#17 Obóz na Bagnie

Wyświetlenia: 706 / 0 | Seria: Gothic I - #KRUK | Dodano przez:jaro

Noc była gwieździsta, a księżyc świecił wyjątkowo jasno.
Wstałem. Nie musiałem się przebierać, bo kładłem się w swoim służbowym stroju. Nie miałem zamiaru tracić czasu na przebieranki. Informator czekał.
Wyszedłem nienękany przez nikogo. O tej godzinie nie powinno być nikogo na zewnątrz poza strażą. Przeszedłem obok Thorusa, skinął mi głową na powitanie. Ruszyłem w stronę areny rozglądając się. Nikogo w okolicy. Doszedłem do areny. Jedynym w okolicy był zaspany Scatty. Chyba coś wypił, bo bełkotał tylko pod nosem. Był ledwo przytomny. Zresztą w ogóle się nie zainteresował tym, że idę obok niego. Wszedłem po drabinie na górę. Ujrzałem stamtąd Szakala, ale on nie widział mnie. Tym lepiej. Im mniej osób wie, tym mniejsza szansa, że ktoś się wygada. Powoli skierowałem się w stronę chatek. Starałem się iść cicho, by przypadkiem nikogo nie obudzić. Nagle usłyszałem szelest i poczułem jakby coś mnie ciągnęło za pas.
- Chcesz, żebym uciął ci łapska, Rączka? - znałem imię najsłynniejszego złodzieja obozu. I wiedziałem, że zaraz to imię może stracić sens.
- Ohhh... Pan Kruk. Przepraszam, nie wiedziałem... - zaczął się tłumaczyć.
- Precz, bo zabiję - wycedziłem przez zęby.
Zmył się wyjątkowo szybko i bez hałasu. Przeczekałem chwilę, by upewnić się, że nikt tego nie widział ani nie słyszał. Z daleka ujrzałem innego strażnika na warcie. Stał przy pochodni, zajęty liczeniem bryłek jakie dostał za ochronę. Nie widział mnie.
Podszedłem do odpowiedniej chatki i puknąłem lekko w drewno 4 razy. Czekałem.
- Wejdźcie Panie.
Wszedłem. Gospodarz założył na przejście prowizoryczne drzwi - skórę owczą. W ten sposób nikt nie mógł podsłuchać co mówimy. Zapalił świecę, byśmy mogli się widzieć.
- Masz to co chciałem? - zapytałem.
- Gotowy raport, proszę.
Podziękowałem skinieniem głowy i zacząłem czytać. Wolałem to zrobić od razu, by wyjaśnić ewentualne nieporozumienia. Treść raportu była dla mnie niepokojąca.
- To są pewne informacje?
- Tak. Powstał Obóz Śniącego. Tak się oficjalnie nazwali.
- Wiadomo kto tam rządzi?
- Struktury są na razie nieustalone. Wiadomo mi tylko tyle, że mają duchowego przewodnika, który nazwał się Y'Berionem. Biorą kogo się da, by rozbudować się na bagnach.
- I naprawdę tyle osób poszło za nimi?
- Tak, to sprawdzona informacja. Magowie Ognia i Wody są teraz w konflikcie. Stary Obóz jest w konflikcie z Nowym. Ci którzy tam poszli, stwierdzili że mają dość. Albo im po prostu odbiło od jarania. Ich głównym hasłem jest to, że Śniący, czyli to całe ich bóstwo, uwolni ich z z pod bariery.
- Ha! Niedoczekanie... - stwierdziłem.
Przez chwilę milczeliśmy.
- Będzie gorzej, Panie.
- To znaczy? - zapytałem zdziwiony.
- Oni nie odpuszczą. Są bardzo zdeterminowani. Niektórzy tak marzą o wolności, że są zdolni uwierzyć w cokolwiek, co da im nadzieję na ucieczkę...
- Chyba nie ma co się zadawać z szaleńcami. Zeżrą ich tamtejsze węże błotne.
- Wśród nich jest człowiek o ciemnej skórze. Wyglądał na dobrego wojownika. Nie skazywałbym ich na porażkę. Zresztą, może się okazać, że ich pozycja nie jest taka zła.
- Czyli?
- Jeszcze kupujemy ziele od króla. Ale tamto jest beznadziejne, jeśli mogę wyrazić opinię. A Obóz Śniącego założył się na ogromnym bagnie. Tam rośnie mnóstwo ziół. Jeśli nauczą się przetwarzać ziele do palenia, będą mieli ogromną przewagę w handlu.
- Jest wśród nich ktoś kto zna się na tym?
- Słyszałem tylko jednego człowieka, który stwierdził, że zna się na alchemii. Jeśli mam rację, wkrótce stanie się on najpotężniejszym, po Y'Berionie, człowiekiem tego obozu.
Milczeliśmy chwilę.
- Dobrze się spisałeś. Oto twoja nagroda - postawiłem mieszek z rudą na stoliku. Podziękował skinieniem głowy. Odwróciłem się by wyjść i nagle przyszła mi do głowy jedna rzecz.
- Tak w zasadzie, jak ty masz na imię?
Przez chwilę milczał, tak jakby sam nie wiedział.
- Huno, Panie.
Kiwnąłem głową i wyszedłem. Rozejrzałem się na wszelki wypadek, a potem ruszyłem tą samą trasą, którą przyszedłem.
Mamy dużo do omówienia z Gomezem. Obóz z bagna nie powinien zagrozić naszej kopalni. Być może nawet uda się dogadać w kwestii dostaw ziela.
Jedyna rzecz jaka mnie teraz niepokoiła to to, ilu popleczników znajdzie ich głupia historyjka o bóstwie, które ich uwolni z więzienia. To było poważne zagrożenie dla nas. Nie dlatego, że mielibyśmy w kolonii więcej stukniętych sąsiadów. Ale dlatego, że nie będzie miał kto pracować dla Gomeza. A na to nie można pozwolić.



Top tygodnia
Wysyłanie...