Wyświetlenia: 990 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon

Siedziałem se z kolegami i piłem browarka po browarku, szota po szocie, poszło też palenie - i nagle wstrzymaliśmy balangę. Zrobiliśmy się głodni. Jako że byłem najmniej nieprzytomny z wszystkich, kazano mi zadzwonić do pizzerii. Odebrał jakiś Bogdan, i mówi: "Prosze podać zamówienie". Ja na to, najpoważniejszym tonem na jaki mogłem się zebrać, odparłem: "Poproszszę pissę". To było około 2 rano, więc Bogdan przygotowany był na takie sytuacje i spokojnie spytał, jaka ma być ta pizza. Przysięgam że nigdy nie myślałem tak długo nad nazwą pizzy, więc pierwsza jaka mi sie na język natoczyła to była: HAWAJSKA, kumple już mnie powstrzymują, ale kości zostały rzucone. Faktycznie, nie minął kwadrans a Bogdan zjawił sie przed klatką z naszą hawajską.

Problem polegał na tym, że nie można było płacić kartą, więc Bogdan przesiedział cichutko 30 minut patrząc, jak my świetnie bawimy sie wcinając znienawidzoną przez nas pizzę. Nareszcie nadszedł czas zapłaty. Wytoczyłem się z pokoju, razem z Bogdanem trzymajacym mnie za bark i pojechaliśmy do bankomatu. Nagle zauważyłem jakąś dziewczynę na przednim siedzeniu. Ale że nikt się nie odzywał, to pomyślałem, że może tylko ja ją widzę i dalej siedziałem cicho. Nagle odezwała się, co prawda słyszałem tylko bełkot, ale sam dałem radę wypowiedzieć te 4 słowa: "Bogdan, to twoja dziewczyna?".

Na to ona odwróciła sie i powiedziała: "Nie, ja tylko do bankomatu". Najdziwniejsza noc mojego życia.



Top tygodnia
Wysyłanie...