Bękart
Wyświetlenia: 1042 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon
nadrabiając dziesięć straconych miesięcy i jeszcze na zapas.
Apeluję!
Zanim podejmiecie czynności przyjemne, acz pospieszne, zważcie co następuje:
Jeżeli planujecie sztos
macie dwie możliwości:
możecie założyć gumę albo nie założyć gumy. Guma kosztuje 3 zł. Jeżeli założycie gumę – to dobrze.
Jeżeli gumy nie użyjecie
macie dwie możliwości:
za 400 zł możecie zafundować sobie pigułkę RU-486, która likwiduje ciążę, albo zaryzykować. Jeżeli zafundujecie sobie pigułkę – to dobrze.
Jeżeli nie
macie dwie możliwości:
może się okazać, że panna zaszła albo nie. Jeżeli nie – to dobrze.
Jeżeli zaszła
macie dwie możliwości:
możecie szarpnąć się na skrobankę – minimum 1000 zł, w końcu podziemie to podziemie (jakby co – dysponujemy adresami kontaktowymi) – albo zdecydować się na pozostanie w stanie błogosławionym.
Jeżeli załatwicie sobie aborcję – to dobrze.
Jeżeli nie wyskrobiecie
macie dwie możliwości:
panna może poronić albo donosić. Jeżeli poroni – to dobrze. Jeżeli donosi – będzie was to kosztowało 1000 zł za opiekę lekarza i USG, 500 za szkołę rodzenia, że nie wspomnimy już o garderobie ciążowej, zachciankach jedzeniowych i balsamie na rozstępy. Razem co najmniej 2000.
Jeśli dotrwacie do porodu
macie dwie możliwości:
może urodzić się żywe albo martwe. Jeżeli urodzi się martwe – to będzie bardzo smutno, ale wtedy wasze koszty skończą się na porodzie – 1500 zł, jeżeli nie macie ochoty rodzić w syfie na korytarzu i bez znieczulenia.
Jeżeli urodzi się żywe
macie dwie możliwości:
możecie zostawić w szpitalu albo zabrać ze sobą. Jeżeli zostawicie w szpitalu – to dobrze, macie problem z głowy.
Jeżeli zabierzecie bachora ze sobą
macie dwie możliwości:
zawijać w pieluchę i oporządzać sprzętem wyżebranym od znajomych, którzy wcześniej zrobili ten kretynizm – albo pójść w koszty. Jeżeli znajomi są głupi i hojni, a klimat sprzyjający – to dobrze.
Jeżeli nie, czeka was wydatek na: koszulki, kaftaniki, śpioszki, czapeczki, skarpetki, buciki, sweterki, spodenki, kombinezoniki, a także wanienkę, wózeczek, łóżeczko, materacyk, smoczki, nożyczki do paznokci i Bóg wie, co jeszcze. Ponoć są tacy czarodzieje, którzy ten cyrk opędzają za 500 zł, ale nikt ich jeszcze nie widział na oczy. Następnie pojawia się problem żywości: bachora można karmić piersią albo zwykłym jedzeniem – jak ludzi. Jeżeli karmicie piersią, to dobrze – od biedy do drugiego roku życia szczeniaka macie problem z głowy. Jeżeli postanowicie bachora od cycka odstawić – przez pierwsze dwa lata przeżre minimum 15 tys. zł. Skoro gówniarz żre, musi i srać. Macie dwie możliwości: kupować pieluchy albo pozwolić mu robić pod siebie i poczekać, aż się nauczy korzystać z nocnika. Jeżeli wybierzecie to drugie – wyjdzie wam taniej, ale atmosfera w domu po pewnym czasie może się stać męcząca. Jeżeli zdecydujecie się na pieluchy – czeka was wydatek rzędu 100 zł tygodniowo przez dwa lata – razem ok. 10 tys. zł.
Kiedy szczyl stanie na dwóch łapach i przestanie robić pod siebie
macie dwie możliwości:
możecie, idąc do roboty, uwiązywać go na łańcuchu albo zafundować mu przedszkole. Jeżeli uwiążecie go na łańcuchu – OK, najwyżej zniszczy coś na poziomie gruntu. Jeżeli pójdzie do przedszkola – czeka was wydatek rzędu 300 zł miesięcznie, przez cztery lata, bez wakacji i świąt – powiedzmy 12 tys. zł, nie licząc zajęć dodatkowych.
Jak gówniarz wyrośnie z przedszkola i wejdzie w wiek szkolny
macie dwie możliwości:
możecie uznać, że szkoła jest bezpłatną przechowalnią i nie przejmować się resztą albo "stworzyć bachorowi start w życie". Jeżeli wybraliście wariant pierwszy – to dobrze.
Jeśli przejęliście się przyszłością swojego dziecka
macie dwie możliwości:
Posłać szczeniaka do szkoły publicznej bądź prywatnej. Jak poślecie do publicznej – pół biedy, czeka was tylko wydatek rzędu 400 zł rocznie na tzw. wyprawkę szkolną. Do końca podstawówki – 2400 zł. No i trzeba bulić na komitet rodzicielski. Jeżeli pójdzie do prywatnej – doliczcie jeszcze czesne, bywa różne – od 100 do 500 zł miesięcznie. Uśrednijmy: 2500 rocznie razy sześć lat – 15 tys. zł. W międzyczasie czeka was jeszcze kilka atrakcji: pierwsza komunia – wydatek rzędu 1500 zł; ortodonta – 50 zł miesięcznie albo stały aparat za 5000 tys., toksyczne żarcie w McDonalds’ie – 11,49 zestaw XXL, jak wiadomo przeznaczony dla kurdupli, co najmniej raz w tygodniu. To absolutne minimum, jeżeli nie chcecie mieć krzywozębego, zakompleksionego antychrysta. Maksimum nie istnieje, więc nawet nie pytajcie.
Jak dziecko dobije szczęśliwie do końca podstawówki
macie dwie możliwości:
Uznać, że wystarczy tej edukacji albo posłać gnoja do gimnazjum. Jak
jesteście tacy ambitni, to czeka was wydatek na korepetycje: 30 do 50 zł za
godzinę, w zależności od przedmiotu, dwa razy w tygodniu, przez – liczmy
skromnie – jeden semestr, minimum 1200 zł za jeden przedmiot, ale na jednym
się pewnie nie skończy. Dla uproszczenia powiedzmy dwa – 2400 zł. Jak szczyl
pójdzie na egzamin do gimnazjum
macie dwie możliwości:
zda albo nie. Jak nie zda – to dobrze, macie z głowy. Jak zda – to czekają
was trzy lata wydatków na książki i tym podobne bzdury – 450 zł rocznie,
ewentualnie czesne – powiedzmy 2500 zł rocznie, korepetycje przed egzaminami
do liceum – znowu jakieś 1200 za przedmiot, jeżeli ograniczycie się do
ostatniego półrocza. Istnieje szansa, że gówniarz oleje wasze ambicje i nie
będzie pożądał dalszego rozwoju intelektualnego. Jeżeli tak – to dobrze.
Jeżeli nie, czekają go egzaminy do liceum. Tu sytuacja się powtarza: jeśli
macie pecha i szczyl zda: wydatki na wyprawkę – 550 zł rocznie, ewentualnie
czesne, minimum 300 zł miesięcznie, korepetycje przed maturą i – uchowaj
Boże, ale bywa i tak – egzaminami na studia – kilka tysięcy. Zanim do tego
dojdzie, będziecie musieli zafundować gnojowi studniówkę – jakieś 1000 zł, z
czego 200 za wjazd, a reszta – ciuchy i flaszka do wypicia w kiblu.
Przez te 19 lat gówniarz będzie żarł, a mało taki nie żre: do 12. roku życia
pół tego, co dorosły, a potem tyle samo albo więcej. Jeżeli przyjmiemy, że
normalnie odżywiony dorosły wydaje na żarcie jakieś 100–150 zł tygodniowo –
wychodzi ok. 100 tys. zł. Trzeba go będzie ubierać – w końcu nie będzie
biegał gołkiem. Taniej niż za 1000 zł rocznie się tego nie opędzi. Trzeba go
będzie posyłać na jakieś wakacje – w końcu nie wytrzymacie z bachorem 12
miesięcy w roku non stop. Najtańsze wakacje to obóz harcerski – 600 zł za dwa
tygodnie, ale wtedy trzeba kupić mundur, plecak i różne takie, dorzucić
jakieś kieszonkowe – 1000 zł minimum, dwa razy w roku przez całą szkołę – 26
tys. zł. Ponadto możecie być pewni, że szczeniak będzie domagał się
idiotycznie drogich prezentów – bo przecież wszyscy jego koledzy już to mają –
takich jak hulajnoga, cyfrowy aparat fotograficzny, urządzenie do zaplatania
włosów w warkoczyki i staffordshire terier – tak ze trzy średnie krajowe
rocznie.
I oto, drodzy młodzi przyjaciele, stoicie przed alternatywą: 3zł na
gumę dziś albo 250 tysięcy jak psu pod ogon, przez najbliższe 19 lat. I potem
pretensje, że małe bydlę miało ciężkie, bo biedne dzieciństwo.
I nie zapominajcie, że przyjdzie taki dzień, gdy wasza pociecha pierwszy raz
pojedzie na wakacje pod namiot i zapyli byle kogo, nie przewidując
konsekwencji. Wnuczki też kosztują.