#49 Wielkie liczenie
Wyświetlenia: 878 / 0 | Seria: Gothic I - #KRUK | Dodano przez:jaro
W zasadzie, z mojego punktu widzenia, tu nawet nie było winy Bartholo. Gomez ma po prostu gorszy dzień, a Bartholo jedyne co robił to poprawiał struny w lutni, żeby lepiej grała. Nie szło mu najlepiej, a Gomez łatwo się zirytował fałszywymi tonami instrumentu. Ot, cała historia.
To, że nie mogłem pomóc Bartholo w sprawdzaniu magazynu, nie oznaczało, że nie mogłem pomóc inaczej. Po godzinach spędzonych na sprawdzaniu zapasów, Bartholo oddał mi gotowy spis, a ja obiecałem mu dokładnie przeczytać, żeby nie było błędów.
- Zniknęło coś? - spytałem na wszelki wypadek.
- O dziwo nie. Trzeba spytać Thorusa, czy Mordrag przypadkiem nie opuścił obozu.
- To nawet lepiej. Porównam to z poprzednim raportem.
Mieliśmy się rozchodzić, ale od razu rzuciło mi się w oczy coś w raporcie. Te liczby nie miały sensu. Batholo na szczęście ma dobrą pamięć, więc powinien kojarzyć co i jak.
- Czekaj, coś tu nie gra. Ile ci wyszło skrzyń zapełnionych talerzami, sztućcami i tak dalej?
- Dwie.
- Kurde, coś mało. A skrzyń pełnych bryłek rudy?
- Dziewięć. Ale jak tak teraz myślę, chyba mi się pojebało i na odwrót jest - zaśmiał się bard.
- No i żeś to w raporcie odwrotnie wpisał, durniu.
- A daj mi spokój. Gomez to by się nawet ucieszył, że tyle skrzyń z rudą mamy.
- No, na pewno. A potem kazałby ci uciąć łeb, jakby się okazało, że jednak jest mniej. Przecież przy następnym spisie by to wyszło.
- Dobra, dobra. Po prostu to popraw... Mam dosyć na dzisiaj. Idę się napić.
Wzruszyłem ramionami. Niech idzie, ja nie miałem ochoty pić. A raporty i tak lepiej czytać na trzeźwo. Wszystko się musi zgadzać, by Gomez niczego nie podejrzewał...
Zajęło mi chwilę porównywanie obecnego raportu z poprzednim, ale nie znalazłem żadnych innych błędów. Poszedłem do Gomeza, by zdać mu relację, ale nie zastałem go w sali tronowej.
- Szef poszedł spać - stwierdził Blizna.
- Tak szybko? - zdziwiłem się - Ledwo zaczyna zmierzchać.
- Wziął jedną panienkę i jak stwierdził "Idę spać, gamonie. Nie włazić, nawet nie pukać".
Cholera, to oznaczało, że Gomez miał naprawdę niezbyt dobry dzień. "Panienka" jak to określił Blizna, będzie miała ciężką noc... Nie mając nic lepszego do roboty, udałem się do pokoju barda. Zapukałem lekko, ale nie było odpowiedzi. Postanowiłem uderzyć mocniej w drzwi. W końcu bard otworzył drzwi. Na powitanie beknął głośno i spojrzał na mnie nieprzytomnie.
- Co? - zapytał krótko, lekko się chwiejąc.
- Sprawdziłem raport. Wszystko w porządku. Mogę wejść?
- Zajeeeebiście - Bartholo zdawał się nie usłyszeć pytania i zamknął mi drzwi przed nosem. Stałem przez chwilę kompletnie skonsternowany. Poczułem się potraktowany jak jakiś natrętny fanatyk religijny, który próbuje ludziom wciskać na siłę książki ze słowem Innosa. Wściekłem się i kopnąłem w drzwi barda. Odpowiedź nadeszła z pokoju Gomeza. Przywódca Starego Obozu wyjrzał na chwilę z pokoju, nie miał na sobie zbroi.
- Czego kurwa hałasujesz?! Życie ci niemiłe?!
- Ja... Ten...
- Zabieraj się stąd!
Ruszyłem szybkim krokiem do pokoju, wciąż będąc wściekłym na Bartholo. Otwierając drzwi, usłyszałem głos Gomeza za plecami:
- No! I żeby mi to był ostatni raz!
Po czym drzwi do komnaty Gomeza trzasnęły z hukiem. Strażnik, który obserwował całą tą scenę, uznał, że najlepiej będzie nie komentować tego zajścia. Wiedział, że w tym momencie jedynce co uspokoi Gomeza to kompletna cisza na zewnątrz. Po cichu zamknąłem drzwi do swojego pokoju. Nie mając nic lepszego do roboty, uznałem, że mogę się położyć. Przez kolejne dwie godziny nie mogłem usnąć. Może wpłynęła na to zbyt wczesna pora, a może fakt, że krzyki "panienki" były słyszane pewnie w połowie Starego Obozu. Otworzyłem sobie butelkę wina, by ułatwić sobie zaśnięcie. To był najlepszy pomysł, na jaki wpadłem dzisiejszego dnia. Przewróciłem się z boku na bok i uznając, że to już pora, zacząłem liczyć owce...