Card image cap

Kocham Gothica <3

Wyświetlenia: 1401 / 0 | Seria: Gothic | Dodano przez:anon

Wiecie za co najbardziej lubię dwie pierwsze gry Gothic?

Za to, że ta gra się z graczem nie pierdoli. Nikt ci nie mówi, że jesteś jakimś zabójcą smoków, czy innym wiedźminem.

Na początku jesteś zwykłym śmieciem, gównem, które byle ścierwojad rozsmaruje pazurami po trawie.

Nie dość, że nic nie wiesz o tym świecie do którego trafiłeś, a sterowanie jest proste i intuicyjne jak konstrukcja najnowszego procesora Intela, to jeszcze wszystko oprócz chrząszcza zabija cię na dwa, max trzy uderzenia.

Żeby przeżyć zbierasz każdy śmieć i badyl, który przywraca chociaż 5 punktów życia, bo w walce ze zwykłym szczurem te 5pż to granica między życiem, a śmiercią.

W dwójce jest jeszcze lepiej, bo twórcy postanowili zrobić z tak banalnej czynności jak najnormalniejsze wejście do miasta, serię questów w której między innymi zbierasz jebaną rzepę.

Oczywiście jest też opcja dla idiotów, którzy nie wiedzą, że w świecie nie ma nic za darmo i biorą glejt od typa tak podejrzanego, jak facet w płaszczu rozdający dzieciom cukierki przed przedszkolem.

No ale dobra, wszedleś do miasta. Sprawiło ci to wiele trudu, dlatego spodziewasz się jakiejś wielkiej nagrody, albo chociaż ciepłego przywitania.

Nagrody nie ma, jest za to gorące przywitanie od paladyna, który po przejściu pierwszych trzech metrów od bramy miasta, wita cię wesoło słowami:

- Stój, śmieciu!

Grzecznie wypełniasz tą jakże miłą prośbę i zaczynasz z nim rozmawiać.

On ci przewija jakim to patałachem jesteś i gdzie takiemu bydłu jak ty nie wolno wchodzić, a na pytanie czy możesz nosić taką zbroję jak on, zapowietrza się i przypomina, jak nędzny dla niego jesteś i że możesz sobie pomarzyć.

Nie podajesz się jednak, postanawiasz walczyć o lepsze życie, albo chociaż miecz i zbroję więc idziesz do kierownika straży.

I co? I dupa, nie ma roboty dla bezrobotnych przegrywów, musisz mieć stałe źródło dochodu, żeby cię przyjęli, bo już się trafiło paru cwaniaków, co pierwszego dnia służby spierdolili z nowiutką zbroją i mieczem.

Idziesz więc szukać roboty, a tam też chujnia, bo jeden każe ci się modlić, drugi robi z ciebie komornika, trzeci oferuje staż, a czwarty każe zabić orka.

Tak, orka.

Jebanego orka.

A jak nie to roboty nie będzie, zbroi straży i miecza też.

A dopiero co stoczyłeś śmiertelny pojedynek ze zwykłym szczurem.

Jak nie zabijesz tego jebanego orka, to będziesz do usranej śmierci biegał ze spróchniałą lagą i w gaciach wieśniaka.

Chuj, nie podajesz się, jesteś wyjątkowo wytrwałym śmieciarzem i w końcu, gdzieś w lesie, między złamaną strzałą a zgniłym rdestem polnym znajdujesz orkowy topór.

Okrutny los się do ciebie uśmiechnął, odsłaniając garnitur zgniłych zębów i zionąc odorem śmierci, która cię czeka.

Jeszcze tylko zabić 6 wilków, uzbierać wiadro grzybów, zrobić akcję-windykację i masz robotę. Jesteś już w swoim mniemaniu pół-bogiem, choć i tak każdy by ci spokojnie wjebał.

A to dopiero pierwszy rozdział, nawet nie cały, bo jeszcze można iść do najemników, albo klasztoru.

Jednak te początkowe przeczołganie gracza przez gówno jest konieczne, żeby pozwolić mu odczuć potęgę do jakiej dochodzi pod koniec gry.

Na początku zdychać, bo zabijają cię dwa młode wilki, a na koniec wbiegasz sam w stado orków i rozpierdalasz ich w drobny mak.

Od zera do bohatera i spowrotem do zera w następnej grze.

No i tak się powoli żyje w tym Khorinis.
Card image cap



Top tygodnia
Wysyłanie...