kibole
Wyświetlenia: 1892 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon
Zaczęło się lata temu, jakoś w licbazie. Akurat był dzień meczowy, a ja wracałem z czteropakiem EB do domu, kiedy to zostałem zaczepiony przez trzech rycerzy ortalionu. Odziani byli w jednolite barwy plemienne i dumnie nieśli proporce swego szczepu. Zastąpili mi drogę, a największy z nich głosem niższym niż połączone IQ całej trójki zapytał:
- Te kurwa, ty za kim jesteś?! Mów, kurwa!
No nie powiem, okoliczności spowodowały, że z miejsca się obsrałem. W tamtym momencie jednak bardzo pomocna okazała się moja znajomość heraldyki osiedlowej, dzięki której bezbłędnie rozpoznałem do jakiego klanu przynależą owi dzielni wojowie. Z pewną dozą samozadowolenia – pomimo stresu i pełnych spodni – podałem im nazwę klubu i zauważywszy uśmiech na ich twarzach, nieco się rozluźniłem.
Jakież było jednak moje zdumienie, gdy rzucili sztandary na ziemię i rozpięli swe zbroje, spod których wyłoniły się koszulki przeciwnego zespołu. Nie zdążyłem zbyt długo nadziwić się finezji tej perfekcyjnie przeprowadzonej operacji false flag, gdyż już po chwili leżałem na ziemi bity, kopany i lżony.
W wyniku ataku straciłem 2 zęby, prawie nową (bo niespełna roczną) Nokię, portfel i czteropak EB. Co jednak było najgorsze w tym wszystkim, utraciłem szacunek do samego siebie i poczucie własnej wartości. Opuścił mnie również mój ówczesny chłopak. Tak, jestem pedałem. Jak później się przekonacie, okazało się to dość powszechne w środowisku kiboli, a nawet pomocne w mojej karierze w chuligance, ale jeszcze do tego dojdziemy.
Po takim wydarzeniu pewnie zamknąłbym się w sobie, przestał wychodzić z domu i jeszcze przed 30-tką został typowym piwniczanym przegrywem ze stulejką i zakolami, ale to były wczesne lata 90. i nie miałem nawet komputera, a co dopiero Internetu, więc gdzie indziej musiałem szukać ujścia dla całej frustracji, jaka we mnie narastała.
Postanowiłem więc, że się zemszczę; że będę mścić się na każdym przedstawicielu tych ulicznych podludzi, jakiego tylko uda mi się dopaść. Upokorzę każdego kibola i całe ich środowisko. Żeby zwiększyć swoje szanse w potencjalnym starciu, zapisałem się na siłownię i zajęcia z jew-jitsu, czy jak to się pisze, by zamienić się w chodzące narzędzie wpierdolu. Zacząłem też oczywiście chodzić na mecze. Szybko nauczyłem się wszystkich ich prymitywnych przyśpiewek i dołączyłem do młyna, a dzięki niezwykłej pojemności mojego anusa, potrafiłem wnieść na stadion naprawdę sporo rac, czym zyskałem sobie szacunek nawet najmocniej przecwelonych członków starszyzny plemiennej. #pdk
Gdy tylko stałem się szerszy niż wyższy i zdobyłem czarny pas w jew-jitsu, zacząłem brać udział w ustawkach, gdzie od samego początku wyróżniałem się na tle moich nowych „kolegów”. Napędzany złością i nienawiścią napierdalałem swoich przeciwników ile wlezie, nie szczędząc przy tym rąk, nóg ani narzędzi: pałek, kastetów, stalowych rurek czy zwykłych kijów. Mało znanym faktem jest to, że czasem, po niektórych ustawkach zwycięska ekipa ma prawo do zatrzymania „jeńców” z przegranej ekipy na kilka godzin, przeważnie do wieczora i cwelenia ich ile wlezie. Tak dopadłem jednego razu moich byłych oprawców, którym z nawiązką odpłaciłem za doznane krzywdy. Byłem więc spełniony w każdym niemal wymiarze, lecz mimo to moja zemsta wciąż pozostawała nienasycona. Albo też, czego wówczas nie chciałem przyznać przed samym sobą, zaczęło mi się to podobać i po prostu dobrze się czułem wiodąc żywot kibola. Ten półświatek stawał się moim światem, a te tępaki wokół mnie naprawdę stawały się moimi kumplami, z którymi dzieliłem różne pojebane przygody, jeździłem w dalekie podróże i nie raz, nie dwa siedziałem na dołku.
Ani się obejrzałem, a wkręciłem się w pozostałe typowo kibolskie aktywności, takie jak handel narkotykami, wymuszenia i rozboje, kradzieże samochodów, pobicia na zlecenie (bez zlecenia zresztą też) czy pilnowanie burdeli. W Polsce w tym czasie o pseudokibicach robiło się coraz głośniej i wkrótce na mieście rozeszła się nowina, że jakiś dziennikarz z lokalnej (a plotka mówiła, że podobno nawet ogólnopolskiej!) stacji chce zrobić reportaż o pseudokibicach. Od razu wiedziałem, że to jest to. Sława jaka na mnie spłynie po takim wywiadzie usadowi mnie na zawsze w panteonie największych kibolskich gwiazd obok takich legend jak Staruch, Kelner, Misiek czy Fornal. Starszyzna uznała, że świetnie się do tego będę nadawał, ponieważ jako jedyny z wysoko postawionych ultrasów posiadałem zdaną maturę i nikt lepiej ode mnie nie przekaże na antenie romantycznej historii o poświęceniu dla idei i walce o rycerskie wartości, którymi w swoim życiu kieruje się każdy kibic. Oczywiście nie omieszkali przy tym udzielać mi dobrych rad, o czym i jak opowiadać:
- Pamiętaj młody, dużo o miłości do piłki i do drużyny!
- Nie zapomnij o lojalności i że braci się nie traci! Jebać tych, co rozpruli się na psiarni!
- Zawsze i wszędzie policja jebana będzie!
- Trzymaj gardę, pieści twarde!
Umówili mnie z dziennikarzyną i wysłali razem z kilkoma największymi zakapiorami, jacy akurat nie siedzieli w więzieniu. Większość z nich po usłyszeniu nominacji zaczęło nowe cykle z teściem na siłowni, żeby jak najlepiej prezentować się w telewizji. Dołóżcie do tego oryginalne dresy największych marek, nowe buty, kominiarki w barwach klubowych i możecie sobie wyobrazić, jak dumnie prezentowaliśmy się tego wieczoru. Łącznej długości naszych zakazów stadionowych dorównywała tylko suma długości kutasów, jakie wielu z nas przyjęło w pudle i po ustawkach, by dojść tak daleko w swoim życiu. A gdy zobaczyła nas ekipa telewizyjna, to po ich twarzach widziałem, że ze strachu obsrała się zupełnie tak, jak ja, gdy pamiętnego dnia oberwałem wpierdol od podobnych sobie i...
I właśnie to wspomnienie spowodowało, że nagle coś się we mnie zmieniło. Przypomniałem sobie, po co tak naprawdę tu właściwie jestem. Po co poświęciłem poprzednie życie i zostawiłem za sobą szanse na lepsze jutro. Uświadomiłem sobie, że teraz oto nadeszła wiekopomna chwila, w której z całym rozmachem mogę zrealizować swój pierwotny cel. Że moja zemsta tylko wówczas będzie dokonana i że stanie się podczłowiekiem nie pójdzie na marne, jeśli skompromituję kibolskie środowisko bardziej, niż ktokolwiek inny na Ziemi. Wiedziałem już dokładnie co robić, kiedy z rozważań wyrwał mnie głos reportera, który zapytał:
- To dlaczego nie ma was na płycie boiska teraz?
I wtedy ze spokojnie zacząłem:
- Nas nie interesuje, nas nie chodzi o to, że yyy... bo policja w ogóle jest na stadionie... i oni będą w ogóle... ech...