#45 Zawalenie Starej Kopalni
Wyświetlenia: 1117 / 0 | Seria: Gothic I - #KRUK | Dodano przez:jaro
Stara Kopalnia. Źródło naszej potęgi. Źródło naszej władzy. Zawalone.
Staliśmy w sali tronowej nie wiedząc co robić. Gomez gapił się w okno, nie odzywał się. Blizna i Arto gapili się na Gomeza czekając na rozkaz, choć sami nie wiedzieli na jaki. Thorus i Diego, którzy postanowili razem przekazać wiadomość od zdyszanego strażnika kopalni, też milczeli. Bartholo przestał grać na lutni już na początku, gdy zobaczył miny Thorusa i Diego.
Usłyszałem kroki. Do sali wszedł Arcymistrz Corristo. On również otrzymał tą wiadomość.
Nieoczekiwanie, z wrzaskiem furii, Gomez wyrwał Bartholo lutnię z rąk i rozwalił ją o podłogę. Były bard nie miał wystarczająco odwagi, ani nie był na tyle głupi, by zaprotestować. Gomez rzucił się do stołu i zaczął rzucać czym popadnie. Nigdy w życiu nie widziałem go w takim stanie. To był czysty obłęd. Niczym nieskażona furia z dodatkiem wrzasku zaprzeczenia. Zaprzeczenia, że stało to co się stało. Gomez nie chciał wierzyć. Nikt z nas nie chciał.
Po minucie, może dwóch, Gomez się uspokoił. Spojrzał na nas swoich podwładnych. Odwzajemniłem spojrzenie. I bardzo się zaniepokoiłem. Gomez był na skraju szaleństwa i rozpaczy. Cały jego autorytet właśnie legł w gruzach razem ze Starą Kopalnią. Nie miał już nic. Tylko nas, ludzi mu lojalnych. Choć teraz ta lojalność mogła podlegać wątpliwości. Gomez nie miał już w swoich rękach niczego, co mógłby zaoferować. Bogactwo, władza, dostęp do dostaw - to już nie miało znaczenia. Upadło. Kolos na glinianych nogach.
- Thorus - głos Gomeza był naprawdę przerażający - Pora wykorzystać alternatywę. Wyślij ludzi. Macie natychmiast zaatakować Wolną Kopalnię.
Thorus i Diego spojrzeli po sobie. Coś chwilę szeptali do siebie. Nie usłyszałem co. Diego wyszedł szybkim krokiem.
- Oczywiście Gomezie - odpowiedział po chwili Thorus i wyszedł by wydać odpowiednie rozkazy.
- Czy wyście do reszty oszaleli?! - krzyknął Arcymistrz Corristo.
- Wypierdalaj stąd! - krzyknął Gomez - Nie jesteście tu potrzebni!
- Wręcz przeciwnie! - odparł jeszcze głośniej dowódca Kręgu Ognia - Rozumiem waszą sytuację, ale wywoływanie wojny z Nowym Obozem to szaleństwo! Trzeba się z nimi porozumieć! Wykorzystać rudę z Nowego Obozu!
- Oj tak - powiedział Gomez niezwykle złym głosem - Wykorzystamy rudę. Do rządzenia Kolonią! Nic i nikt nam nie przeszkodzi!
- Nie waż się tego robić, Gomezie! - Arcymistrz był naprawdę zły. Podobnie jak dowódca Starego Obozu.
- TY ŚMIESZ MI CZEGOŚ ZABRANIAĆ?! - Gomez aż się zapowietrzył.
Nastała cisza.
- Widzę - Corristo przeszedł na spokojny ton - że bogactwo odebrało ci zdolność do zdroworozsądkowego myślenia. Szkoda. JA jestem gotów pojednać się z Magami Wody, by uniknąć dalszych strat.
Wyszedł. W sali zostaliśmy w piątkę - Bartholo, ja, Arto, Blizna i Gomez, który wciąż dyszał. Po chwili wyprostował się, spojrzał na Arto i Bliznę.
- Zabić. Wszystkich. Magów - cedził słowa przez zęby.
Nie trzeba im było tego powtarzać. Ruszyli za Arcymistrzem. Ja zostałem. Wpatrywałem się w podłogę. Po chwili usłyszałem:
- Kruk.
- Tak, Gomezie?
- Idź do Thorusa. Jak już wyśle atak na Nową Kopalnię, niech zamknie obie bramy. I postawi przed nimi straże. Stary Obóz jest od tej pory terenem zamkniętym. Każdy kto nie jest ze Starego Obozu, jest naszym wrogiem.
- Tak jest.
*****
Wszystko wydarzyło się szybko. Równie szybko rozeszła się wieść o Starej Kopalni.
Bramy zamknięte. Magowie wymordowani. Nie wszyscy.
- Idioci.
Gomez tylko tak był zdolny skomentować poczynania Arto i Blizny.
- Pizdy z was, a nie zabójcy. Mieliście jedną robotę! Zabić magów! I jeden z nich wam uciekł... Ja pierdolę, co za głąby.
- Jakie uciekł? - zbuntował się Blizna - Jego nawet w obozie nie było...
Blizna pewnie chciał jeszcze coś dodać, ale zamilkł pod wpływem spojrzenia Gomeza.
- Diego też nie ma w obozie - powiedział Thorus.
- Diego? - zdziwiłem się - Chyba mi nie powiesz, że...
- Nie wiem... - Thorus machnął ręką - Ale już nie wróci, to pewne.
- Nie tylko on... - Bartholo zająknął się.
Gomez patrzył na niego podejrzliwie.
- Skorpion się zmył, gdy usłyszał o rozkazach. I zabrał trochę sprzętu...
Gomez milczał.
- Dokąd zwiał? - zapytałem rzeczowo.
- Nie wiem, ale nie mógł uciec daleko. W Nowym go zabiją, pozostaje Sekta. A tam go nie dorwiemy.
- Mógł się też zaszyć u Cavalorna. On też nie bierze udziału w naszej rebelii - poinformował nas Thorus.
- Rozmawiałeś z nim? - zapytałem.
- Chwilę. Gdy dowiedział się o sytuacji, stwierdził, że to jednak dobrze, że siedzi poza obozem. Bo dopiero teraz poczułby się jak w więzieniu.
- Kto nie z nami, ten przeciw nam - powiedział Gomez - Trzeba było go zabić.
- Cavalorn jest nieszkodliwy - odparł krótko Thorus.
Gomez skrzywił się.
- Niech będzie. I tak sporo krwi już dzisiaj przelano. Co z Kopalnią?
- Zajęta. Wszyscy strażnicy już zajęli pozycje. Kopacze pracują. Atak przebiegł bez problemów, Nowi ledwo stawili opór.
- Kto tam dowodzi, skoro nie ty?
- Szakal.
- Imię zgodne ze skutecznością - dodał Gomez z zadowoleniem - Kopalnię należy utrzymać bez względu na wszystko.
- Nowi z całą pewnością organizują odwet - ostrzegł Thorus.
- Więc na głowie Szakala jest ten odwet zatrzymać. I na twojej też Thorusie - ton Gomeza przeszedł ze zdawkowego na grożący.
- Zrozumiałem, Gomezie.
- Wiem, widzę to po twojej gębie. A teraz precz.
Wyszliśmy. Thorus ruszył w stronę bramy, nie odzywając się do nas. Wyglądało na to, że coś go dręczy.
- Co teraz? - zapytał Bartholo.
Milczałem w odpowiedzi. W tej sytuacji Gomez wykorzystywał całą władzę jaką miał. My mieliśmy już niewiele do powiedzenia. Każdy sprzeciw lub niesurbodynacja, będzie równać się wyrokowi śmierci.
- Gomez się wkurzył na Arto i Bliznę - powiedziałem.
- Porobili ich elegancko - odparł bard - Wyszli z tego prawie bez szwanku.
- Szkoda, że tego ostatniego akurat nie było. Miał szczęście.
- Chuj z nim, gówno może zrobić - Bartholo był bardzo pewny tego co mówi. Może i ma rację?
- Skoro mowa o magach... - zacząłem - Ci z Nowego ciągle żyją...
- No i?
- Kiedyś, gdy odwiedzałem Corristo, zapytałem go, od kiedy to wyznawcy Innosa używają pentagramów? Bo faktycznie mają jeden, na podłodze.
Bard milczał nie rozumiejąc o co mi chodzi.
- Wytłumaczył mi, że to nie jest pentagram służący przyzywaniu demonów, a teleportacji. Ponoć mieli runę, którą można było się przeteleportować do świątyni.
- Mieli?
- No, mieli. Podobno runę zabrał ten ich poprzedni Arcymistrz... Wiesz, ten od ożywieńca.
- Aaaa, ten. Pamiętam. I co, myślisz, że ten cały były Arcymistrz ma tą runę?
- Może ma, może nie. Może mieć ją ktoś inny. Chodzi o to, że ktoś z zewnątrz ma możliwość wejść do obozu, bez przechodzenia przez bramę.
- Trzeba więc przypilnować tego miejsca.
- Dokładnie.
- W porządku. Mogę się tym zająć - zaoferował się bard - Wezmę kilku strażników, na wszelki wypadek. I tak pewnie nie będę miał nic innego do roboty. Skoro Gomez rozpieprzył mi lutnię...
- Możesz wziąć sobie kolejną z magazynu.
- Taa, potem muszę ją odkurzyć, nastroić. Po dzisiejszym dniu jakoś niespecjalnie chce mi się układać poezję.
- To fakt - zgodziłem się.
Rozdzieliliśmy się. Postanowiłem wrócić do swojej kwatery i uspokoić myśli jakąś butelką. Przespać się ze wszystkimi wydarzeniami z dzisiejszego dnia. O ile dam radę...