Card image cap

S01E14 PRÓBNA MATURA

Wyświetlenia: 1175 / 0 | Seria: Czterej jeźdźcy apokalipsy | Dodano przez:anon

Bycie martwym staje się powoli moim hobby. Przeleżałem w łóżku dobry tydzień, a wciąż czuję się jakby potrącił mnie tir. Co chwila macam się po dupie i z ulgą stwierdzam, że nie mam ogona między pośladami. Powiem tak, jestem wdzięczny Wojnie, że zajął się moim blogiem pod moją „nieobecność”, ale z drugiej strony mam ochotę go wypatroszyć za wciskanie wam bzdur na mój temat. Głupi śmieć. Przynajmniej wiecie już dlaczego nasza czwórka trafiła na Ziemię i dlaczego Stwórca tak bardzo próbuje nam dopiec. Wszystko przez tą kupę mięśni i testosteronu. Ale nie mam mu tego za złe, zwłaszcza, że uratował mi dupę, kiedy wraz z Jezusem zabili to demonisko, które we mnie siedziało. Kurwa, brzmi to nieco dziwnie.
Jestem też wdzięczny Śmierci, który, podczas, gdy regenerowałem siły po tym co odjebało się w klubie Lux, opiekował się zarówno mną, jak i Wojną. Oczywiście na miarę swoich możliwości, od czasu do czasu przynosząc jakieś tabletki i inne syropy. Boję się spytać czym mnie nafaszerował, grunt, że zadziałało. To też w dużym stopniu zasługa naszego udomowionego Archanioła, który regularnie opatrywał nogę Wojny i dbał o to, żebym miał dogodne warunki do samotnej wegetacji w swoim pokoju. Opierało się to głównie na pouczaniu chłopaków, że puszczanie klasyków polskiego rocka na cały jebany regulator 24/7 to nie jest dobry pomysł. Ach, gdyby nie fakt, że stał się naszym ziomkiem wyłącznie przez małe oszustwo z mojej strony to napisałbym podanie do Jana o przydzielenie go na piątego Jeźdźca. Czasami boję się, że prędzej czy później przypomni sobie kim tak naprawdę jest i poderżnie nam gardła we śnie czy coś. Ale na razie nam to nie grozi i cieszę się chwilą, póki trwa.
I gdybyście się zastanawiali – tak, zabiłem się własnoręcznie Nożem pisanym z dużej litery jak tylko się obudziłem, by zamienić się z powrotem w Zwycięzcę. Bracia ubezpieczali mnie stojąc wokół z całym naszym arsenałem, na wypadek, gdybym znowu przybrał postać Antychrysta. Na szczęście wszystko poszło najlepiej jak mogło i teraz znowu siedzę przed klawiaturą, z nogami na biurku i chujem w dłoni, w swoim ulubionym ciele. It’s good to be back.
Kilka dni po tym jak się obudziłem przyszedł do nas podejrzany list. Był podejrzany głównie z tego względu, że nie mieliśmy pojęcia kto mógłby go przysłać, a po drugie to kurwa, kto jeszcze pisze papierowe listy? Z początku baliśmy się go otwierać, zwłaszcza, że był zaadresowany do całej naszej czwórki i wszystko wskazywało na to, że to jakiś nowy podstęp Kojtyły albo nawet samego Stwórcy. Więc na wszelki wypadek zamknęliśmy Śmierć w kiblu i poinformowaliśmy go, że wypuścimy go dopiero jak otworzy kopertę. Na wszelki wypadek odsunęliśmy się od drzwi, w razie jakby eksplozja była na tyle silna, żeby objąć również przedpokój. Jednak (niestety) w kopercie nie było żadnej miniaturowej bomby, ani nawet granatu. Jedynie kurewsko gruby plik kartek.
- Kurwa, czy Jezus znowu chwali się nam rozwiązanymi krzyżówkami? – spytał Wojna, zawiedziony.
- Wygląda jak pismo z urzędu. – stwierdził Głód biorąc kopertę do ręki. – Jezu, mam nadzieję, że to nie ZUS.
- Mam pomysł jak możemy się dowiedzieć o co chodzi. – powiedziałem z miną Sherlocka Holmesa, któremu ktoś podpierdolił fajkę.
Cała czwórka, włącznie z Adolfem, który przysłuchiwał się naszej rozmowie z fotela w salonie skierowała na mnie swoje spojrzenia.
- Może po prostu kurwa przeczytamy co jest tu napisane? – wyrwałem Głodowi cały plik i zacząłem czytać na głos. – Panowie Wojna, Zaraza, Śmierć i Głód... bla bla bla... liceum im... bla bla bla... matura próbna... bla bla bla...
- Czekaj, wróć. – powiedział Głód.
- Matura próbna. – powtórzyłem i zdałem sobie sprawę z tego co właśnie przeczytałem. – Przecież oni nas wyrzucili ze szkoły. Nie mówcie mi, że mamy tam wracać i pisać...
- Patrz, tu jeszcze pisze... – Śmierć wyciągnął mi z ręki jedną z kartek.
- Jest kurwa napisane! – warknąłem.
- ...że mamy się stawić na próbnej maturze z matmy w tą środę, albo unieważnią nam poprzedni rok...
Parsknąłem śmiechem.
- Czy oni naprawdę myślą, że pisanie jebanej matury to szczyt naszych marzeń w tym momencie? Kurwa, zapomniałem nawet jak wygląda ta szkoła.
Wojna mruknął coś pod nosem. Od czasu do czasu pojawiał się w „naszym” liceum, żeby odebrać Agatę z lekcji, albo narysować kutasa na lusterku w kiblu i jako jedyny z nas, mniej więcej był na bieżąco z tym co się dzieje. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się na przykład, że nowy dyrektor jest pizdą jakich mało i to pewnie przez niego wciąż byliśmy wpisani do rejestru uczniów. Zważywszy na to, jaki los spotkał dwóch poprzednich dyrektorów, woleliśmy się już tam nawet nie pokazywać. Plus, nie mieliśmy żadnych sensownych powodów, by to robić. Poza oczywiście Wojną, który teraz chrząknął znacząco, dając nam do zrozumienia, że znowu chce nas w coś wkręcić.
- Wiecie... W sumie to fajnie byłoby mieć maturę... Ta próbna będzie dobrą okazją, żeby się sprawdzić... – mruknął pod nosem. – Bo wiecie...
- JESTEŚ PIERDOLONYM JEŹDŹCEM JEBANEJ APOKALIPSY. – wydarł się nagle Adolf, który właśnie dopijał resztki z naszego schowka na alko. – Po chuj ci zdana matura, skoro zaraz będzie koniec świata, a wszystko pójdzie się jebać?
Wszyscy przyznaliśmy mu rację.
- Czy ja wiem czy zaraz... – bąknął Wojna, a kwadrans bezsensownej kłótni później wiedzieliśmy już, że za nic nie wybijemy mu z głowy tego idiotycznego pomysłu.
Skończyło się jak zawsze.

- Ja pierdolę, nie wierzę, że to robimy. – powiedział Głód poprawiając krawat.
Siedzieliśmy przed salą, czekając aż wejdzie nauczyciel i rozda nam te cholerne świstki papieru.
- Wciąż nie wiem po co się tak wystroiłeś. – stwierdził Wojna w najbardziej casualowej koszulce jaką znalazł w domu. – To tylko próbna...
- JA CHCĘ ZABIJAĆ DEMONY, WALCZYĆ ZE STWÓRCĄ I KOJTYŁĄ, CHCĘ BALOWAĆ CAŁYMI DNIAMI, CHCĘ... spełniać swoje marzenia i być wartościowym człowiekiem. – spuścił nagle z tonu, kiedy podeszła do nas nauczycielka i obrzuciła go spojrzeniem godnym Meduzy.
Pół godziny później stwierdziłem, że zejście na Ziemię to był najgorszy pomysł na świecie.
- Po chuj te dzieciaki to robią? – szepnąłem do Śmierci, który siedział w ławce obok.
- Strzelam, że one też nie mają pojęcia.
Jeszcze raz przejrzałem arkusz, który przede mną leżał. Byłem święcie przekonany, że nie jestem tak beznadziejny z matmy, ale autor tego gówna ewidentnie chciał mi udowodnić, że się myliłem. Kurwa mać. Wyciągnąłem słuchawki i dyskretnie wsadziłem je sobie w uszy. Włączyłem losową plejlistę i zamknąłem oczy, wyobrażając sobie, że wreszcie nadeszła Apokalipsa. Może powinienem po prostu wyjść? W zasadzie byliśmy tu tylko przez nasz braterski pakt „gdzie jeden tam wszyscy”, ale kurwa... Patrząc na setki liczb latających mi przed oczami nagle zapragnąłem wrócić do Piekła.
Spojrzałem na braci, rozrzuconych po klasie i po ich minach poznałem, że również woleliby dać się zgwałcić Kojtyle niż tu być.
Z początku zignorowałem całkowicie jegomościa siedzącego w kącie, zakładając, że to ktoś z komisji czy innego gówna. Wyglądał jak pierdolony hitman, z tą swoją błyszczącą łysinką i w eleganckim garniturku. I w zasadzie już po samym wyglądzie powinienem był się domyślić, że będą z nim kłopoty. Jak zwykle nie uczę się na błędach. Zresztą jak cała nasza czwórka.
Ale póki co byłem zbyt zajęty użalaniem się nad sobą i nuceniem pod nosem największych hitów Tenacious D. Kątem oka zobaczyłem jak Głód oddaje nauczycielce swój arkusz, a chwilę później usłyszałem stłumiony dźwięk trzaskających drzwi. Nigdy nie był przesadnie ambitny. Stwierdziłem jednak, że nie pójdę na łatwiznę i nie dam się pokonać paru stronom zapisanymi chińskimi znaczkami.
Myśl Zwycięzca, myśl. Odpowiedzi do zadań, to wszystko czego ci trzeba, odpowiedzi... Kto może znać odpowiedzi? Kto zna WSZYSTKIE odpowiedzi? Pierdolnąłem się w twarz otwartą dłonią. Zważywszy na to, że siedziałem w ostatniej ławce mogłem dyskretnie napisać do Jezusa z prośbą o podesłanie rozwiązań. Ja pierdolę, jak mogłem na to nie wpaść wcześniej. Chwyciłem za telefon i ukradkiem sfotografowałem cały arkusz. „Wiadomość wysłano”. Bosko. Teraz pozostało mi tylko czekać na odpowiedź.

Minęło dziesięć minut.

Minęło pół godziny.

Minęła godzina.

Wciąż zero odzewu. Kurwa Jezu nie opuszczaj mnie w tej ciężkiej chwili, błagam. Pot leciał mi z czoła strumieniami i mimo, że gdzieś tam pod czaszką latała mi myśl, że i tak te parę kartek nie ma żadnego znaczenia, to serce biło mi jak pojebane. Musiałem wymyślić coś innego. Wsadziłem rękę do kieszeni i wymacałem moją ostatnią deskę ratunku.
Podobno jedną z form, które mogę przybrać jest Mesjasz. Żaden z nas nie wiedział co to może znaczyć, ale nadeszła chwila, by się przekonać. Wsadziłem sobie ostrze Noża do mordy i pierdolnąłem parę razy łbem o ławkę. Dopiero za dziesiątym poczułem, że odpływam. Coś mną szarpnęło, wszystko się rozmazało, a potem...
- Kurwa mać, Zaraza co ty odpierdalasz? – odezwał się znajomy głos. Dopiero wtedy zczaiłem, że te słowa wyszły z moich własnych ust. Spojrzałem w dół i zrozumiałem.
Zmieniłem się w Jezusa. Teraz wreszcie dotarło do mnie, czemu tak niechętnie wspomniał Wojnie o tej postaci. Dosłownie wszedłem w ciało Chrystusa ( ͡° ͜ʖ ͡°). Ale on wciąż nad nim panował.
- Oj zamknij ryj, potrzebuję pomocy z maturą z matmy. – powiedziałem spokojnie.
Dopiero wtedy ogarnąłem, że nauczycielka patrzy się na mnie z przerażeniem.
- Kolega ma schizofrenię. – uspokoił ją Śmierć, ale po jego minie widziałem, że również nie ma bladego pojęcia co się ze mną dzieje. Ba, ja sam nie miałem.
- Czy ciebie do reszty pojebało? – warknął Jezus moim głosem. – Czy ty wiesz w jak ważnym momencie mnie ściągnąłeś? Przygotowywałem się do ponownego zejścia na Ziemię.
- Bywasz tu co piątek. – odpowiedziałem kierując wzrok na arkusz. Zabawne było się dzielić swoim ciałem, wbrew temu jak dziwacznie to brzmi.
- Spierdalaj, nic dla Ciebie nie robię. Radź sobie sam jak taki mądry jesteś. – odparł zbuntowany Zbawiciel i tupnął moją nogą.
W tym momencie łysy jegomość siedzący w kącie wreszcie ujawnił swoją prawdziwą tożsamość. Odwróciłem głowę i zobaczyłem jak powoli rusza w moim kierunku. Wojna i Śmierć również dostrzegli zbliżające się niebezpieczeństwo i obaj zacisnęli ręce na swoich ukochanych broniach. Wciąż się zastanawiam jak udało im się przemycić tak olbrzymie narzędzia mordu na próbną maturę. I pomyśleć, że tym dzieciakom to nawet telefony zabierali...
Przełknąłem ślinę i szepnąłem do Jezusa:
- Masz ochotę na małą walkę?
- Jaką walkę? – zdziwił się.
- Ten koleś to pewnie pierdolony demon. Albo jakiś święty zesłany przez Boga. Albo...
- TADEUSZ SKURWYSYN, KOMISJA CENTRALNA CKE. – odezwał się nagle upiorny głos. – PROSZĘ ODŁOŻYĆ ARKUSZ I WYJŚĆ Z SALI. PAŃSKA PRÓBNA MATURA ZOSTAJE OFICJALNIE UNIEWAŻNIONA.

Nie potrafię stwierdzić co mnie bawi bardziej, pismo, które przyszło do nas następnego dnia, informujące o tym, że moja próbna matura została unieważniona przez, cytuję, „umyślne samobójstwo”, czy pierwsze strony gazet, na których przez parę następnych dni można było przeczytać artykuł zatytułowany „Licealista popełnia samobójstwo podczas matury próbnej z matematyki na poziomie podstawowym”. A pod spodem, śliczne zdjęcia z kamery szkolnej, przedstawiające mnie, ze słuchawkami w uszach, wsadzającego sobie Nóż do ust i z całej siły uderzającego łbem o ławkę w rytm We will rock you Queenów.
Card image cap



Top tygodnia
Wysyłanie...