Problem z żołądkiem
Wyświetlenia: 1392 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon
Wszyscy dookoła mi gratulowali, w tym rodzice mojej dziewczyny. Kilka dni przed wylotem zaprosili mnie na obiad, wypiliśmy z teściem po kilka kieliszków i zaproponował mi, że z wielką chęcią podrzuci mnie na lotnisko. Do Pyrzowic mam ponad sto kilometrów, więc bez wahania się zgodziłem.
Dzień przed wylotem mocno się stresowałem, miał to być mój pierwszy lot w życiu. Wraz z dziewczyną i paczką znajomych skoczyliśmy na kilka piw do pubu. Oprócz piwa polała się ostatecznie wódka, a do tego dołożyliśmy jakieś ostre jedzenie. Biorąc pod uwagę fakt, że musiałem wstać o piątej rano dnia następnego, nie był to najlepszy pomysł.
Juz o 5:30 pod blokiem czekał na mnie przyszły teściu w swoim nowiutkim Citroenie C4, a podróż na tylnym siedzeniu miała umilać nam moja dziewczyna. Jeszcze na lekkim kacu, zdążyłem z rana wypić tylko kawę i ruszyliśmy w trasę.
Wszystko było dobrze aż do momentu, gdy zaczęło dziwnie kręcić mnie w brzuchu. Co jakiś czas wypuszczałem kontrolowane cichacze, ale to dziwne uczucie zaczynało mnie niepokoić. Mieliśmy jeszcze około dwudziestu kilometrów do lotniska, wtedy nadszedł kryzys. Kręciłem się na fotelu jak pojebany, a zwieracze powoli przegrywały wojnę z nadciągającą lawiną gówna. Zagryzałem ostro zęby i ściskałem oczy, przez które ledwo już widziałem.
Teściu coś tam zagadywał, ale powoli tracili ze mną kontakt. Pamiętam przez mgłę jak dziewczyna zapytała czy wszystko ze mną dobrze. Z trudem - cały w przeszywających dreszczach, wymamrotałem że nie. Że strasznie chce mi się sikać i chyba mam jakieś zapalenie pęcherza po alkoholu. Bo co miałem powiedzieć?
Jechaliśmy dalej, łzy już ciekły mi po policzkach bo wiedziałem, że mój świat zaraz miał legnąć w gruzach. Dosłownie w gruzach. Niespodziewana fala kupska zniszczy mój ciężko wypracowany szacunek u ojca dziewczyny.
Tatko smieszkował że co to ja bredzę, przecież normalnie wytrzymam z tym sikaniem i że spokojnie odleję się hehe na lotnisku.
Spojrzałem w dal... Jest i ona, moja ostatnia nadzieja: stacja benzynowa.
Uprzejmie poprosiłem ojca mej loszki żeby zjechał i to zajmie tylko kilka minut. On hardo że nie, że co to za panienka ze mnie, że zaraz będziemy na lotnisku i tak już spóźnieni, więc on nigdzie się nie zatrzyma.
W tym momencie się poddałem. Nie umiałem już dłużej z tym wałczyć. Niezrozumiany,
porzucony, zdradzony o świcie przez niedoszłego teścia, popuściłem.
Najpierw dziwny, wibrujący dźwięk. Potem ohydny smród i wreszcie przykra, niezręczna cisza.
- Co się stało? - Zapytała z przerażeniem moja dziewczyna. Wziąłem głęboki oddech, chociaż pewnie nie powinienem, i z trudem, lekko szlochając odpowiedziałem że popuściłem. I ponownie - ta dziwna, przerażająca cisza. Kilka sekund, które były najgorszymi w moim życiu.
Pokonany przez własne gówno spojrzałem w okno z nadzieją, że to tylko zły sen.
- Jak to kurwa popuściłeś?! Na nowy fotel mi w aucie! Chyba żartujesz! - Wykrzyczał trochę przez śmiech ojciec.
Tłumaczyłem się, że przecież prosiłem żeby zjechał bo źle mi, że była stacja!
Fotel na którym siedziałem dosłownie zalał się rzadką sraką. Pływałem w tym gównie jak w jakimś jeziorze, moje spodnie były kompletnie przemoczone.
Smród, który kumulował się w aucie pokonał niestety moją dziewczynę - biedaczka zaczęła wymiotować. Ojciec dostał kurwicy, że co się tu odjebało i natychmiast zjechał na pobocze. Wysiedliśmy - ja cały obsrany, dziewczyna obrzygana. Fotel na moim siedzeniu tonął w kupsku, podłoga z tyłu była ufajdana w wymiocinach. Nikt nie wierzył w to, co się stało. Teściu rzucił mi ręczniki papierowe i krzyknął żebym wytarł szybko siedzenie i podłogę z tyłu. Myłem to wszystko jak tylko mogłem, dłonie ujebane po uszy gównem, dziewczyna z boku płakała, a stary łapał się za głowę.
Poprosiłem go żeby wyciągnął moją torbę z bagażnika i podał mi losowe spodnie. Poleciałem w krzaki i poczułem, że kolejna fala nadchodzi. Zesrałem się na kucaka, ze szlocham wstydu, kilka metrów od mojej niedoszłej rodziny. Skręcało mnie jak wcześniej, ale poczułem lekką ulgę że już nie walę w fotel.
- Nowe auto, kurwa! NOWE AUTO!!! ZASRAŁ MI AUTO!!! - Ojciec mojej dziewczyny nie mógł
zrozumieć tego, co się stało.
Podtarłem dupę, ręce i nogi. Zrzuciłem spodnie i bokserki, już nie były mi potrzebne. Zawołałem jeszcze o butelkę z wodą mineralną, która leżała pod nogami ojca. Wystarczyła na przemycie się. Założyłem szybko spodnie, wyszedłem z krzaków. Jak to naprawić, jak to odkręcić? Co mogłem zrobić? Przecież obsrałem kolesiowi jego nowe auto. Chłop miał zostać moim teściem, kobieta mojego życia gardziła mną i nigdy tego nie zapomni, nie chciała nawet na mnie spojrzeć. Wróciliśmy po moich namowach do auta, usiadłem z tylu obok dziewczyny, okna pootwierane. Dojechaliśmy na lotnisko bez słowa, wyszedłem z auta i zabrałem torbę. Chciałem coś powiedzieć, ale ostatecznie wolałem nie pogarszać sprawy.
Od tego czasu nigdy już ich nie widziałem...