CYWILIZACJA IKEA PT. 2
Wyświetlenia: 1566 / 0 | Seria: Kolekcja klasyki | Dodano przez:anon
Mój Boże to było niesamowite. Piękne kamienice z rzeźbionymi w kartonie i drewnie wykończeniami. Freski przedstawiające słynnych niebieskoworkowców malowane farbami plakatowymi Färben. Karczmy, targi, sklepiki, koszary... po prostu wszystko. W oddali horyzont przysłaniały potężne mury (tekturowe) zamku Ulëvall. Zaczęło mi być trochę zimno bo klimatyzacja działa ,a ja miałem na sobie tylko plastikowy worek, z dziura na prawym pośladku, która później dała o sobie mocno znać. Tak, dziura na dupie bohaterem. Wszedłem się ogrzać do karczmy. W środku płonął elektryczny kominek Kämy, podszedłem do baru i poprosiłem o słynny i wszystkim znany pseudocydrowy pośredni metabolit cyklu mocznikowego zwany napojem gruszkowym. Kobieta za ladą nalała mi do tekturowego kufla trochę trunku. Zaraz jednak zamókł i poszło wszystko w pizdu co mnie sfrustrowało nie ukrywam. Nie wiem, ale jakiś byłem podminowany wtedy, wstałem wziąłem ten ochłap papieru, złapałem żółtka obok i włożyłem mu go w usta (ten mokry kubek) Nastała cisza. Tak... zapomniałem. Zrobiłem coś co może zrobić tylko niebieskoworkowiec mimo, że doskonale znałem ich kodeksy. Skarciłem żółtego samemu będąc odziany w worek wstydu (tak na to mówili niebiescy) Do karczmy wpadło czterech zbrojnych. Powiedzmy zbrojnych mieli oprócz worków, plastikowe pojemniki na śniadania w kształcie jamnika jako dopełnienie zbroi. A lali mnie piszczącymi pluszowymi pałkami bejsbolowymi. I nawet nie sam ból jak ten żałosny dźwięk pip.. pip... pip spowodował ze nie mogłem wytrzymać. Zacząłem uciekać wybiegłem przed karczmę i długa w dział szaf na ubrania. Los chciał ze znowu wyjebałem się na pluszowym kalafiorze...
Już mnie mieli. Ocknąłem się w czymś co wyglądało jak...jak ładnie urządzona kuchnia. Okazało się ze to pokój spotkań z królem. No właśnie z królem. Dotarło do mnie ze przez ten czas kiedy obserwowałem sobie pobieżnie cała cywilizacje. Oni zdążyli wybrać sobie jakiegoś cwelca na króla. Znowu się wściekłem. Przecież to ja jestem Bogiem, ja ich stworzyłem. I wtedy wszedł on. Cały na tekturowo. Na szyi miał taki naszyjnik z makaronu a na niego nawleczone były 4 klopsy w sosie żurawinowym, w sumie zajebiste. Na plecach miał szatę z bawolej skory z działu dekoracji, wtedy dowiedziałem się ze można coś takiego nabyć w tym gównosklepie XD Na palcach miał te takie zabaweczki kukiełki do teatrzyku. Na każdym inna. Był lis, niedźwiedź i piesek. Jako korona służył mu świecznik na świece zapachowe. Myślałem ze skisne, ale musiałem utrzymać pozory, przecież jakbym coś dojohnpaulił to by mnie spalili na jakiś tekturowym stosie czy ki chuj. Wszedł i mówi.
-Jak cie zwą ?
-wymyśliłem na poczekaniu i mówię ,,Skågger”
Król zamarł. Szepnął coś do swojego dryblasa i nagle zbiegło się z 20 osób do tej kuchni o wymiarach 3x3 metry, Wiec myślałem ze się zesram bo wszyscy stali i byli do siebie przytuleni. Śmierdziało gównem bo zleciało się jeszcze paru żółtych wieśniaków, ale wytrzymałem bo nie w czepku urodzony wiecie o co cho. Król lekko przyduszony zaczął mówić
-Czy ty jesteś ten Skågger który wykonał Ånuslöp.
Zgłupiałem i odruchowo powiedziałem
-Jå (czyli tak)
No i wtedy był drugi błąd.
Podeszło trzech gości i wrzucili mnie do wózka i zaczęli gdzieś wieźć. Po godzinie dojechaliśmy. Poznałem to miejsce. To był słynny teatr Amså zaraz obok restauracji.
Stałem za kulisami, podeszło do mnie dwóch niebieskoworkowców i zaczęli mnie witać i gratulować odwagi. Powiedzieli że ostatnia osoba która pojęła się Ånuslöp marnie skończyła więc darzą mnie jeszcze większym szacunkiem. Zgłupiałem i spytałem co to jest ten ,,Anuslöp''. Wytłumaczyli... po czym myślałem ze strzelę sobie w łeb jebanym ołówkiem. Otóż ten tak zwany wyczyn. Polega na tym ze na oczach króla i 500 osób które zasiadają w tekturowym teatrze. Mam oddać stolec do worka który mam na sobie. Potem stanąć na rękach tak żeby nie wypadł z worka. To był moment w którym wiedziałem, że muszę zdupcać. Ale nie było jak, wszędzie stały straże. Powiedziałem sobie przysłowiowe YOLO. Podobno jeśli ten trick się powiedzie miałem otrzymać pokaźną wypłatę ze skarbca państwowego. Nie wiem czy wspomniałem, ale w owym miejscu walutą były panierowane serki cheddar i gorgonzola. To był też moment kiedy zwątpiłem w swoje dzieło i trochę mi się zrobiło smutno i wstyd zarazem, ale dobra wracając do historii. Okazało się, że jeśli wyczyn się nie powiedzie mam zostać stracony następnego dnia.
Stanąłem na środku sceny. Nie widziałem nic tylko małe punkciki na środku. To chyba były waniliowe świece zapachowe otaczające króla. Używali ich jako pochodni i źródła światła. Zrobiło mi się niedobrze. Zawsze tak miałem w stresie. W sumie moje życie wisiało na kablu. Wiedziałem ze muszę to zrobić. Spiąłem się. Totalne skupienie. Nigdy nie umiałem srać na zawołanie, ale teraz nagle objawiła się ta umiejetność. Zesrałem się. Na mokro. Szkurwa... zapomniałem że jadłem 8 hotdogow wcześniej. Kosztowało mnie to 8 zł i byłem najedzony wiec niby profit. Poczułem to masakryczne ciepło na pośladkach i chłód na twarzy. Dobra połowa już za mną pomyślałem. Chce mi się potwornie rzygać ale jeszcze tylko na ręce i spierdalam. Serki zatrzymam ale tylko cheddary bo gorgonzola to gowno. No i właśnie...
Pamiętacie tą dziurę o której wspominałem ? Dokładnie tak, w sekundę cała zawartość worka wylała się na tekturową scenę hucznie przy tym pykając. Cisza... nastała cisza... Pierwsze co przyszło mi do głowy to ,,Spierdalaj stary” i tak też zrobiłem. Odwróciłem się na jednej nodze i rura. Los chciał, że lewa stopa poślizgnęła się na gównie (chociaż tyle że własne to mniejszy ból) wytrącając mnie z równowagi. Przebiegłem 3 metry i .... No właśnie. Znowu wyjebałem na tym zasranym kalafiorze i zadupcyłem głową w półkę Sophä. Kto to rozrzucał nie wiem, ale poprzysiągłem sobie wtedy, że go znajdę i zniszczę. Zostałem pojmany. Mój umysł przepełniała czytsa nienawiść do pluszowych kalafiorów. W drewnianej celi która w rzeczywistości była szafą do garderoby spotkałem pewnego człowieka. Mówił że ma na imię Sven. Tak jak ja, miał być stracony następnego dnia. W pewnym momencie niewiadomo czemu zaczął się masturbować, ale kazałem mu przestać bo już miałem naprawdę dosyć wrażeń tego dnia. Zacząłem opowiadać mu wszystko. Cała prawdę o powstaniu cywilizacji. Na początku nie wierzył, ale potem zaczął opowiadać swoją historie. Sven był żółtoworkowcem. Pracował na polu z fikusami i storczykami. W sumie nic tam nie robił bo są nawadniane przez system komputerowy, ale nie mówiłem mu tego bo by chyba ochujał na taką informacje. Pewnego dnia jego pan oskarżył go o kradzież szwedzkiego torcika nugatowego z chrupką posypką. Sven zarzekał się że to na pewno nie on skradł tą delicje. Jednak jego pan skatował go drewnianym młotkiem do wbijania plastikowych walców (ta zabawka dla dzieci wiecie co) i wezwał straże które wtrąciły go do tej celi. Opowiadał mi jak kasta żółtoworkowców jest uciśniona przez niebieskich. Do czego są zmuszani. Koloseum, zabawianie króla i najgorsze czego się dowiedziałem. Okazało się, że Ånuslöp odbywa się co dwa dni, a król i mieszczanie tylko wciskają nędzny kit aby wyłapać jak najwiecej ofiar. Nie mogłem do tego dopuścić. Wiedziałem co musimy zrobić. Wraz ze Svenem zaczęliśmy spiskować przeciwko niebieskim i królowi. To była najwyższa pora. Zgodnie z naszym planem rozesłaliśmy listy i jutro w getcie na dziale sypialnia miało wybuchnąć powstanie. Już wiedziałem ze zapisze się na kartach historii cywilizacji Ikea krwią i potem. Położyliśmy się spać, lecz ani ja ani Sven nie mogliśmy usnąć z wrażenia. Zaczął się znowu masturbować. Rzuciłem w niego łyżka i przestał. Podłożyłem pod kark piankową poduszkę Töt ,,Tak, jutro świat będzie inny” pomyślałem. Zanim usnąłem ostatnia rzecz którą zobaczyłem ,to że w drugiej ręce Sven trzyma zielonego pluszowego kalafiora. To nie mogło się dobrze skończyć