Zima w Chicago
Wyświetlenia: 569 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon
>Mieszkam w USA w Chicago, bo stwierdziłem, że nie będę żył jak jakiś Polak robak.
>Wstałem z łóżka jak co ranek.
>Lecz kiedy postawiłem pierwszą nogę na podłodze i poczułem, jak mi zwiało chłodem.
>Co jest kurwa?
>Wyszedłem na balkon i dostałem pierdolca.
>Wszędzie najebane śniegu, a temperatura wynosiła wtedy -22°F
>-30°C w nie upośledzonej skali temperatury.
>Wpierdoliłem się z powrotem do środka, bo zacząłem odczuwać jak, odmarzają mi sutki.
>Po chwili wróciłem już do mojej rutyny dnia.
>Wysrałem się.
>Założyłem coś ładnego.
>Zjadłem śniadanko.
>Pojeździłem na ręcznym.
>Jeszcze musiałem wyrzucić śmieci.
>Ja jebe, jak niby mam wyjść przed dom?
>Ubrałem 3 swetry, 2 pary skarpet i kurtkę.
>Kurwa nie mam kozaków ani innych butów zimowych.
>Kruci moje er dżordany będą mokre od śniegu.
>Trudno yolo.
>Zbliżyłem się powoli do drzwi.
>Pociągnąłem za klamkę.
>Wypierdoliłem niczym Kubica i zajebałem śmieciami o chodnik.
>W tym czasie obok mnie rozbiła się wielka lodowa kula.
>Co jest do chuja?
>Było to zamarznięte ptasie gówno.
>Jebana zima!
>Nim się obejrzałem zaczęło piździć, jak w Kieleckiem.
>Nie zdążyłem już wrócić do środka.
>Moje stawy, kości, mięśnie, wszystko zamarzło.
>Stałem w miejscu jak jebana rzeźba lodowa.
>Mijały godziny, odmroziłem sobie prawie wszystko.
>Lecz nie czułem żadnego bólu, ani zimna.
>Zacząłem zamieniać się w bryłę lodu.
>W Chicago nastała pierdolona epoka lodowcowa.
>Co najdziwniejsze nie straciłem świadomości.
>Widziałem cały czas, co się dzieje.
>Mijały dni, tygodnie, lata.
>Zobaczyłem jak jakiś mamut, tygrys i leniwiec, zapierdalają z dzieckiem.
>Jacyś randomowi ludzi nakurwiali kamieniami w dinozaury.
>Ogółem pojebane akcje.
>Kolejne parę lat później, zacząłem odczuwać odwilż.
>lód powoli topniał.
>O kurwa będę wolny.
>Nagle ni z gruchy, ni z pietruchy, w moją lodową pokrywę wbił się wielki żołądź.
>Co jest?
>Wskoczyła na mnie również wielka szablo zębna wiewiórka.
>Zaczęła nakurwiać w owoc.
>wyjęła go.
>Lód zaczął pękać.
>Dziena wiewiór uwolniłeś mnie, pomyślałem.
>moja pokrywa pierdolnęła na pół.
>Ja razem z nią.
>Umarłem.
>SCRAT TY KURWO JEBANA!