Card image cap

S01E18 PRZEDWIECZNY

Wyświetlenia: 1059 / 0 | Seria: Czterej jeźdźcy apokalipsy | Dodano przez:anon

Pech chciał, że tego samego dnia, gdy mieliśmy wyruszać nad morze, by wreszcie zrobić użytek z Necronomiconu, ktoś zapierdolił multiplę Wojny. Znaczy może po prostu ją odholowali, w sumie to stała na podziemnym parkingu w jednej z okolicznych galerii handlowych już od dłuższego czasu. W każdym razie efekt był taki, że zostaliśmy bez żadnego środka transportu i motywacji do dalszej egzystencji.
- KURWA MAĆ. – Wojna jak zawsze trafnie oddawał powagę sytuacji. – JA SIĘ PYTAM, JAK DO CHUJA PANA MOŻNA ZAJEBAĆ PIERDOLONĄ MULTIPLĘ?! KURWA PIERDOLONĄ MULTIPLĘ!
Dość niefortunnie się złożyło, bo parę tygodni wcześniej Głód rozjebał swoją w jakimś karambolu w centrum miasta. Twierdził, że to nie jego wina, ale nie sądzę, żeby rodziny szesnastu ofiar śmiertelnych się z nim zgodziły. No i pozostawał jeszcze motocykl Śmierci, ale on był w stanie pomieścić tylko dwie osoby. Szybka matematyka pomogła nam zrozumieć, że to o trzy za mało. To znaczy, hej, Michał zawsze mógł polecieć na tych swoich wielgachnych archanielskich skrzydełkach, mało tego, mógł nawet zabrać kogoś ze sobą, ale i tak zostawała nam jedna osoba.
- Ja zostanę. – stwierdził Wojna, kiedy już się trochę uspokoił. – Spróbuję zrobić mały risercz czy coś. W sumie to chętnie wpierdolę Thorowi po raz kolejny i może nawet powie mi coś więcej niż ostatnim razem. Na przykład w jaki sposób Kojtyła został władcą Piekła czy coś w tym stylu. Tylko najpierw musiałbym go znowu odszukać... Hmmm pewnie już się uwolnił z mojego improwizowanego krzyża...
- Na pewno? – spytałem widząc jego niepewną minę. – Możemy zawsze wynająć busa albo...
- Nieee, nie ma co. Bawcie się dobrze. – to mówiąc, pomachał nam na pożegnanie i ruszył w stronę najbliższego pubu. Ciekawi mnie ile tam siedział zanim go wyjebali.

Gdybyście pytali – tak, spróbowaliśmy użyć Noża, żeby skontaktować się z Jezusem, ale nic z tego nie wyszło. Najwyraźniej był tak odcięty od świata, że nie dało się nawiązać między nami żadnej więzi. Kolejne próby kończyły się tylko przemianą w Antychrysta lub Zwycięzcę. Żadna z tych dwóch form nie była mi na razie potrzebna. Kto by pomyślał, że mając możliwość przybrania postaci przystojnego chłoptasia będę wolał pozostać w formie pryszczatego stulejarza. A jednak.
Musieliśmy więc polegać tylko na informacji, którą Wojna wyciągnął z Thora - że Kojtyła nawiązał kontakt z Przedwiecznymi. Były to dość niepokojące wieści, ale przynajmniej dawało nam to jakiś punkt zaczepienia.

Kilka godzin później stanęliśmy na plaży w Ustce. Trochę żałowałem, że zgłosiłem się na ochotnika, żeby polecieć z Michałem, łapy bolały mnie jak diabli, ale przynajmniej ładne widoczki były. No i do tego wiało jak skurwysyn. Na szczęście Głód i Śmierć nie zostali specjalnie w tyle i za jakieś pół godziny do nas dołączyli. Mogliśmy wreszcie zacząć zabawę.
Ale wtedy dotarło do nas coś wyjątkowo niepokojącego.
- Eeeee... Czemu morze jest czerwone...? – spytał nieśmiało Michał.
- To krew. – stwierdził Głód oblizując palec. – Albo gdzieś niedaleko rozpierdolił się jakiś wampirzy Tytanik, albo kończy nam się czas...
- Najpierw deszcz żab, teraz krwawe morze. Prawie jak plagi egipskie.
- Kojtyła nie wie co robi, pewnie nawet nie ma pojęcia o pieczęciach. – stwierdził Śmierć.
Dokładnie w tym momencie z nieba lunął deszcz krwi.
- Kurwa. – stwierdziłem. – Dajcie szybko Necronomicon, załatwmy to szybko i wracajmy do Wojny.
Zapadła cisza.
- Który z was wziął Necronomicon...? – spytałem ostrożnie.
Chociaż raz Głód i Śmierć byli zgodni.
Kiedy parę godzin później Michał wrócił do nas z tą przeklętą księgą, cała nasza trójka była naprawdę solidnie napierdolona. Kto by pomyślał, że w portowym barze mają tak zajebisty bimber.
- Dej mie to. – powiedział Głód i otworzył księgę w randomowym miejscu. – O, to chyba to.
Zapluł przy tym całą stronę, tak, że nie dało się z niej zupełnie nic odczytać. Nie zniechęciło go to jednak do spróbowania. (kwestie w nawiasach kwadratowych to tłumaczenie z mowy Przedwiecznych)
[- PRZYBĄDŹ O WIELKI] kurwa mać ale miee napierdala gardło coś [EDWIECZNY, ISTOTO] echu echu [OŚ TAM COŚ TAM.] – wydukał. – NO WYŁAŹ KURWA Z TEGO MORZA.
- Wiesz co, nie jestem do końca pewien czy to tak szło... – stwierdziłem wpierdalając solone paluszki zakupione w pobliskim sklepiku z pamiątkami.
- Zamknij ryj.
- Sam się zamknij, chuja przyzwiesz nie Cthulhu.
- Twoją starą chyba.
- Chyba twoją kurwa.
Ta urocza wymiana zdań wciągnęła nas tak bardzo, że nie zauważyliśmy olbrzymiej fali, która chwilę później pierdolnęła w całą naszą czwórkę. Kiedy wreszcie wyczołgaliśmy się z tej krwistej powodzi, coś przysłoniło nam księżyc i wyciągnęło do nas wielgachne łapy.
- Kurwaaa i co? Mówiłem, że zadziała. – powiedział radośnie Głód i odwrócił się w stronę giganta. [- SIEMA KURWA.]
[- CZEGO KURWA CHCECIE?] – zirytował się Cthulhu podnosząc nas do góry. [- NAWET POSPAĆ SPOKOJNIE NIE MOŻNA. NAJPIERW TEN MAŁY GRUBAS Z KREMÓWKAMI, A TERAZ JEŹDŹCY AKOPALIPSY. KTO BĘDZIE KOLEJNY, KRZYSZTOF IBISZ?]
[-MY WŁAŚNIE W TEJ SPRAWIE] – wtrąciłem się, jako że zaczynałem już powoli trzeźwieć. Zimny prysznic naprawdę potrafi zdziałać cuda. [- W SENSIE, W SPRAWIE TEGO GRUBASKA. TO NASZ ZNAJOMY I CHCIELIŚMY SPYTAĆ CZY WIESZ MOŻE GDZIE JEST TERAZ...]
Cthulhu potrząsnął mackami i spojrzał na błyszczący księżyc. Była naprawdę zajebista pełnia.
[- CHCIAŁ TYLKO, ŻEBYM OBJAŚNIŁ MU KILKA WERSETÓW Z NECRONOMICONU. GŁÓWNIE PRAKTYCZNE WYKORZYSTANIE MAGII PRZEDWIECZNYCH. ZAPŁACIŁ DOŚĆ HOJNIE, NIE MAM POJĘCIA, GDZIE MÓGŁ SIĘ UDAĆ, ANI CO PLANUJE.]
[- TO AKURAT WIEMY. APOKALIPSĘ.] – powiedział Śmierć wycierając sobie twarz. [- TO WŁAŚNIE PRZEZ NIEGO WODA W MORZU ZMIENIŁA SIĘ W KREW.]
[- WIĘC CZEMU SIĘ NIE CIESZYCIE? PRZECIEŻ WŁAŚNIE NA TO CZEKACIE, CZYŻ NIE?] – monstrum delikatnie usiadło na plaży, nie wypuszczając nas jednak z dłoni.
[- NIE DO KOŃCA, TEN ŚMIEĆ PORWAŁ JEZUSA I NASZYCH... A ZRESZTĄ, JEBAĆ. NIEWAŻNE.] – rzuciłem. [- BYŁ Z KIMŚ CZY PRZYSZEDŁ SAM?]
[- CÓŻ, TOWARZYSZYŁA MU DZIWNA KOBIETA.] – zamyślił się Cthulhu. [- WYGLĄDAŁA JAKBY DOSŁOWNIE SEKUNDY DZIELIŁY JĄ OD ZGONU, CAŁA BLADA I... A, MIAŁA JESZCZE WYTATUOWANĄ RÓŻĘ NA PRAWEJ PIERSI.]
Zanim cokolwiek zdążyliśmy zrobić, Śmierć poleciał w dół z okrzykiem przerażenia.

Jak się okazało, bimber ma też zastosowanie trzeźwiące, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi.
- Kurwa mać, pojebało was? – Śmierć zerwał się z ławki, krztusząc się i przecierając oczy. – To jest pierdolony kwas. Ała.
Głód uśmiechnął się, dumny ze skuteczności swojego pomysłu.
- Co ci tam odjebało? – spytałem dopijając zawartość butelki. – Spierdoliłeś się z łapy Cthulhu i prawie rozjebałeś sobie łeb o skały. Miałeś niezłego farta.
- Chodzi o tą loszkę, mam rację? – Głodowi odpalił się tryb Szerloka. – Prawie zesrałeś się w gacie, gdy o niej wspomniał. Kto to jest?
- Ja... – wyjąkał Śmierć. – Ja nie wiem, to nie...
W tym momencie musiałem przerwać mu na chwilę te żałosne tłumaczenia.
- To są chyba jakieś pierdolone jaja...
- Co jest? – spytał Głód i podążył za moim wzrokiem. – O kurwa.
Na pobliskim pomoście siedziała sobie para nastolatków. Ta sama, którą widzieliśmy w kawiarni. Nie miałem wątpliwości, że to oni, byli nawet tak samo ubrani.
- O ja pierdolę. – wydukał Śmierć. – Chyba jednak miałeś rację Zaraza, to nie może być kurwa przypadek.

- Dobra, krótka piłka, kim wy do kurwy nędzy jesteście? – jako, że nie było wśród nas Wojny, musiałem przejąć inicjatywę w byciu najbardziej delikatną i subtelną w języku osobą na tej planecie.
- O, hej Zaraza. Cześć Śmierć, siemanko Michał. Hejka Głód. – uśmiechnęli się sztucznie.
- Nie podoba mi się to. – stwierdził Michał. Może powinniśmy...
- Uciekać? To interesujące, nie sądzisz Adamie? – powiedziała dziewczyna.
- Owszem, na pewno ciekawsze od ciągłego gadania. – stwierdził Adam. – Zero walki, zero zabijania demonów albo aniołów... Nuuuda.
Wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia.
- Tak, wraz z Ewą śledzimy was od samego początku. To znaczy od kiedy zeszliście nad Ziemię. – kontynuował chłoptaś. – Niesamowicie angażująca rozrywka. Wiecie, że byliśmy z wami w klasie w liceum? Wątpię, że zauważyliście, w końcu byliście zbyt zajęci zabijaniem dyrektorów i wyrzucaniem nauczycieli przez okna hehe.
- Czego chcecie...? – spytał powoli Śmierć.
- Rozrywki. – powiedziała Ewa. – Widowiska. Krwi. Akcji. Was.
- To jest pojebane. Jesteście po prostu jebanymi stalkerami. – podsumowałem.
- NIE! POJEBANE JEST TO, ŻE OD JAKIEGOŚ CZASU SIEDZICIE NA DUPSKACH. – Ewa nagle wpadła w furię. – WASZA ŻAŁOSNA POTYCZKA Z THOREM I ODYNEM? PHI. GWAŁT POD POSTACIĄ ANTYCHRYSTA? LITOŚCI. POKAŻCIE NAM COŚ NAPRAWDĘ INTERESUJĄCEGO. JAK BITWA NA PLACU ŚW PIOTRA, JAK WALKA W KLUBIE LUX, JAK...
- Zamknij mordę. – przerwałem jej i sięgnąłem po rewolwer. Z przerażeniem zorientowałem się jednak, że nie ma go w mojej kieszeni.
- Tego szukasz? – uśmiechnął się Adam i pomachał mi moją bronią przed oczami. – Możemy zrobić tak – ja oddam ci twoją zabaweczkę, a wy otworzycie tu na plaży kilka portali, nieważne czy piekielnych czy niebiańskich. Popiszcie się, zróbcie nam niezapomniane szoł, a damy wam spokój. Na chwilę.
- Mam lepszy pomysł. Ty possiesz mi chuja, a ja spuszczę ci się do mordy. – powiedziałem i zamachnąłem się biczem, który Głód dyskretnie podał mi za plecami.
- Dzięki piękne. – uśmiechnąłem się szyderczo, podnosząc upuszczony przez Adama rewolwer i dałem znak Cthulhu.
Olbrzymia pięść z ogromną siłą pierdolnęła w molo, miażdżąc dwójkę naszych nowopoznanych znajomych. Całą naszą czwórkę zasypał deszcz drzazg i odłamków pomostu. Nie mówiąc już o pierdolonej burzy piaskowej, wywołanej przez gwałtowne uderzenie.
- No, to możemy już chyba wracać do Wojny. – uradował się Archanioł Michał.
- A potem? – spytał Śmierć otrzepując się z drzazg.
- A potem Piekło. – dodał Głód.
Podszedłem do olbrzymiej dziury, która jeszcze chwilę temu była plażą i spojrzałem w dół. Do moich uszu dobiegły krzyki torturowanych dusz, a w nosie zakręciło się od siarki.
- Chyba przez przypadek odkryliśmy drogę na skróty. – uśmiechnąłem się radośnie, uzupełniając magazynek rewolweru.
Card image cap



Top tygodnia
Wysyłanie...