Był to jesienny wieczór, mała Agnieszka wraz ze swoją siostrą bawiła się na placu zabaw. Było już późno. Matka zawołała je na kolację, więc obie poszły przez ulicę, lecz gdy miały już wejść na chodnik nagle uderzył w nie przyspieszający samochód, a z niego wyłonił się on - Mariusz Kozibąk. Był to mężczyzna o długim wzroście, zawsze był ubrany w dres, na nogach miał klapki ze skarpetami, głowa łysa, a jej czubek był całkowicie płaski. Mariusz był szaleńcem, trafił kilka lat temu do pobliskiego wariatkowa, ale udało mu się uciec... Zwany był on gumojadem, bo zawsze gdy znalazł gdzieś bezpańską oponę przywłaszczał ją sobie, a potem ją grył jak wściekły pies. Mężczyzna kopnął już martwe ciało siostry Agnieszki w kąt, a samą ledwo żywą Agnieszkę wziął do auta i wyjechał. Matka córek gdy to ujrzała zaczęła się drżeć wniebogłosy, próbowała go dogonić, lecz wszystko na nic. Gdy próbowała zawiadomić sąsiadów zauważyła, że nikogo nie było. Z przerażenia uciekła do domu, wpełza na łóżko i łkała. Zrozpaczona postanowiła się zabić. Poszła więc do kuchni aby wziąć nóż, którym by mogła się okaleczyć, ale niczego w kuchni nie było, sama pustka. Stała tak w nieruchomości aż poczuła oddech za swoimi plecami. Odwróciła się i ujrzała gumojada. Trzymał on w lewej ręce ciało Agnieszki, a prawej nóż zbliżający się do jej gardła. Matka Agnieszki upadła, zaczęła wrzeszczeć, rzuciła się na gumojada, lecz coś ją powstrzymało. Poczuła ona śliską mackę trzymającą jej brzuch, a ona zaczęła ściskać jej ciało. Podczas gdy matka Agnieszki próbowała się wyrwać, gumojad zarżnął gardło dziewczynki, a jej ciało rzucił o ścianę. Kobieta stała nieruchoma. Gumojad podszedł do niej, otworzył szeroko swoją paszczę i wyssał z niej duszę, a ona upadła. Gumojad uciekł daleko od miejsca zbrodni i zmienił swoją tożsamość, a resztki ciał swoich ofiar użył jako przynętę na ryby. A 3 lata po tym co się wydarzyło całkowicie zniknął i nikt nie wie gdzie grasuje.