Skąd się wzięła ta kretyńska moda na jakieś ziomalskie podejście do klienta w wielu miejscach? Wydziarany ziomek w knajpie z kolczykiem w nosie: no siema, co będzie dla ciebie? Kurwa, nie jesteśmy na ty, nie jesteś jakimś moim ziomkiem, chce tylko zjeść pierdolonego burgera a nie wciągać z tobą koks pod ladą. Co to za idiotyczna stylówa? Gościu robi burgery, a wygląda jakby przerzucał Meksykanow przez granicę z USA. I to się powtarza w wielu miejscach (ale głównie w knajpach, foodtruckach itp.) Co jest z nimi, kurwa, nie tak?