#22 Kradzieże

Wyświetlenia: 725 / 0 | Seria: Gothic I - #KRUK | Dodano przez:jaro

- Wszystkich szkodników nie zabijemy.
- Ale próbować zawsze warto!
Na to odpowiedziała salwa śmiechów. Przysłuchiwałem się jeszcze chwilę rozmowie kilku strażników, którzy akurat mieli przerwę od treningu ze Skorpionem. Kiedy stwierdziłem, że nie usłyszę już nic konstruktywnego, poszedłem w stronę bramy. Z daleka widziałem, że Diego rozmawia z Thorusem, a rozmowie tej towarzyszyły dość nerwowe gesty. Kiedy się zbliżyłem, Diego oddalił się w swoją stronę. Thorus zachowywał się tak jakby mnie nie zauważał.
- Co jest? - zapytałem bez ogródek.
- Nic. - odparł krótko. Thorus potrafił kłamać, bo nawet nie drgnęła mu powieka. Nauczył się w służbie Gomeza, by zachowywać kamienną twarz. Lecz mnie nie mógł nabrać.
- Butelka wina rozwiąże ci język? - postanowiłem najpierw zagrać po przyjacielsku.
- Nie.
- A może czegoś mocniejszego? - nie ustąpiłem.
- Nie.
- Kurwa, Thorus - postanowiłem przejść na ton nieznoszący sprzeciwu - wystarczy nam jeden Arto w tym obozie. Nie potrzebujemy więcej ludzi posługujących się pojedynczymi słowami. Gadaj, bo wyciągnę z tego konsekwencje.
Choć zachowywał kamienną twarz, widziałem w jego oczach, że bije się ze sobą.
- To nie jest nic ważnego.
- To co ci szkodzi mi powiedzieć?
- Przecież nie lubisz zawracania głowy. Za mało masz problemów?
- Thorus... - naprawdę traciłem cierpliwość. Fakt, ani ja, ani Gomez nie znosiliśmy, gdy marnuje się nasz czas.
- Dobra, jak chcesz. Ktoś okrada Cieni. Zadowolony?
- Niespecjalnie. To dość ważna informacja Thorusie.
- Od kiedy Cienie cię interesują? 
- Od kiedy są oni częścią naszego obozu! Rusz tym łbem, baranie. Chodzi o lojalność. Któryś z tych ludzi będzie potem strażnikiem. Mają walczyć za nasz obóz. Tylko po co im walczyć za obóz, w którym są okradani?
Wymyśliłem ten argument na szybko, bo faktycznie mało mnie interesują Cienie. Ale lubię wiedzieć co się dzieje, a Thorus ewidentnie nie chciał, bym wiedział. I strasznie mnie tym drażnił. Westchnął ciężko.
- Zaczęło się od zeszłego tygodnia. Z początku stwierdziliśmy, że to kilka drobnych incydentów. Może kopacze chcieli coś podkraść, by móc płacić za ochronę. Ale to zaczęło przybierać za duże rozmiary. Diego porozmawiał z Rączką na poważnie, a ten twierdzi, że to nie jego sprawka. Kazałem Szakalowi pilnować Mordraga, ale to też nie on... Więc sam już nie wiem...
- Sekciarze? - zasugerowałem choć sam w to nie wierzyłem.
- Bez sensu...
Diego wrócił z wieściami.
- Chyba wiem, kto...
- Tak? - zapytaliśmy obaj.
- Thorusie, pamiętasz, że w zeszłym tygodniu był tu jakiś nowy? Akurat wtedy zaczęły się kradzieże.
- Co ty... Czekaj... nowy miałby taką odwagę żeby kraść u nas?! Musiałby mieć większe jaja ode mnie i więcej talentu niż Rączka!
- W każdym razie sądzę, że to on. Nie ma go już w obozie. Strażnicy południowej bramy twierdzą, że wychodził i już nie wrócił.
- Pewnie zwiał do Nowego... No szlag. Kto by się spodziewał.
- O jakich stratach mówimy? - zapytałem rzeczowo.
- Części z naszych poznikało trochę bryłek rudy, ewentualnie jakieś mniej ważne rzeczy jak kubki, czy pogrzebacze... W każdym razie już chyba wiemy za co ten gość trafił pod barierę - dodał Diego z uśmiechem.
- To nie jest śmieszne - powiedziałem ostro - Ten typek udowodnił, że mamy luki w ochronie.
- To wiadome od dawna... Mordrag - powiedział Thorus.
- On to zupełnie inna sprawa - odparłem.
- Powiesz o tym Gomezowi? - zaniepokoił się Thorus.
- Nie, dla niego to będzie błahostka. Chociaż może się wkurzyć na ciebie za wartowników.
- Zrozumiałem aluzję, popracuję nad tym.
- Świetnie. Diego, załatw mi listę poszkodowanych. Chcę wiedzieć z jakimi stratami mamy do czynienia. 
- Po co? Chcesz im wypłacić ekwiwalent, czy jak?
- Ekwi... co? Skąd ty znasz takie słowa, Diego? - Thorus pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Ekwiwalent?! - aż się zachłysnąłem - Pojebany jesteś?! Wiesz ile ja skarg dostanę w najbliższym czasie?! Dodatkowa robota papierkowa mi się szykuje! Wolę być przygotowany!
- Wszystkie skargi jak na razie przychodzą do mnie - powiedział Diego - Jakoś nie widzę byś mi z tego powodu chciał pomóc.
Rzuciłem w jego stronę butelką wina. Zręcznie złapał, ma gnojek refleks.
- Oto moja pomoc - powiedziałem kpiąco i odszedłem.
"Zawsze coś" usłyszałem z tyłu. Cóż, niech ma. Napije się, to nie będzie mi dupy zawracał. Przynajmniej na razie. Ekwiwalenty wypłacać, dobre! Może jeszcze w ramach przeprosin mam im jakieś pismo wystosować?! Czasami mi się wydaje, że niektórzy naprawdę nie rozumieją, jak nasz obóz działa...



Top tygodnia
Wysyłanie...