Wyświetlenia: 603 / 0 | Seria: Gothic I - #KRUK | Dodano przez:jaro

Po prostu miałem dosyć. Wyszedłem z kwatery. Opuściłem wewnętrzny pierścień. Minąłem Diego siedzącego w zewnętrznym pierścieniu. Strażnicy gapili się za mną, stojąc na baczność. Gwardziści stojący przy bramie również się patrzyli. Miałem to gdzieś. Powiedziałem "Precz!" do strażników mostu. A co tam, niech mają chwilę wolnego. Chciałem zostać sam. Choć miałem przeczucie, że długo to nie potrwa.
Wpatrywałem się w słodką, szumiącą wodę rzeki. Przeczucie mnie nie myliło. Bartholo zjawił się w końcu. Bez słowa wyciągnął ziele. Zapaliliśmy.
- Co z tobą? - zapytał.
Milczałem. Nie chciało mi się gadać. Zapaliliśmy kolejnego skręta. Bartholo wiedział jak rozwiązać czyiś język.
- Codziennie jest to samo. Codziennie trzeba się użerać z idiotami. Mamy idiotów w swoim obozie, którzy chcą utrzymania bariery. Idioci z Nowego chcą rozwalić barierę za pomocą kopca rudy. Idioci z Sekty liczą na to, że ich bóstwo ich uwolni.
- Czyli... my też jesteśmy idiotami - odparł po chwili niepewnie.
- Tak. Bo tylko idiota popełnia przestępstwo, daje się złapać i wsadzić pod barierę. Wszyscy tutaj są idiotami. Łącznie z nami. I magami, którzy barierę tworzyli - powiedziałem ponuro.
- A wiesz, kto był jeszcze większym idiotą?
- No?
- Każdy żołnierz króla, który dał się zabić, gdy Gomez zdobywał władzę!
Zaśmialiśmy się ponuro.
- Jesteśmy idiotami, Bartholo. Daliśmy się złapać za byle gówno i musimy tu tkwić do końca życia. Robić z siebie ważniaków. Robić dobre miny do złej gry. Udawać, że jest się kimś więcej, niż się faktycznie jest. Bo tak naprawdę, to wszyscy jesteśmy skazańcami.
Zapadła cisza. Szum wody skutecznie mnie uspokajał. A może to były skręty...?
- Kruk?
- No?
- Co byś robił, gdyby nie bariera?
- W sensie, gdybym nie trafił tutaj?
- Nie... Co byś zrobił, gdyby bariera padła?
- Ale ty głupoty gadasz... Prędzej sprzedam duszę Beliarowi, niż bariera padnie. Tyle czasu nie padła, to i teraz nie padnie. Zbędne pieprzenie.
- No wiesz... To jest magia. Nigdy nic nie wiadomo.
- A ty? Co byś robił?
- Pewnie dalej to co kiedyś. Byłbym bardem.
- Z wyrokiem w papierach? Wątpię.
Obaj zamilknęliśmy. Po chwili Bartholo wyciągnął lutnię. Pociągnął kilka razy za struny, upewniając się, że wszystko działa jak należy. I zaczął śpiewać po cichu:
"Rzekła mi, żeśmy przeznaczeni,
rzekła mi, dla siebie stworzeni,
nietykalny czas, zakpił z nas.
Widziałem ją, przy zachodzie słońca,
pewnie miałem zwidy od gorąca,
już kolejny raz, zakpił z nas.
Zamykam oczy, już się nie spotkamy,
Otwieram je, widzę niebios bramy,
już ostatni raz, zakpił z nas".
- Ładne - skomentowałem - Czyje to?
- Moje własne. Wciąż muszę dopracować.
- Nie śpiewasz takich pieśni.
- Nie przy Gomezie. On nie lubi takich ckliwych melodii.
Prawda. Gomez nawet jak się napił, nie znosił sentymentów. Podejrzewam, że musiał mieć bardzo ciężką przeszłość. Nigdy go nie pytałem. On mnie też nie. Nikt nie miał odwagi, by pytać go o takie rzeczy.
- Wracajmy do obozu - powiedziałem.
Bartholo wpatrywał się we mnie, jakby wątpił, czy to dobry pomysł.
- Jesteśmy skazańcami. Nie zmienimy tego. Ale jesteśmy jednymi z najpotężniejszych skazańców, jakich zna świat. I póki trwa bariera, nawet król nie jest w stanie tego zmienić!
- I to jest Kruk, którego znam! - ucieszył się Bartholo.
Wróciliśmy do obozu w dobrych nastrojach. Szybko nakazałem dwóm strażnikom by wracali na most. Niech się cieszą, że nie muszą siedzieć pod mostem. To my tu rządzimy i ustalamy reguły gry. Otaczają nas idioci. My też jesteśmy idiotami. Ale lepszymi od pozostałych. I dopilnujemy, by tak pozostało.



Top tygodnia
Wysyłanie...