#25 Karawana

Wyświetlenia: 691 / 0 | Seria: Gothic I - #KRUK | Dodano przez:jaro

- Łoj dana, łoj dana,
Dziewczyna ukochana!
Chcę całować te usta,
Świeże niczym kapusta!
Teraz już byłem pewny, że Bartholo zmyśla słowa. Nie wiem, co to za piosenka, ale miałem nadzieję, że więcej jej nie usłyszę. Większych bzdur dawno nie słuchałem. Bartholo był na przemian zabawny i irytujący, gdy się upijał. A robił to często. Wspólnie ze mną rzecz jasna. Ale jedno trzeba mu przyznać - nawet pijany nie fałszuje. Nic dziwnego, że był bardem na hrabiowskim dworze.
- Aaaaa, łoj dana...
- Dobra, kurwa, zamknij się już - powiedziałem zirytowany.
- Łoj dana,
Aleś ty najeba...
I nagle zakrztusił się i zwymiotował przed siebie. Całe szczęście pole rażenia nie dosięgało mojego pancerza. I całe szczęście, że nikt inny tego nie widział. Ileż to razy trzeba pokazywać siebie jako porządną osobę... Magnaci Starego Obozu. Potężni i pijani. To z pewnością nie wpłynęłoby dobrze na naszą reputację, ani humor Gomeza.
Koledze z lutnią skończyła się wena, zwymiotował drugi raz, po czym zagapił się w ścianę.
- Lepiej ci? - zapytałem. Sam już miałem dosyć picia. Ostre tempo sobie dzisiaj narzuciliśmy...
- Ano, nie ma to jak sobie rzygnąć od szasu do szszasu...
Od razu było widać, że nie jest już w stanie pić. Dowlókł się do łóżka i po chwili zaczął chrapać. Nawet się nie rozebrał. Poszedłem do swojego pokoju chwiejnym krokiem. Strażnik stojący obok nawet się nie przejął.
Zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na łóżku. Przez chwilę zastanawiałem się, czy aby nie spać w pancerzu, jak Bartholo. Położyłem się i stwierdziłem, że to zły pomysł. Rozebrałem się leniwie i zasnąłem. Jestem pewien, że chrapałem równie głośno, jak kolega...
***********
- Poranek bez kaca, to poranek stracony! - wrzasnął Blizna. Ależ miałem ochotę mu przyjebać... - Wstawaj Kruk, Szef wzywa.
Wstałem i spojrzałem w stronę drzwi. Gdybym mógł zabić wzrokiem to z Blizny zostałaby tylko... blizna. Widząc moją winę, elitarny strażnik Gomeza wzruszył ramionami i odszedł. Sięgnąłem po wodę i wypiłem od razu całą butelkę. Okazało się, że to była ostatnia jaką miałem w pokoju.
- Muszę przynieść sobie zapas... - mruknąłem do siebie.
Wyszedłem ubrany tak, jak powinien być ubrany Magnat Starego Obozu i skierowałem się do sali tronowej. Gomez już tam siedział, Arto i Blizna jak zwykle stali na posterunku. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że obecni są też Thorus i Diego. Ciekawe...Bartholo też już dotarł. Były bard szybko się ogarnął.
- Jestem, Gomezie - powiedziałem, starając się nadać głosowi oficjalny ton. Oficjalny, czyli taki, kiedy nie słychać że wczoraj ostro piłem.
- Widzę do cholery - Gomez już od rana był niezadowolony - Mamy do pogadania.
Oparłem się o ścianę licząc na to, że Gomez nie przyczepi się do tego, że jestem dość blady. Nie przyczepił się.
- Dzisiaj nasz "szacowny król" - powiedział z ironią najpotężniejszy człowiek kolonii - wysyła nam kluczowy transport. Sprzęt do kopalni. Oczekuje większych dostaw rudy i postanowił nam to ułatwić.
- Jak szlachetnie z jego strony - rzucił Blizna, którego głos również ociekał ironią. Zamilkł widząc minę Gomeza. Szef nie lubi jak mu się przerywa.
- Ten sprzęt - kontynuował Gomez - jest sporo wart. Zarówno dla króla, jak i dla nas. To, między innymi, odnowione koło zębate. Zapas nowych kilofów też, bo nie będę kazał naszemu kowalowi robić tego typu pierdół. Ma co robić. Rzecz w tym, że to ważny transport, więc trzeba go porządnie zabezpieczyć. Przede wszystkim przed Nowymi. Jasne? Diego, kogo znajdziesz?
- Cavalorn dobrze zna tereny leśne. Jego wiedza się tam przyda, bo trzeba to przewieźć przez las.
- Dobrze. Jeśli w transporcie będzie jakiś nowy skazaniec, zaprowadzisz go do obozu. Jeśli nie, idziesz z resztą do kopalni - postanowił Gomez.
Diego nie wyglądał na zachwyconego.
- Thorus?
- Szakal mówił ostatnio, że chętnie oderwie się na chwilę od zewnętrznego pierścienia. Co prawda, pewnie chodziło mu o to, że napiłby się z Siekaczem w wewnętrznym, ale jego umiejętności się przydadzą. Dobrze strzela z kuszy. Znajdę jeszcze dodatkowe 4 osoby.
- I będziesz osobiście uczestniczył w przewozie. Blizna, Arto? Jeden z was musi iść.
Blizna, jak to Blizna, od razu postąpił krok do przodu.
- Z chęcią, szefie.
- I to rozumiem - Gomez spojrzał na mnie - Ty też idziesz.
- Ja? - zdziwiłem się.
- Tak, ty, baranie. Co tak oczy wybałuszasz? Przyda ci się spacer z tego co widzę po twojej gębie. Poza tym chcę wiedzieć, co dokładnie zostało w tym transporcie umieszczone. Zrobisz listę i oddasz ją mnie.
- Oczywiście - stwierdziłem z niezadowoleniem.
No i to by było na tyle, jeśli chodzi o odpoczynek...
- I żeby to było jasne - Gomez cedził słowa przez zęby - jeśli cokolwiek z tego transportu trafi w ręce Nowych... Możecie nie wracać do obozu.
*******
Lista transportowa na szczęście została sporządzona przez ludzi, których król wysłał z konwojem. Była krótka i konkretna. Gomez się ucieszy. Thorus poprosił mnie bym został, chciał pogadać ze mną i Diego. Ruszyliśmy.
Na przedzie Cavalorn z Szakalem. Dalej w odwodzie strażnicy, których wybrał Thorus. Na koniec ja, Diego i Thorus.
Dojeżdżając do lasu, każdy z nas patrzył nerwowo w stronę myśliwych z Nowego. Ci nie przejęli się specjalnie naszą obecnością, choć na pewno zauważyli, że eskorta jest znacznie większa niż zwykle. Już dawno przyjęliśmy do wiadomości, że ci dwaj nie mają nic do ataków organizowanych przez ich przygłupich kolegów. Mimo tego, nie mieliśmy zamiaru dawać im nadmiernego kredytu zaufania.
Nagle karawana zatrzymała się. Spojrzałem do przodu. Ruch wstrzymano, bo Cavalorn podniósł rękę do góry. Od razu poszliśmy w jego stronę.
- Co jest? - zapytał Diego.
- Zębacze. Sporo. Spójrzcie na górę w prawo.
Spojrzeliśmy. Zębaczy było na oko 10. Faktycznie, sporo.
- Tyle zębaczy w jednym miejscu?
- Rzadko się to zdarza, ale grupki mające po 3 lub 4 osobniki, mogą łączyć się w większą całość. A gdy już tak się dzieje...
- To co? - zapytał Thorus z niepokojem.
- Zębacze robią tak tylko w dwóch sytuacjach. Albo gdy chcą wspólnie atakować albo gdy wspólnie poszukują większego pożywienia. W takiej grupie byłyby zdolne zaatakować trolla...
- Szykować kusze! - krzyknął Thorus.
Szkolenie, które konsekwentnie wdrażał Skorpion miało swoje skutki. Strażnicy natychmiast ustawili się w szyku i załadowali kusze. Trzech stanęło na wozie, depcząc po nowych kilofach. Pozostali klęknęli przy wozie. Diego i Cavalorn napięli łuki. Ja, Blizna i Thorus wyciągnęliśmy miecze.
Zębacze ewidentnie przyglądały się nam. Wydawały wrogie pomruki.
Cavalorn powolnym ruchem odłożył łuk.
- Możemy powoli ruszać.
- Jak to? - zdziwił się Thorus.
- Nie umieją się zdecydować na atak. Jest ich tyle samo ile nas. Mamy szansę odejść bez szwanku. Bez wykonywania gwałtownych ruchów.
Ruszyliśmy powoli. Zębacze nadal się nam przyglądały. Na tyłach został Szakal z dwoma strażnikami. Oddalaliśmy się od gór. Kopalnia była coraz bliżej.
- Kurwa!
Jeden ze strażników wystrzelił w stronę dwóch zębaczy, które szły naszym tropem. Spudłował. Sprowokowane bestie ryknęły i ruszyły do przodu. Szakal i drugi strażnik nie spudłowali. Oba zębacze dostały prosto w łeb. Padły. Pozostała część stada nie ruszyła za nami.
- Po co strzelałeś idioto? - zapytał Szakal tego, który strzelił pierwszy i nie trafił.
- Przypadkiem nacisnąłem spust... - odparł pytany, cały czerwony na twarzy.
- Przypadkiem to cię matka zrobiła... - skomentował Thorus - Mieliśmy szczęście, że reszta za nami nie ruszyła.
- Są wygłodniałe, ale nie głupie - odparł niepytany Cavalorn - Nie dałyby nam rady teraz, gdy zostały osłabione o dwóch członków stada. Zeżrą ich ciała i wrócą w góry.
Reszta transportu przebiegła bez niespodzianek.
********
- Dobra robota! - pochwalił nas Gomez - Wreszcie czegoś nie spieprzyliście!
- Ian był zadowolony z transportu - zakomunikowałem - oto spis rzeczy, które tam trafiły.
- Potem przeczytam - machnął ręką przywódca obozu - skoro Ian był zadowolony to znaczy, że dostał to, co miał dostać. Mogę spać spokojniej.
- Uczcimy to butelką? - zaproponował Bartholo wyciągając korek. Staliśmy na zewnątrz z Thorusem i Diego. Wszyscy byliśmy w dobrych humorach.
- Jest co uczcić - potwierdziłem - Ale tylko jedną butelką, nie mam siły po wczoraj.
Były bard w odpowiedzi uśmiechnął się od ucha do ucha.



Top tygodnia
Wysyłanie...