#2 Nerwy Gomeza
Wyświetlenia: 784 / 0 | Seria: Gothic I - #KRUK | Dodano przez:jaro
To, że Dexter schlał się tak mocno, że zaczął obrzucać obgryzanymi kośćmi w Kopaczy to jedno. To, że Mordrag też tą kością oberwał i w ramach rewanżu (w sumie nie wiem czy to na pewno on, ale ktoś musi być kozłem ofiarnym) opierdolił pół naszego magazynu z zielska, to drugie. Ale żeby naćpać się tak mocno, by wlecieć do środka zamku, przelecieć dziwkę, której imienia i tak nikt nie pamięta, ale każdy wie, że należy TYLKO i WYŁĄCZNIE do Gomeza, kopnąć dwóch strażników w miejsce, gdzie nie dociera słońce, po czym nasikać do wiadra, z którego korzysta Corristo...
Nie, nie znam słów, które umiałyby oddać jak mnie to jednocześnie śmieszyło, a jednocześnie wkurwiło. Gomez kazał gościa pociąć tak, by przy chacie każdego Kopacza widniała jego część... A Świstak ręczył za tego chłopaka. W sumie... Gadałem z nim, dobrze mu z oczu patrzyło. Kto by pomyślał, że tak się skończy jego żywot w Koloni.
Sam wziąłem udział w popijawie. Po pierwsze, dlatego, że miałem urodziny. Po drugie, w sumie miałem opijać je sam, ale Dexter zaoferował się, że można by zrobić jakąś małą imprezkę. Normalnie nie piję z takimi ludźmi. Normalnie takich ludzi mam w dupie, a choć Dexter nie zalicza się do kategorii osób, których mam chęć unikać codziennie, to do takich osób już należało towarzystwo które sprowadził.
W zasadzie tych od Bractwa nic nie mam. Zwłaszcza jak przyniosą dobry towar. Ale wczoraj przynieśli za dużo.
Siedzę teraz, łeb mnie boli, a ostatnia akcja jaką pamiętam to jeszcze większy ból głowy, gdy wściekły Gomez najpierw kazał gościa pociąć na kawałki, a potem zaczął się wydzierać, że tylko taka banda idiotów pozwala sobie na takie zachowanie. Trzeba było odmówić Dexterowi...
Wstałem. Nie mogę za dużo siedzieć, bo mi jeszcze powiedzą, że się obijam. W sumie taka prawda. Obijam się. Bo chociaż wczorajsza akcja jest czarną kartą mojego życia, a dno które wtedy osiągnąłem nie może być już głębsze, to jednak mam najlepszą robotę na świecie. I tego się trzymam. Muszę stać, dumny ze swojej pozycji. Nie pokazywać strachu i robić dobrą minę do złej gry. Nawet jeśli tą grą jest potężny kac.
- Kruk - zwrócił się do mnie Gomez.
Kurwa, zamyśliłem się. Prawdopodobnie gadał coś do mnie od kilku chwil, a ja nie zarejestrowałem ani słowa.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz, baranie?
- Wybacz, zamyśliłem się.
Jego mina... Ewidentnie mógłby teraz wyciągnąć miecz i pociąć mnie na kawałki, tak jak kazał to zrobić z tym Cieniem w nocy. Cholera, co tam się działo...
- Jeśli jeszcze chcesz być moją prawą ręką, to uważaj. Bo mogę ci uciąć lewą.
Nie za bardzo zrozumiałem te słowa. Gomez miał zwyczaj łączenia zdań w dość niespójny sposób. Pracuję dla niego już naprawdę długo, ale nigdy nie umiałem się do końca połapać choćby w jego dowcipach, które swoją drogą wcale nierzadko opowiadał.
- Zapomnę o tym co działo się wczoraj. Ale skup się na tym co mówię, bo mówię dość rzadko, ale to są ważne rzeczy.
- Wybacz, zamieniam się w słuch.
- To uważaj byś nie ogłuchł - odparł z niechęcią - Zaczyna mnie wkurzać, że nasze konwoje są atakowane. A jeszcze bardziej wkurza mnie, że nasi ludzie nie dają rady łajdakom z obozu Laresa. Ciągle ginie część towaru. Albo nasi ludzie są za słabo szkoleni albo za słabo wyposażeni.
Wiedziałem na czym się skończy jego myślenie. Gomez to cholernie dobry wojownik, ale nie umiałby przekazać swojej wiedzy innym. Dlatego nie będzie ochrzaniał nauczycieli, takich jak Skorpion, jego gniew uderzy w naszego kowala – Stone’a. To on robi nasze pancerze. I to jemu przyjdzie zapłacić karę.
- Może powinniśmy dać komuś sto batów po pleckach? Jak myślisz?
Ledwo otworzyłem usta, gdy do pokoju wszedł Blizna.
- Mamy problem Szefie.
Blizna miał fory u Gomeza, nie wiem z jakiego powodu. Ale był jednym z bardzo niewielu osób, które mogły do Gomeza odzywać się od tak po prostu "szefie". Blizna potrafił walczyć, nie panoszył się i generalnie był gościem, z którym warto się trzymać. Ale jakoś nie umiem się do niego przekonać.
- Co znowu? Konwój zaatakowany?
- Konwoju dzisiaj akurat nie było. Ale nasi wpierdol dostali.
- Ktoś powinien w końcu tym Nowoobozowcom przetrzepać skórę. Albo poodcinać ręce...
- Rzecz w tym, że to nie od nich ten wpierdol.
- Chyba mi nie powiesz, że świry z Sekty pobili naszych?!
- Też nie. Nasi zapuścili się trochę za daleko w teren podczas polowania, wpadli na dwóch orków. Wszyscy żyją, jeden ma połamane żebra, pozostali dwaj ledwo chodzą.
- Ci idioci nawet we trzech nie podołali dwóm orkom? Chyba kowalowi przyda się lekcja, jak robić solidniejszą broń.
Gomez nie musiał nic dodawać. Było wiadomo, co będzie dalej. Najpierw jednego z tej nieszczęsnej trójki zdegradują, tak dla przykładu. Tego z połamanymi żebrami połatają, by mógł szybko wrócić do służby, trzeciemu też połamią żebra, a potem połatają, tak dla przykładu. A potem podręczą Stone'a, by następnym razem pracował lepiej.
Tak dla przykładu.
Jestem Kruk.
I mam najlepszą robotę na świecie.
I jestem z tego dumny.