Mettalica to gówno B)
Wyświetlenia: 733 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon
Kill’em All – 8/10
Przypadkowo zostałeś lokalnym rekinem biznesu, bo zacząłeś sprzedawać na targu ziemniaki akurat w tym momencie, kiedy ludzi zaczęli szaleć za kartoszkami. Swojego pierwszego sprzedanego ziemnioka wspominasz jak pierwszy seks – jest trochę nieporadnie, trochę śmiesznie, wiesz, że sprzedasz ich w życiu więcej, ale hej, przecież to był pierwszy ziemniok! Jak pierwsze rypanko. Zawsze spoko... No chyba, że komuś ojciec do wanny wchodził, to wtedy nie.
Ride the Lightning – 10/10
Ten fajny moment w życiu, kiedy nagle coś ci się udało, wszyscy klaszczą, mówią, że jest super, a ty jeszcze nie wiesz, że za chwilę wszyscy będą się raczej śmiać niż klaskać i rzucasz się w ten wir na pełnej kurwie, bez żadnych zahamowań i kalkulacji. I – w tym akurat przypadku – trafiasz w punkt. Nigdy już tak nie trafisz. Wstajesz o 3 w nocy, wozisz ziemnioki na targ, tam sprzedajesz je na tony, wracasz do domu spełniony przed północą. Nikt nie ma takich pyr jak ty. Twoje serce przepełnia czysta, platoniczna miłość do ziemnioka.
Master of Puppets – 9/10
Trzy lata wcześniej miałeś stragan z ziemniakami z ogródka, teraz jesteś największym producentem ziemniaków w mieście. Wciąż jesteś na fali, dbasz, żeby twoje kartoszki były świeże, smaczne i naturalne, z drugiej strony zaczyna się koło ciebie kręcić masa dziwnych ludzi, którzy ci doradzają – tu trochu spryskaj stary, tam weź no dej ładne opakowanie, ktoś przychodzi i mówi, że by brał te kartoszki do województwa obok, ale skórki musiałyby być czystsze. Ty oczywiście wszystkim im każesz spierdalać, ale po cichu pryskasz te ziemnioki, robisz nowe opakowania i zwalniasz pracowników, jak skórki są za brudne.
...And Justice for All – 7/10
No stało się. Idziesz z ziemniokami w świat. Zaopatrujesz już pół kraju, nawet w Radomiu wiedzą, co to pyry od ciebie. Niemniej sytuacja nie jest wcale różowa. Twój najbliższy współpracownik, ten, który w gruncie rzeczy naprawdę znał się na ziemniokach i ich produkcji, ginie podczas przeładunku towaru, przygnieciony toną pyr. Zatrudniasz kolejnego typa, ale jego morda tylko ci przypomina o tym, że twoje kartoszki już nigdy nie będą miały tego wspaniałego smaku, więc każesz mu tam pisać jakieś analizy, ale jak tylko je dostajesz, to wypierdalasz je od razu do kosza. Niemniej udajesz innowatora, montujesz nowoczesne, skomplikowane systemy do spryskiwania, nawożenia i pakowania pyr. Wykupujesz nawet reklamy w telewizji. Samemu, po pracy, zaczynasz jednak wpierdalać ziemnioki od konkurencji.
Metallica – 9/10
Brawo, zostałeś największym producentem ziemniaków w całym kraju. Oglądając filmy czekasz na reklamy, bo wiesz, że w każdym bloczku poleci twoja morda i twoje pyry. Pławisz się w tej megalomanii. W sumie to znowu czujesz się jak kilka lat temu, gdy miałeś stragan, bo znowu wszyscy klaszczą. Monopolizujesz rynek i stajesz się też największym producentem frytek. Masz zresztą farta, bo gość, którego zatrudniłeś za tego martwego kolegę, okazuje się mistrzem patelni i smaży te ziemnioki jak nikt inny. Za rogiem czeka jednak samotność króla ziemnioków.
Load – 8/10
A jakby tak rzucić te ziemnioki w chuj i wyjechać w Bieszczady? Łazisz po tych wertepach, każdemu napotkanemu turyście powtarzasz, że miałeś dosyć ziemniaków, że dopiero teraz żyjesz i oddychasz pełną piersią, zapewniasz przypadkowo spotkanego niedźwiedzia, że chuj, że już nigdy nie będziesz się kłaniać przez bogiem ziemniokiem, że frytki to trucizna, że ich jedzenie grozi rakiem jelita grubego, a wąchanie Parkinsonem. Niemniej w nocy, pod światłem księżyca, kiedy nikt nie patrzy, pieczesz wciąż kartoszki w ognisku. Dobre, smaczne, kartoszki z ogniska... mmmmmm....
Reload – 4/10
Odbierasz telefon. Komornik właśnie zajął pół twojej fabryki, a twoja sekretarka grozi, że jak nie wrócisz do biura, to zamorduje twojego chomika (który – o czym nie wiesz – i tak już nie żyje, opowiesz o tym za kilka lat psychiatrze). Wracasz. Na szczęście przez cały rok upiekłeś w ogniskach tyle ziemnioków, że musisz zamówić w te Bieszczady całą eskadrę ciężarówek, żeby je zabrały do firmy. Trochę spleśniałe? Najlepsze zjadłeś sam? Zepsute? Trzeci sort? Chuj, musisz spłacić komornika.
Garage Inc. – 7/10
Naprawdę nienawidzisz produkcji ziemniaków, masz jej po dziurki w nosie. Żona ci jednak już dawno wybiła Bieszczady z głowy. Zresztą kartoszki z ogniska już ci nie pasują. Co zrobić? Otóż jest jedno wyjście. Sprzedajesz cudze ziemniaki. Wciąż przecież potrafisz je pakować i wciskać ludziom. Mmmmmmm, dobre cudze ziemnioczki.
St. Anger – 4/10
Na cudzesach daleko nie zajedziesz, więc musisz wrócić do produkcji swoich kartofli. Przez pięć lat biegasz na pięć sesji u psychologa w tygodniu. Codziennie patrzysz na ziemnioka, twój prywatny Freud mówi ci, że musisz na nowo pokochać ziemnioka. Modlisz się do ziemnioka. Zatrudniasz nowego współpracownika – młody, energiczny, widać, że wiele ton ziemnioków w życiu przeniósł. Liczysz, że wzbudzi w tobie ponownie miłość do pyry. Budzi się jednak w tobie ziemniaczany Dr. Hyde. W dzień siejesz ziemnioki, w nocy ubierasz się w strój nindży i rozsiewasz na polu stonkę.
Death Magnetic – 2/10
Bierzesz kolejne sesje. Nawet przez chwilę wydaje ci się, że znowu kochasz ziemnioki. Być może to psychotropy tak działają, ale czujesz euforię. W nocy już nie prowadzisz dywersji, bo zatrudniłeś uznanego nadzorcę, który kazał rozstawić przy polach wieżyczki strażnicze i strzelać do każdego człowieka w stroju nindży, który się tylko pojawi w okolicy. Stare nowe ziemniaki – jesteś dumny z tego hasła, które stworzyłeś. Zasypujesz rynek, pchasz swoje na nowo pokochane kartoszki wszędzie, nie ma warzywnego bez twojej pyry. Wchodzisz na czerwony dywan... I wtedy właśnie ktoś cię klepie po plecach i mówi: stary, co to jest za gówno? Przecież nawet te ze stonką były lepsze... Nikt nie klaszcze.
Lulu – 3/10
Siedzisz w biurze i płaczesz, pięć sesji tygodniowo u psychologa chuja daje, znowu nienawidzisz ziemniaków, nienawidzisz frytek, na myśl o kartoszkach z ogniska cię skręca... I wtedy właśnie przychodzi do ciebie ten dziwny dziadek i mówi: stary! to będzie prawdziwy hit! ziemnioki z Domestosem! tego jeszcze, stary, nie było! Lubisz zapach Domestosa, przypomina ci dom i czasy, kiedy matka wyciągała ci gnidy z włosów, a ojciec dał ci scyzoryk i pokazał jak otwierać słoiki z wekami... wchodzisz w to, robisz nawet wielkie reklamy w metrze: ZIEMNIOKI Z DOMESTOSEM! To się musi udać!
Hardwired... to Self-Destruct - 5/10
Otwierasz McDonalda.