Ratowanie Afryki
Wyświetlenia: 968 / 1 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon
28 stycznia.
Godzina 22.
Po gali rozdania American Music Awards zbiera sie 45 osób.
Przez następne 14 godzin tworzą historię.
Lionel Richie i Michael Jackson napisali piosenkę, którą chcą uratować Afrykę.
Zrobili to popisowo - piosenka jest piękna, wpada w ucho i genialnie nadaje sie do wykonania przez ansambl wielu wokalistów.
Po 34 latach włączam sobie teledysk na popularnym serwisie z wideostrimingu.
Zaczyna się.
Lionel Richie.
Heloł.
Piękny, spokojny, niemal pościelowy głos.
BAM!
Dołącza do niego Stevie Wonder.
Wow.
Co za energia. Ten to potrafi.
Nagle Paul Simon! A ten co tu robi?!
Śpiewa - oczywiście - swoim dźwięcznym, melancholijnym głosem.
Na jego miejsce wchodzi Tina Turner i potężnym kontraltem gospelowej chórzystki prowadzi nas dwie linijki dalej.
A tam czeka już nie kto inny tylko MAJKEL FAKIN DŻEKSON.
Ma skarpetki wysadzane diamentami, rękawiczkę też, kamizelkę poprzetykaną złotem i okulary awiatory.
Stać go - niedawno wydał Thriller, jest największą gwiazdą świata i śpi na hajsie.
A śpiewa jak chóry anielskie - słuchając, czuje się jakby ktoś mnie głaskał po twarzy.
Emocje nieznacznie opadają, pojawia kilku mniej znanych artystów - Willie Nelson, Al Jarre...
CO DO CHUJA!?
Nagle zbieram się w sobie i wszystkie zmysły mi eksplodują - jakbym się wyjebał na rowerze i przeszorował kolanem bo betonie.
Wszedł Bruce Springsteen.
Jebany on chyba je żwir i popija benzyną.
Niesamowite.
Gdy próbuje się uspokoić, na scenie znowu pojawia się Michael razem z crescendo jak wiatr zbierający przed burzą.
Która zresztą nadchodzi od razu, na pełnej kurwie, pod postacią Cindy Lauper - stu pięćdziesięciu centymetrów wzrostu i burzy kolorwych włosów - skaczących przy mikrofonie, machających rękami i wrzeszczących tak, że nie dziwi mnie ten dreszcz na plecach - w końcu burza, musiało mi nalecieć za kołnierz.
Refren - śpiewają wszyscy - Jezu, szkoda, że jestem w pracy, bo chciałbym kogoś potrzymać za rękę.
Chwila odpoczynku - Bob Dylan jest tak nawciągany, że swoją linijkę z ledwością czyta z kartki.
I dobrze, po to Pan Bóg stworzył Boba Dylana.
Teraz do mikro... czekaj! Czy to...
O KURWA
Ray Charles.
Dobry Boże, czystym talentem po stokroć wynagrodziłeś mu tę ślepotę.
W stereo znowu śpiewają Stevie Wonder i Bruce Springsteen - ktoś, nie wiem kto, psika mi zimną mgiełką w jedno ucho, a drugie trze papierem ściernym.
Niesamowita technologia.
Teraz chyba będzie finał.
Tak.
Na koniec znowu śpiewają wszyscy.
Ufff.
Nieźle.
To musiało uratować Afrykę, nie ma innej opcji.
A z tą Gretą, to powiem Wam szczerze, że ja nie rozumiem tej nowoczesnej muzyki.