Wyświetlenia: 1138 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon

kiedyś jak jeszcze studiowałem, podobała mi się strasznie jedna koleżanka z grupy, niby normalnie gadaliśmy, ale mimo wszystko czułem, że nie wyciągam z tej znajomości tyle ile bym mógł. Gdzieś w głębi duszy wiedziałem, że w końcu będę musiał jej powiedzieć co do niej czuję. dni mijały mi tym spierdoleniu, aż przyszedł czas melanżu, na którym były ogromne ilości alkoholu, a ponad to dałem namówić się na zaciągnięcie się buchem z wiadra. siedziałem taki spizgany i najebany na krześle, a w tle leciał jakiś bonkers czy inny david guetta. obok mnie siedział mój przyjaciel w jeszcze gorszym stanie niż ja. znał całą sytuację z tą koleżanką, daltego zaczął mnie namawiać bym do niej zadzwonił i powiedział jej wszystko co chce, w końcu, jak się jest pijanym to jest łatwiej. przyznałem mu rację. zadzwoniłem, w głowie układałem wszystko to co jej powiem, wiedziałem że odbierze ode mnie telefon, mimo że było już bardzo późno, bo ok. 3 w nocy. czułem że to moja chwila, zmienie swoje życie. będzie lepiej. pokocha mnie. 4 sygnały i nareszcie odebrała po czym mówi:

co?

w mojej głowie pojawiła się pustka, wszystko co miałem jej powiedzieć znikło, przyćmiła mnie tępota i jak to zazwyczaj bywa po alkoholu wyszedł ze mnie osiedlowy prawnilniak, dlatego na jej pytanie co? odpoweidziałem:

gówno.

po czym się rozłączyłem. a w tle leciało: all the crazy shit I did tonight, those will be the best memories. nie były. nie rozmawiamy już 3 lata. podjerzewam że już nigdy nie będzie mi dane wyjawienie jej mych uczuć



Top tygodnia
Wysyłanie...