum bo Zaraza korzystał z nich w swoich wpisach bardzo sporadycznie. Dobra, niech będzie.
Tak więc nasza gwiazda rzuciła się nagle na Hitlera, a jedyną osobą, która mogła go przed tym powstrzymać był Śmierć. Ale tego nie zrobił, bo jak się okazało, pierdolnięcie tulipanem po łbie nie było słabością istoty, w którą przetransformował się Zaraza. Wręcz przeciwnie, uderzenie wkurwiło go jeszcze bardziej i w tym momencie wszyscy zobaczyliśmy, że w pakiecie z czarną skorupą na ciele i końskim łbem dostał również nową kończynę. Zamachnął się tym swoim kolczastym ogonem i pierdolnął Śmierć tak mocno, że ten poleciał parę metrów do tyłu i wylądował na fotelu DJa, który leżał obok z kulą w głowie. A już zaczynałem się zastanawiać czemu muzyka ucichła.
- Na waszym miejscu coś bym zrobił. I to szybko. – powiedział Jezus otwierając butelkę jakiejś japońskiej whisky.
Wtedy zrozumiałem, że jestem sam. Śmierć od ciosu stracił przytomność i drzemał sobie na DJowskim fotelu z głową na ramieniu, a Głód i Michał leżeli wyczerpani na krawędzi dachu, niezdolni do jakiegokolwiek ruchu.
- Może sam byś coś zrobił! – wydarłem się na Mesjasza. – Napraw kurwa Zarazę!
Tymczasem wspomniany delikwent powoli zbliżał się do niezdarnie czołgającego się po parkiecie zbrodniarza wojennego. Trudno powiedzieć kto był bardziej przerażony, ja czy sam Adolf.
- Ojciec mnie zabije, jeśli wam pomogę. – odparł Jezus i po krótkiej chwili dodał. – Znowu...
- A mój brat zaraz zabije...
- Kogo? Jednego z największych grzeszników ludzkości? – zaśmiał się Jezus rozlewając zawartość pełnej szklanki na wszystkie strony. – Dobrze mu to zrobi. Zresztą nie dacie rady go ukrywać na Ziemi w nieskończoność. Wierz mi, jest mi naprawdę przykro, ale z decyzjami Ojca nie ma dyskusji.
- Taaa... wiem coś o tym... – odparłem przypominając sobie okoliczności w których opuściliśmy Czwarty wymiar.
Zaraza/Antychryst w międzyczasie złapał Hitlera i najwyraźniej zamierzał dokonać sprowadzenia go z powrotem do Piekła w trybie natychmiastowym.
Nie wiedząc co robić rzuciłem się na ziemię i ze stosu demonich trucheł wygrzebałem rewolwer Zarazy. Pierwszy raz trzymałem go w ręce i muszę powiedzieć, że Śmierć naprawdę postarał się z tym prezentem. Nie sprawdzając czy w magazynku są jakiekolwiek kule, wycelowałem poczwarze w udo, licząc na to, że może nie jest odporna na broń palną. Spoiler – była. Plus jest taki, że mój przemieniony brat na chwilę stracił swoje zainteresowanie Hitlerem, który z przerażenia chyba zemdlał. Bosko.
- Jak to odkręcić?! – wydarłem się do Jezusa, który właśnie kończył kolejną butelkę, tym razem chyba jakiegoś kurewsko drogiego likieru.
- Nie potrafię ci pomóc. Ale mogę skontaktować się z kimś, kto ma pewien przedmiot, który być może rozwiąże ten, hmm, problem. – odparł.
- No to na co czekasz?! – wrzasnąłem, niezdarnie unikając ciosu Antychrysta. Cała sytuacja strasznie mi przypominała wydarzenia z placu św. Piotra, które miały miejsce w te wakacje, tylko, że tym razem to nie ja byłem opętany, tylko Zaraza, jeśli można było to w ogóle tak nazwać.
- Dobra, sekundę... O, mam. Halo, chciałbym zamówić portal do klubu Lux. Trzy osoby, w tym Antychryst. Co to znaczy, że za Antychrysta bierzecie poczwórnie?
- Portal...? Jezus, co ty odpierdalasz? – powiedziałem zasłaniając się przed uderzeniem ogona kawałkiem rozbitego stołu. Zanim dostałem odpowiedź, na środku sali otworzył się migoczący portal. Nie zastanawiając się zbytnio, ledwo żywy rzuciłem się w jego stronę.
Wszystko się rozmazało, a gdy otworzyłem oczy byłem na...
- ...Olimpie. Witamy. – powitała mnie Atena.
Leżałem na środku czegoś co wyglądało jak grecka świątynia z setkami kolumn i tak w sumie to tym właśnie było to miejsce. Wpadliśmy tu kiedyś z wizytą do Hermesa, Zaraza chciał mu podziękować za uratowanie życia w Watykanie.
Jako, że znajdowałem się na szczycie góry, na niebie nade mną nie było widać żadnych chmur, a za rzędami otaczających mnie kamiennych słupów rozciągały się kolejne budynki, bliźniaczo podobne do tego, na którego dziedzińcu leżałem.
- Kuuuurwa, od kiedy Jezus...
- ...ma kontakty z greckimi bóstwami? Cóż, od zawsze się przyjaźniliśmy i w miarę potrzeby sobie pomagamy. – wyjaśniła szybko Atena. – Apropos, gdzie jest ten przystojniak?
Dokładnie w tym momencie obok nas pojawił się Zbawiciel.
- No siema. – przywitał się z boginią mądrości. – Mamy problem.
Zaraza zmaterializował się zaraz obok.
- CZY TO JEST...?! – wrzasnęła Atena na widok Antychrysta. Wokół zaczynał się już zbierać gapiów ciekawych co się odpierdala w ich królestwie spokoju i nudy. Zdawało mi się, że wśród nich widzę Herkulesa, ale zaraz ktoś zasłonił mi widok.
- CZY CIEBIE POJEBAŁO?! SPROWADZASZ MI DO DOMU CHOLERNEGO ANTYCHRYSTA? CZY TY JESTEŚ...
- Spokojnie skarbie. – powiedział powoli Jezus, nie spuszczając zdezorientowanego Zarazochrysta z oczu. – Pamiętasz ten mały gadżecik, który kiedyś u ciebie zostawiłem?
- Masz... – wydukała Atena. – Masz na myśli Nóż?
- Owszem. Potrzebuję go tu. Szybko. – wskazał głową na monstrum za swoimi plecami, które najwyraźniej zamierzało odesłać wszystkich greckich bogów do chrześcijańskiego Piekła.
Jakieś pięć martwych bóstw później wróciła z błyszczącym ostrzem w dłoni i wręczyła je Jezusowi.
- Czemu to robisz? – spytała. – Gdyby twój ojciec się dowiedział...
- Jebać konsekwencje. – odparł hipis. – Zresztą to mój przyjaciel, nie zostawię go w takiej postaci.
- Czy przypadkiem to nie PRZEZ CIEBIE zmienił się w to gówno? – wtrąciłem się.
- Nie, to Michał...
- ...zadzwonił do Ciebie...
- ...a ja zadzwoniłem do Jana...
- ...który poleciał z tym do Stwórcy.
- Czyli sam widzisz, to wszystko wina Michała.
Byłem zbyt zmęczony, żeby się z nim kłócić.
Z namaszczeniem podniósł dziwaczny świecący nóż do góry.
- Jak to ma niby pomóc Zarazie...? – spytałem nie rozumiejąc co tu się odpierdala.
Nie odpowiedział tylko z całej siły rzucił tym scyzorykiem w Antychrysta, który właśnie zajadał się flakami jakiegoś pomniejszego bóstwa. Ostrze zanurzyło się w jego kolczastych plecach po samą rękojeść.
- Kurwa, przecież to go...
- Zabije. – uśmiechnął się Jezus. – Owszem. Za każdym razem, gdy zginie od świętego Noża, przybierze inną formę. Jedną z czterech. Zarazy, Zwycięzcy, Antychrysta, albo...
- Albo...? – spytałem w zamyśleniu patrząc na trzęsące się w drgawkach cielsko.
- Albo Mesjasza. – dodał niechętnie. – Ale nie mów mu tego, proszę. Nie potrzebuję konkurencji.
- Kurwa, to nie fair, czemu on ma najlepsze moce z naszej czwórki? – spytałem z pretensją.
Jezus spojrzał mi w oczy i wszystko wskazywało na to, że powie coś super mądrego i głębokiego.
- Widzisz... Chuj wie.

Chwilę później ocknąłem się na parkiecie klubu Lux. Obok mnie leżał nieprzytomny Zaraza, w swojej starej, pierwotnej formie śmiertelnego stulejarza. Wstyd mi to przyznać, ale prawie poryczałem się ze szczęścia. Obok leżało podarowane nam przez Atenę ostrze, o którym miałem zamiar powiedzieć mu jak tylko się ocknie. Wiedziałem, że pierwsze co zrobi to zacznie się nim dźgać do momentu aż nie przybierze formy Zwycięzcy.
Tymczasem Śmierć już się obudził i ziewając spojrzał na mnie, trzymającego na wpół żywego Zarazę. Chyba chciał coś powiedzieć, ale głowa opadła mu ciężko na DJową konsolę i po chwili w całym klubie jedynym słyszalnym dźwiękiem było urwane w trakcie naszej batalii z demonami Lucyfera, Hail the Apocalypse. Szkoda, że nie było nikogo, kto mógłby wychwycić tą ironię.
- Co to za apokalipsa bez Jeźdźców... – wyszeptałem pod nosem i pełen podziwu nad zajebistością własnych słów, dołączyłem do swoich zgonujących przyjaciół.
Card image cap



Top tygodnia
Wysyłanie...