#38 Wesołych Świąt!

Wyświetlenia: 675 / 0 | Seria: Gothic I - #KRUK | Dodano przez:jaro

Oto nadeszła. Jak co roku. Pieprzona zima. Najgorsza pora roku w Kolonii.
W zasadzie my, Magnaci, nie mamy na co narzekać. Mamy ciepłe, mocne pancerze. Nie grozi nam zamarznięcie. Niestety, tego nie można powiedzieć o innych.
Najgorzej jest z kopaczami. Ogólnie mam ich gdzieś, ale to właśnie oni pracują na nasze bogactwo - wydobywają rudę, którą oddajemy królowi za towary. Gdy kopacze czują się źle, są mniej efektywni w pracy. Mniejsza efektywność = mniej rudy = mniej towarów. A to jest nie do zaakceptowania. Niestety, nie znaleźliśmy dotąd sensownego pomysłu, jak rozwiązać ten problem. Aż do dzisiaj. Gomez bardzo mnie zaskoczył.
- Słuchajcie barany - zaczął przywódca Starego Obozu do wszystkich zebranych - Dla każdego z was powinno być oczywiste, że zima jest dla nas trudnym okresem. Rudy przybywa mniej, bo kopacze pracują gorzej. Nie oszukujmy się, nie zmusimy ich teraz, by pracowali ciężej. Jedyne, co możemy osiągnąć przymuszaniem do większego wysiłku, to choroba. A chory kopacz to kopacz, który nie pracuje.
- Ale co to nas tak w zasadzie obchodzi? - zapytał bez ogródek Diego.
Gomez spojrzał na lidera Cieni, ale ten nie spuścił wzroku. Szef przeniósł spojrzenie na Bartholo.
- Ile mamy w magazynie zapasowych ubrań?
- Dla Magnatów, Strażni...?
- Dla kopaczy durniu! Słuchałeś w ogóle o czym przed chwilą mówiłem?
- Będzie z 15 sztuk - odpowiedział lekko urażony Bartholo.
- Nie za wiele... - skomentował Gomez.
- Chyba wiem do czego zmierzasz, Gomezie... - zacząłem.
- Tak?
- Powinniśmy zapewnić kopaczom lepszy ubiór, by mieć pewność, że nie zachorują, tak?
- Mniej więcej - odparł Gomez - Ale nie zamierzam ubrań rozdawać za darmo. Co to, to nie!
- Diego - odezwałem się do najważniejszego z Cieni - Poślij swoich ludzi po obozie, niech obejrzą kopaczy. Ci, których ubranie będzie w kiepskim stanie, niech zgłoszą się do Bartholo. Wyda im nowe... za drobną opłatą.
- A co ja jestem, sklepowa? - zapytał bard - Mam lepszy pomysł, Gomezie.
- Mów.
- W magazynie mamy sporo owczych skór.
Na chwilę zapadła cisza.
- Można by je rozdać. Nie tylko kopaczom. Dobrze grzeją, przydadzą się na noc, do łóżka.
Wszyscy milczeli, czekając na to co powie Gomez. On nie lubi rozdawnictwa.
- I tak ich nie używamy! - kontynuował Bartholo - Jak je stamtąd wywalimy, to sporo miejsca się zwolni. Będzie można zrobić przedświąteczne porządki.
- Jakie porządki? - odezwał się po raz pierwszy Thorus.
- Przedświąteczne. Co ty, nie znasz tradycji świąt, jakie się odbywają zimą?
- Ja je znam - odezwał się Gomez - I chociaż daleko mi do religijności, czy też obchodzenia tych świąt... Matka zawsze dawała mi coś dobrego do jedzenia w tym czasie, więc mam dobre skojarzenia. Ale potem trzeba było modlić się do Innosa za okazane łaski... Religijne pierdolenie. Tym niemniej... Uznajmy, że rozdamy te owcze skóry w ramach "świątecznych prezentów". Mamy tych skór wystarczająco dużo?
- Zajmują w chuj miejsca i trochę śmierdzą - powiedział Bartholo.
- Zapytałem czy mamy wystarczająco dużo skór, a nie czy śmierdzą, idioto! - najpotężniejszego człowieka w Kolonii dość łatwo było wyprowadzić z równowagi.
- Sądzę, że tak. Stan magazynowy z ostatniego raportu to około 80 sztuk.
- Po cholerę nam tyle? - zdziwiłem się - Naprawdę tyle ich nazbieraliśmy od króla? Bez sensu.
- No to ich już więcej nie zamówimy - skomentował Gomez.
- Jeśli można... - zaczął Diego.
Gomez milczał. Czyli można.
- Kilku Cieni narzeka, że piździ. Sądzę, że chętnie się rozgrzeją. Mogę im przydzielić zadanie rozdawania skór.
- Niech będzie - zgodził się szef Starego Obozu - Tylko żeby była jasność, jedna skóra na jedno łóżko. Nie więcej. Jak ktoś weźmie więcej, to osobiście łapy utnę.
- Ale wy zdajecie sobie sprawę z tego, że jesteśmy w Koloni i mamy tu sporo ludzi, którzy trafili pod barierę za kradzieże? - odezwał się Thorus - Zgaduję, że jak komuś zginie przydzielona skóra, to na mojej głowie będzie szukanie złodzieja?
- Nie - odpowiedziałem - Jak komuś coś zginie w zewnętrznym pierścieniu, to jest jego problem. Jak komuś coś zginie w wewnętrznym pierścieniu, wtedy to JEST TWÓJ problem. Rozumiesz?
- A jak przyłapię Mordraga na kradzieży, to mogę mu upierdolić ręce?
Syknąłem. Gomez nie wiedział, że Mordrag jest podejrzany o kradzieże w naszym obozie. Thorus zachował się wyjątkowo niedyskretnie.
- Nie, Thorusie. Mordrag jest w zewnętrznym pierścieniu, a ten cię nie interesuje - próbowałem wybrnąć - A przecież w wewnętrznym nic nie ukradnie, za dużo tam naszych.
- Racja - zgodził się Thorus.
- Bartholo, Kruk, policzcie ile jest tych skór i pamiętajcie by wydać tyle, by było po jednej na łóżko w całym Obozie. Diego, przyślij tych chętnych, o których wspomniałeś do Kruka, jak tylko się uwinie.
- Jasne - odpowiedział Cień, po czym wyszedł. Thorus dotrzymał mu kroku.
Odetchnąłem. Najwyraźniej Gomez nie domyślił się niczego w związku z osobą Mordraga.
- Idę po ostatnie raporty - powiedziałem do Bartholo - Jak już mamy iść do magazynu, to sprawdzimy od razu wszystkie inne rzeczy.

***

Trzymając papiery w ręku, skierowałem się do drzwi magazynu. Bartholo już na mnie czekał, mocując się z zamkiem.
- Niezły miałeś pomysł z tymi skórami. Też uważam, że są nam zbędne i śmierdzą. Aczkolwiek rozdawanie ich po całym obozie...
- Chciałem się tylko popisać dobrym pomysłem przed Gomezem. Mam takie wrażenie, że on nie bardzo mnie lubi.
- Bartholo, jesteś Magnatem! Gdyby Gomez za tobą nie przepadał, to pewnie już dawno gryzłbyś piach. Wiesz, że on potrafi wyrażać swoje emocje nie tylko słowami.
- Taaa... Wiesz, zaskoczyło mnie to, jak łatwo przyszło mu oddać te skóry. Nie wiedziałem, że on wywodzi się ze stron, gdzie obchodzono święta.
- Co to właściwie za święta? - zapytałem.
- Nie wiesz? Tak pokrótce... - Bartholo nadal szarpał się z kluczem w zamku - W niektórych regionach kraju, każdej zimy obchodzi się święta ku czci Innosa. Zgodnie z tradycją są przygotowywane specjalne dania, zaprasza się rodzinę, daje się prezenty... Cholerny zamek! Chyba coś zamarzło!
- Ja spróbuję - przejąłem klucz - Nigdy nie słyszałem o tych świętach.
- Pewnie dlatego, że nie są popularne w miastach. Częściej obchodzone są wśród farmerów. Moja matka wywodzi się ze wsi, organizowała święta co roku. A gdy służyłem jako bard, mój senior również celebrował tą tradycję.
- Kurwa mać! - zrezygnowałem - Pieprzony zamek. Idź po Thorusa, może on ma wystarczająco siły, by to otworzyć. Albo dobra, idę z tobą. Za bardzo wieje, bym stał jak kołek.
Pogoda faktycznie nie dopisywała. Aż zacząłem współczuć Thorusowi. Stał przed tą bramą i pozwalał by wiatr walił mu w pysk. Niedługo z czarnego zrobi się biały... Śniegu było całkiem sporo, jak na Kolonię.
- Macie już te skóry? - zaczął Thorus - Chętnie bym sobie twarz zakrył, bo kurwicy zaraz dostanę.
- Zamek zamarzł, weź ten klucz i otwórz magazyn! - powiedziałem.
- A no to pięknie... - skomentował dowódca straży.
Po chwili okazało się, że Thorus też nie da rady. Mało brakowało, a złamałby klucz.
- I co teraz? - zapytał Bartholo.
Thorus przez chwilę wpatrywał się w drzwi, po czym bez ostrzeżenia zaczął w nie kopać. Po kilku solidnych kopniakach, magazyn stał przed nami otworem. Drzwi prawie wyleciały z zawiasów.
- Nie ma za co - rzucił na pożegnanie Thorus.
- Nie pierdolił się... - powiedział Bartholo.
- Wcale mu się nie dziwię. Też potrzebował rozgrzewki. Dobra, policz te skóry, ja sprawdzę stan magazynowy.
- Trzeba będzie kogoś zawołać, by drzwi naprawił...
- To później. Jak już tu jesteśmy, to załatwmy, co mieliśmy załatwić.
Stan magazynowy był w porządku. Bartholo naliczył 82 skóry. Powinno wystarczyć i jeszcze zostanie. Możemy dać więcej skór do kwater Magnatów. A co tam, nie zaszkodzi. Gomez nie powinien mieć nic przeciwko.
Jestem Kruk. I razem z Bartholo rozdaję swoje pierwsze w życiu "świąteczne prezenty". I zgodnie z sugestią kolegi, dodaję od siebie:
Wesołych Świąt!



Top tygodnia
Wysyłanie...