Card image cap

Kuzyn Przemek

Wyświetlenia: 1005 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon

Mój kuzyn, lat dwadzieścia. Dumny student informatyki, a przy tym elita spierdolenia. Raz moja mama miała laptopa do naprawienia. Zwykły format i przygotowanie systemu. Sam nie miałem za bardzo czasu bo byłem na okresie próbnym i bardzo chciałem dostać pracę gdyby w następnym roku aplikacja mi nie pykła co by nie siedzieć na garnuszku rodziców, ale co to za afera była. Laptop poszedł - wrócił. Ciocia oczywiście „hehe Przemek to taki komputerowiec, w mig naprawi”. Gość sformatował, wgrał system - koniec roboty. Zero sterowników, antyvirusa. Nawet partycji nie chciało się podzielić - no nic, bywa, może nie miał czasu. Teraz najlepsze - jak mama była po tego laptopa powiedział, że 200zł za usługę. Kurwa trzeba nie mieć Boga w sercu. Mama oczywiście dała bo myślała, że każdą śrubkę wyczyścił. Jak się o tym dowiedziałem zadzwoniłem do palanta:
- Co ty kurwa odjebałeś?! 200zł za formata i postawienie windowsa?!
- No co, zrobiłem jak trzeba. Więcej do przeglądania neta babom niepotrzebne, a kasę wziąłem żeby mnie nie męczyła więcej. Zresztą dla normików komp to tylko zabawka, a ja nie mam czasu na takie pierdoły.
Ja pierdolę, pomijając to że od gówniaka bywał u nas na wakacjach, czasem rodzice zabierali go z nami na lepsze wczasy ten bałwan odwala wielką łaskę. Ciekawe czy jakby mój ojciec go skasował za leczenie jego zębów (w wieku 19 lat miał 26 zębów do naprawy i 2 kanałówki bo żarł tylko batony i chipsy przed tym kompem, a zębów nie mył bo po co) też by był taki cwany.
Ogólnie Przemek był pełen pogardy do otaczającego świata i uważał się za lepszego. Wyobrażacie to sobie? Oferma mówiąca o swojej ofermowatości z dumą. Jak były jakieś posiadówy rodzinne Przemek cały czas komórka/tablet/laptop. A nie, sorry. Kilka razy rytualnie się odzywał "dźinbry" "jest wifi", "jakie hasło do wifi". Mamy też taką Monikę. Całkiem ładna dziewczyna w jego wieku. Dalsza rodzina. Nasz Przemek ewidentnie czuł mięte. Nasza Monisia to bardzo miła i taktowna osoba i nawet rozmawiała z naszą spierdoliną, co on odebrał jako podryw xD Pamiętam jak zaczął ją bajerować. Opowiedziała mi to, bo była tak zażenowana, że nie widziała co zrobić, a ja niby jego bliski kuzyn z którym jeździłem na wakacje. „Wiesz jak masz jakiś problem z kompem to wal do śmiało, wiesz niezły jestem w te klocki. Wiesz co to za grupa anonymous co czasem strony rządowe hackuje. Tak między nami to jestem jednych z nich."
O KURWA. Monika into internety potrafi więc mimo wszystko wybuchła niepowstrzymanym śmiechem. Wiecie jak to jest jak w Kościele/pogrzebie/zebraniu przypomni się wam jakaś śmieszna sytuacja i chce wam się śmiać. Im bardziej próbujecie powstrzymać śmiech tym gorsze rezultaty. Nasz domorosły James Bond w odpowiedzi zagotował się i zaczął ofensywę. "A Ty to pewnie nie masz żadnych pasji, ja to się czymś interesuję i będę kimś. Informatycy od ręki zarabiają 15k" - Ocho, wypok.pl detected. Potem podobno zaczął coś pierdolić o kobietach, friendzonach, samcach alfa. Znam tylko ogólniki bo przestała go słuchać. Kontekst złapałem tylko dlatego, że siedziałem chwilę w wieku nastu-lat na wypokach i chanach.
To jeszcze nie koniec historii. Raz moja ciocia zadzwoniła że Przemek ma urodziny i wiesz, hehe Camilli, on za bardzo nie ma kolegów to może weźmiesz go gdzieś. Jestem bardzo za rodziną więc pomyślałem, że nie sprawię przykrości ciotce i wezmę go gdzieś bo akurat się złożyło, że byłem ustawiony na piwo ze znajomymi. Co mi szkodzi? Tak, szczerze mówiąc miałem nadzieję, że jak wyjdzie do ludzi to może się nie skompromituje (i mnie przy okazji), a dobrze się zabawi, może przystosuje się do rzeczywistości? O ja naiwny. Umówiłem się przez telefon. Byłem 2 godziny przed czasem, bo wiedziałem że coś znowu odwali. Szybko dostałem od rzeczywistości w mordę.
Jego "gotowość do wyjścia" polegała na przetłuszczonych włosach, spranej flanelowej koszuli, T-shircie z jebutnym napisem "PROGRAMUJESZ?" jeansach za dużych o 2 rozmiary i trampkach. Brakowało tylko słomy w butach. Postanowiłem go podejść. Namówiłem go na prysznic - poszło łatwo. Za łatwo. To była chyba cisza przed burzą.
„Słuchaj, mamy jeszcze dwie godziny muszę coś załatwić w galerii, przejdziesz się ze mną?" Połknął haczyk. Plan był prosty - ubrać go jak człowieka. Jeżeli wmówię reszcie, że jest niemy może nie wbije następnego levela spierdolenia, a reszta nie pomyśli, że moja rodzina to dom wariatów. Starą, dobrą metodą manipulacji zacząłem z wysokiego pułapu. Chciałem żeby przymierzył jakąś sportową marynarkę w miejsce flanelowej koszuli. Wybrał dwie, trzy i stwierdził, że pedalskie. Miałem nadzieję, że chociaż spodnie „po starszym bracie" zmieni. Pokazałem mu granatowe chinosy. ZNOWU PEDALSKIE. Jako iż mieliśmy odrobinę czasu, a mi cierpliwość się skończyła to dałem mu wolną rękę. Bite 30 minut stresowałem się bardziej niż na rozmowie kwalifikacyjnej. Wyobrażałem sobie, że przyjdzie w jakiś butach ze skóry węża i kowbojskim kapeluszu. Wiecie, retro-informatyk dzikiego zachodu. O kurwa. Kupił sobie, a jakże o dwa rozmiary za dużą bluzę z kapturem i oczywiście od razu ją założył.
Nie byłoby w tym nic tragicznego, tyle że ta oferma założyła ten kaptur i już do końca spotkania w nim siedziała. Jak jakiś zwyrol. W drodze na miejsce doznałem olśnienia. Ten debil naoglądał się za dużo Mr. Robot. Jeżeli go tylko przekonam, że ten kaptur dodaje mu zamiast aury tajemniczości i wyjątkowości aurę zwyrola może coś z tego będzie. Oczywiście wyszło, że to ja mam ograniczony, humanistyczny umysł, a on jako ścisłowiec wie lepiej, ja przecież i tak nie pojmę. To co odjebał potem zasługuje na osobny wpis.
Card image cap



Top tygodnia
Wysyłanie...