Card image cap

CYWILIZACJA IKEA PT. 3 „Wielki koniec”

Wyświetlenia: 2123 / 0 | Seria: Kolekcja klasyki | Dodano przez:anon

Była gdzieś godzina 7 rano. Nie byłem w stanie określić, ponieważ nikt nie zgasił światła w sklepie przez co tym debilom wydawało się, że w ogóle nie nastała noc. Słyszałem, że coś tam mówili o boskim znaku gniewu itd. . Oj owszem byłem wkurwiony. Do celi wpadło dwóch strażników, krzyknęli, że już czas. Wstałem razem ze Svenem, poszliśmy się odlać w narożniki szafy i ruszyliśmy zakuci w tekturowe kajdany. Na razie wszystko zgodnie z planem i nikt niczego się nie spodziewał. Wyszliśmy na Plac Niebieski gdzie miała odbyć się egzekucja. Kat stał przy maszynie, nie wiem czy kojarzycie takie hydrauliczne tłoki na końcu których zamontowana jest drewniana dupa. ,,Siadają’’ one tą dupą na fotelu setki tysiące razy i ku wszechobecnemu zadowoleniu klienta pokazują jak wytrzymałe są te meble z papieru. Ci geniusze korzystają z tego jako maszyny do egzekucji wkładając głowę skazańca między drewnianą dupę, a fotel, a ta uciska i uciska dopóki nie rozjebie ci głowy. Nie powiem, poczułem lekką dumę. Druga maszyna była dla Svena, działała tak samo, lecz otwierała szafkę setki tysięcy razy. Jego głowa miała być w połowie włożona do szafki i dalej miażdżona, czaicie o co cho. Zostaliśmy ustawieni na tekturowym podeście na czas czytania oskarżeń. Ważę nieco ponad 90kg wiec po 3 sekundach podest jebnął i staliśmy nagle ze Svenem otoczeni tekturową ścianką na wysokości pępka. Kat odczytywał oskarżenia, które były rzecz jasna absurdalne jak cała sytuacja. Kradzież 5 pluszowych koni i jednego słonia ze stadniny królewskiej, zjedzenie 2 klopsów bez sosu żurawinowego, rozlanie dwóch litrów napoju o smaku bzu itd. Wszystko było zmyślone, ale tak właśnie byli sądzeni żółci. Fałszywe oskarżenia, które obciążone były karą śmierci. Brak możliwości jakiejkolwiek obrony, tylko ostatni posiłek był w miarę spoko; hot-dog i lód śmietankowy (cena zamykała się w 3zł wiec się opłaca).
Padły pierwsze strzały. Spojrzeliśmy na siebie ze Svenem, widziałem tylko jego uśmiech i małe brązowe oczka, powiedziałbym nawet tekturowe. Od razu wiedzieliśmy co robić. Unieśliśmy pozostałość tekturowego podestu i używając go jako osłony zaczęliśmy przebijać się przez tłum. W powietrzu świszczały ołówki. Parę z nich przebiło tekturową osłonę i uderzyło mnie w pierś i brzuch. Na sekundę wyjrzałem zza naszej osłony… Na placu panował popłoch, niebiescy uciekali do swoich kamienic. Oddziały partyzanckie żółtoworkowców atakowały bez namysłu. Wyłapywali mieszczan i bili ich do nieprzytomności piszczącymi pałkami bejsbolowymi. Dopiero po półgodzinie na ulice zaczęły wychodzić zbrojne oddziały króla. Razem ze Svenem dobiegliśmy do wyjścia z placu. Zgodnie z planem mieliśmy dostać się do torów kolejowych łączących dział Kuchnia z działem Pokój dzienny, złapać pociąg i na miejscu docelowym zniszczyć tory pozbawiając oddziały niebieskich dostaw amunicji. Kiedy byliśmy przy torach pociąg już się do nas zbliżał. Na czele czarna lokomotywa na piszczących drewnianych kółkach, potem zielony, niebieski i czerwony wagonik połączone magnesami. Wskoczyliśmy do zielonego. Po godzinie byliśmy na miejscu. Podobno żółci odbili Plac Niebieski i kierowali się na dział zieleni. Tam mieli się przegrupować i czekać na dalsze rozkazy. Dotarliśmy. Zeskoczyliśmy z drewnianego wagonika i od razu podeszliśmy do torów. Ja złapałem jeden koniec, Sven drugi i podnieśliśmy kawałek drewnianego torowiska tworząc w nim potężną lukę. Tory łączyły się jak puzle więc nie było większego problemu. Z tego miejsca ruszyliśmy do zatoki. W basenie z kolorowymi kuleczkami już czekał na nas statek. Stało przed nim dwóch potężnych żółtoworkowców. ,,Przepustki !”- krzyknęli. Byliśmy przygotowani. Razem ze Svenem wyjęliśmy karty Ikea Family uprawniające do zniżki na zestaw obiadowy i przepływu partyzanckim okrętem bojowym. Przepłynęliśmy dwa metry i wysiedliśmy. Tyle bowiem miał cały basen. Dotarły do nas wiadomości, że oddziały zaczęły szturmować dział Sypialnia nie pozostawiając żadnego niebieskiego przy życiu i kierowały się w naszą stronę. Wtedy zorientowałem się, że coś jest nie tak. Zbliżaliśmy się do kas. Ostatni punkt. Granica cywilizacji Ikea. Dotarło do mnie, że godzinę temu sklep został otwarty. Za kasami w kolejkach po hot-dogi wstydu, zapiekanki hańby i lody żenady stali ludzie. Nie mogli się dowiedzieć o moim dziele. Dotarliśmy ze Svenem do kas. Wtedy zamarłem. Część osób odwróciła się i patrzyła na nas. W żółtych workach z opaską na ramieniu ze znaczkiem literki ,,i’’ z klopsem w podstawie. Oznaczało to Ikea Klopsząca i stało się symbolem powstania. Sven nie wiedział co się dzieje, krzyknąłem do niego aby dał mi plany szturmu. Podał małą białą książeczkę z napisem ,,Instrukcja montażu podstawki Resistänce” Nie mogłem tego zrozumieć więc wyjebałem ją do śmieci niczym szanujący się polski majsterkowicz, wiedziałem że to będzie masakra. Sven spytał łamiącym się głosem ,,Czy to jest to miejsce, gdzie kończy się świat który znamy ? Zapytałem go skąd to wie. Powiedział, że kiedy był mały przychodził tutaj i patrzył spod szafy pełen podziwu, zawsze zastanawiając się co jest za tymi obrotowym portalem (to były drzwi). Wtedy powiedział: ,, Odkąd pamiętam śledzę twoje poczynania. Znalazłem kiedyś pokój gdzie siedział pewien człowiek. Nie miał on na sobie worka, lecz jakiś dziwny strój. Patrzył całymi dniami w małe ekraniki gdzie widział cały świat z góry. Ojciec opowiadał mi o wielkim stwórcy, który włada dniem i nocą patrząc na nas właśnie z góry, wysłuchuje naszych modlitw i pozwala nam istnieć. Mówił mi, że pewnego dnia zsstąpi z sufitu i uwolni żółtoworkowców od potwornego uciśnienia niebieskich plugawców. TO byłeś ty. Kiedy cię odnalazłem, wiedziałem, że muszę spowodować abyś opuścił swoje królestwo i pomógł nam. Dlatego przez miesiące rozkładałem pluszowe kalafiory po całym kraju. Wiedziałem, że zgodnie z legendą Ojca Założyciela osady szczególnie je sobie upodobałeś i byłem pewien, że cię przywołają. Teraz jesteśmy tu razem na granicy świata, poprowadź mnie…” No to dojebałem. NIe wiem co gorsze, to że myślą, że upodobałem sobie te jebane kalafiory czy to, że trzeba to było zakończyć. Złapałem łyżkę do butów w kształcie węża, Sven zaczął krzyczeć, że proroctwo się spełnia i władający wężami nas wybawi. Rozbawiło mnie to niczym bajka na karton Network, ale nie pora na śmiechy zaraz zbiegną się tu hordy degeneratów w żółtych workach na sobie. Czas na plan awaryjny.. ostateczne unicestwienie. Powiedziałem Svenowi, że to koniec, ludzie nie mogą się dowiedzieć o ich istnieniu. (Na ten czas na tyle skutecznie się chowali, a klienci byli tak zajęci tymi beznadziejnymi zakupami, że nie zauważyli, że u ich boku powstaje cywilizacja.) Powiedziałem mu, żeby zatkał uszy. Pobiegłem szybko do mojego pokoiku. Na kamerach widziałem setki żółtych maszerujące z bronią w kierunku kas. Złapałem za mikrofon, odpaliłem megafony w sklepie na pełen regulator. Przyłożyłem usta do majka i szepnąłem ,,Pójdź człowieku za mym głosem, umrzyj teraz jak klops z sosem” i przełamałem łyżkę do butów na pół z głośnym trzaskiem. Zaczęło się, początek końca. Głośniki zaryczały, na te słowa hordy cywilizacji Ikea zamarły i ruszyły w kierunku restauracji. Tam dokonywali zbiorowego samobójstwa podcinając sobie tętnice szyjne nożami i wskakując po tym do pieców na szynkę świąteczna. Jeden za drugim jeden za drugim. Zastanawiacie się jak to możliwe. Otóż kiedy zacząłem tworzyć moje dzieło wiedziałem, że może nadejść taki moment kiedy będę musiał je unicestwić. Codziennie w nocy puszczałem przez megafony ten tekst i korzystając z podświadomej manipulacji oraz sztuki hipnozy udało mi się wytworzyć u nich odruch warunkowy. Polegał on właśnie na natychmiastowym samobójstwie gdy usłyszą te słowa zakończone strzałem z łyżki do butów. Płakałem kiedy widziałem upadek mego dzieła. Odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia, tego samego dnia złożyłem wypowiedzenie. Wiedziałem, że tylko Sven przeżyje.
Nikt z ludzi nie dowiedział się o cywilizacji Ikea, czasami tego żałuję, że nie oznajmiłem tego światu, mogliśmy się wiele od nich nauczyć.
Przez 3 miesiące po Ikeapokalipsie Sven sprzątał to co pozostało po cywilizacji. Zbiorowe mogiły żółtoworkowców w postaci worków w koszach stanęły za wejściem do sklepu. Kurchany niebieskoworkowców pozostały przy kasach, na ostatnim odludziu cywilizacji oddzielnie płatne, Sven widać żywił urazę nawet po klęsce imperatorów. Zapasy skarbca królewskiego tj. serki cheddar i gorgonzola oddał do restauracji gdzie te leżą po dziś dzień. Ostatecznie słuch po nim zaginął. Do tej pory kiedy chodzę do Ikei za każdym razem gdy biorę żółty worek łza spływa po moim policzku. Z westchnieniem wspominam niesamowitą historię tego miejsca. Kiedy wychodzę zawsze też kupuję jeden niebieski worek i zabieram do domu, mimo wszystko niebiescy byli również moimi dziećmi.

…2 LATA PÓŹNIEJ

Tydzień temu zacząłem prace jako ochroniarz w Obi. Tutaj jest zdecydowanie spokojniej. Aczkolwiek dzisiaj kiedy przed zamknięciem sklepu robiłem ostatni obchód w dziale ceramiki łazienkowej coś leżało na ziemi. Nie byłem pewien co to jest więc poszukałem latarki. Snop światła przesunął się po pułkach z terakotą i trafił na podłogę. Tak to był on… pluszowy kalafior. Do stópki miał przyczepioną notatkę. Podniosłem go i przeczytałem: „Zabrałeś mi mój dom i gołymi rękami kazałeś chować zmarłych. Nie jesteś Bogiem lecz tyranem. Wiedz, że jestem tu, obserwuję cię i czekam na twój ruch. Zemszczę się, podpisano Sven”. W tym momencie wiedziałem, że dzisiaj drzwi Obi zamkną się niechcący wcześniej, a Ikea była tylko początkiem.
Card image cap



Top tygodnia
Wysyłanie...