#41 Druga szansa
Wyświetlenia: 745 / 0 | Seria: Gothic I - #KRUK | Dodano przez:jaro
Przekręciłem szyję. Teraz zabolało. Ujrzałem ciało Gomeza. Przebity w kilku miejscach pancerz był cały okrwawiony. Gomez leżał twarzą do dołu. Jego miecza nie było. Zabrał go.
Drań. Nawet nie wiem, jak ma na imię. Przybył tu tak niedawno... W tak krótkim czasie stał się tak silny, że był zdolny zabić wszystkich... Bartholo. Bliznę. Arto. Gomeza. A ja czekałem na swoją śmierć.
Co jest po drugiej stronie? Teraz dopiero mnóstwo opcji przychodziło mi na myśl. Nigdy nie byłem bogobojny. Wiara była dla mnie czymś kompletnie zbędnym. Tolerowałem obecność Magów Ognia w Obozie, choć najchętniej to bym się ich pozbył. Przed moimi oczami przeszło całe moje życie. To była chwila. Błysk. Najwięcej wspomnień miałem stąd. Z obozu, w którym właśnie się wykrwawiałem... Z miejsca, gdzie JA mogłem rządzić. Nikt nie mógł mi podskoczyć...
Skurwysyn. Zrobiłbym wszystko by wrócić do momentu, gdy go ujrzałem pierwszy raz. Zabiłbym go na miejscu. Bez ceregieli. Nikt by się nie przejął. Niedawno był tylko nowym skazańcem. Kolejnym głąbem, którego trzeba było nauczyć zasad Kolonii. Nauczył się ich szybko. Za szybko.
Oddałbym wszystko, by przeżyć...
- Wszystko?
Mrugnąłem, słysząc ten niezwykły głos. W moim ciele nie było już ran. Nie było okrwawionych desek. Ani komnaty tronowej. Nie było ciała Gomeza. Nic nie było. Ciemność. A w niej ja. Z jakiegoś powodu widziałem własne ciało, choć nie było żadnego źródła światła.
- A duszę?
Paskudny, lepki głos rozlegał się w mojej głowie. Używał języka, którego nie powinienem był rozumieć, a jednak rozumiałem. Czułem się obserwowany. Czułem, że coś jest dookoła mnie, ale nie widziałem tego.
- Czy jesteś gotów oddać duszę, za kolejną szansę?
Obrzydliwie mroczna świadomość napierała we mnie ze wszystkich stron, by za chwilę przestać. Byłem osaczony przez tą moc. Czułem, że jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź.
- Tak.
I nagle, obecność zniknęła. Tak po prostu. Spojrzałem na siebie. Nie miałem już swojej zbroi magnata. Nie miałem też ran. Mrugnąłem. Na moim ciele znalazła się czarna zbroja. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Obecność znów się pojawiła, lecz nie tak silna jak wcześniej.
- Łyzrowts sonni oc oktsyzsw łyzczsin i ałtaiwś ukodiw łisonz ein raileb ela.
Mroczny, ohydny język cedził do mojej głowy słowa, których nie miałem prawa zrozumieć. A jednak rozumiałem. Wszystkie. Mrok sączył słowa bardzo powoli.
- Zniszczysz świątynię Adanosa. Poprowadzisz smoki. Zwyciężysz.
Smoki? - zdziwiłem się w myślach. Czy ja mam halucynacje?
- Otrzymasz najpotężniejszą broń, jaką kiedykolwiek widziano na świecie. Lecz musisz sam do niej dotrzeć. Broń będzie nagrodą. Udasz się do krainy zwanej Jarkendar i rozpoczniesz poszukiwania. Weź ze sobą tak wielu ludzi, ilu zdołasz. Wykorzystaj swą moc, by zmusić ich do uległości. Nie oprą ci się.
Mrugnąłem. Ciemność przeminęła. Znów leżałem w komnacie tronowej, lecz teraz wszystko widziałem inaczej. Wstałem. Po chwili zrozumiałem czego dokonałem. I wcale mnie to nie przerażało. Mam misję. I wykonam ją. W zamian stanę się prawdziwym władcą. Byłem Magnatem. Śmieszne. Żałosne. Żyłem jak kompletny głupiec. Dopiero teraz zrozumiałem, czym jest potęga. Prawdziwa potęga.