Card image cap

Wyświetlenia: 1814 / 0 | Seria: Kolekcja klasyki | Dodano przez:anon

Mój ojciec załatwił mi pracę w dziale IT. Nie wiem za dużo o IT, poza grami.
To moje opowieści z pracy.

Dzień pierwszy
~ kobieta prosi mnie o zainstalowanie najnowszego adobe readera
~ spoko, mam to
~ ściągam program
~ "Wow, jesteś w tym ekspertem"
~ "No cóż..."
~ komputer prosi o wpisanie hasła admina
~ zapomniałem hasła admina
~ próbuje: hasło
~ nope.jpg
~ "ehh... emm... cholera, chyba coś jest z serwerem, zaraz wracam"
~ 3 miesiące później, ona wciąż nie ma adobe readera

Dzień drugi
~ wkurwiony koleś do mnie dzwoni, pyta o coś w programie domowym
~ nie mam pojęcia co mówi
~ pauza
~ koleś czeka na odpowiedź
~ przypominam sobie "IT Crowd"
~ "Próbował pan wyłączyć go i włączyć na nowo?
~ Zresetować znaczy się?"
~ "Moment..."
~ zadziałało

Dzień trzeci
~ laska ze sprzedaży przychodzi z laptopem, jakiś problem
~ kocica 9/10
~ flirtuje ze mną
~ mówi, że potrzebuje ściągnąć jakąś aktualizacje
~ jedyne co słyszę to jej cycki
~ jej laptop pachnie truskawkami
~ ściągam adobre reaera i oddaję jej laptopa

Dzień czwarty
~ nauczyłem się wyłączać serwery
~ ludzie zaczynają prosić o pomoc, idę do serwerowni
~ wyłączam serwery
~ wychodzę zdezorientowany, zaczynam instalować adobe readera
~ w końcu ludzie zaczynają się drzeć
~ STRONA NIE DZIAŁA! STRONA NIE DZIAŁA!
~ "biore się za to!"
~ biegnę do serwerowni
~ gram w Hotline Miami przez kilka godzin
~ włączam serwery pod koniec dnia
~ wychodzę z serwerowni
~ wycieram pot z czoła
~ "dałem rade..."
~ ludzie chwalą mnie, mówią że uratowałem firmę
~ tak naprawdę to uratowałem swoją dziewczynę w HM

Dzień piąty
~ spotykam kocicę przy ekspresie do kawy
~ zapytałem się co u niej, proste pytanie
~ zaczyna opowiadać o problemach z jej komputerem
~ nie widzi we mnie człowieka
~ widzi we mnie IT
~ mówię, żeby podrzuciła do mnie laptopa
~ robi to
~ upgrade'uję jej IE
~ instaluje adobe reareda
~ resetuje komputer
~ wszystko śmiga
~ zanoszę go jej
~ poprawiam fryzurę
~ sprawdzam oddech
~ zachowuje się jak bym ją ocalił
~ siedzi w swoim biurze, gada przez telefon
~ ręką pokazuje, żebym położył laptopa na biurko
~ robię to, i trochę się ociągam
~ "To wszystko skarbie?"
~ wychodzę
~ słyszę jak mówi "oh, to był tylko IT"
~ tylko IT
~ teraz jestem tylko tym

Dzień szósty
~ cholernie się nudzę
~ postanowiłem ściągnąć emulator gameboya i pograć w pokemony
~ filtry go blokują, więc je wyłączam, nie dodaje emulatora do listy, po prostu wyłączam filtry
~ uruchomiłem stronę z emulatorem, ale muszę wyłączyć antywirusa
~ używam konta admina, bo w końcu znam hasło
~ wyłączyłem globalnie antywirusa na całym serwerze
~ ściągnąłem emulator i pokemony
~ gram sobie
~ koleś przychodzi do mojego biura
~ "chyba mam wirusa"
~ ja: "złap je wszystkie"
~ do czasu aż doszedłem do Misty, 4 osoby złapały wirusy

Dzień siódmy
~ ten sam koleś który darł się na mnie drugiego dnia znowu się na mnie drze
~ nie może się zalogować, a ja właśnie wychodziłem do domu
~ "wyłącz i uruchom ponownie i oddzwoń"
~ idę do domu

Dzień ósmy
~ koleś z siódmego dnia znowu dzwoni
~ jest wkurwiony
~ mówi mi, że przez moją głupotę stracił klienta
~ "zdarza się stary, ja przed chwilą przegrałem z zespołem r"
~ "o czym ty kurwa mówisz?"
~ click

Dzień dziewiąty
~ jedna z drukarek zużyła cały toner
~ jakiś grubas każe mi go zmienić
~ "to tylko toner stary, nie umiesz go sam zmienić? pracuję teraz nad jednym sporym problemem z serwerem"
~ tak serio to ściągam steama
~ "to zajmie tylko sekunde... boże, mam dużo do zrobienia, od tego ty jesteś"
~ wzdycham i idę to zrobić
~ nie potrafię otworzyć pieprzonej drukarki żeby dostać się do tonera
~ zaczynam w nią walić jak w "zoolanderze"
~ mówię nieco opóźnionemu kolesiowi w biurze że mam dla niego specjalną misje
~ musi schować magiczne jajko w skrzyni Hewlett Packarda
~ wracam do sprawy z serwerem
~ pół godziny później grubas wchodzi do biura
~ "ćoś ty kurwa zrobił z drukarką?"
~ "zmieniłem tusz"
~ zaczyna kręcić głową i coś mówi pod nosem
~ idziemy do drukarki
~ opóźniony koleś wcisnął kardridż w złą stronę i go zaklinował, połowa wystaje
~ drukarka nawet się nie zamknie
~ są czarne ślady dłoni na całej drukarce
~ czuje że grubas mnie osądza, więc coś szybko wymyślam
~ "chyba jest coś nie tak z siecią"
~ drukarka nie działa przez miesiąc zanim się skapnąłem, że mamy numer do kolesia z serwisu HP

Dzień dziesiąty
~ muszę zamotntować projektor w biurze do prezentacji
~ nie mogę znaleźć kable thunderbolt-hdmi, żeby go podpiąć, a nie chce mi się iść do sklepu
~ nie mam nawet karty firmowej
~ mówię kolesiowi który potrzebuje projektora, że jest problem kompatybilności z macbookiem
~ może użyć della kogoś innego
~ pliki z maca nie działają na dellu
~ zadzwonili do mnie w trakcie zebrania
~ wszyscy ci beznesmeni na mnie patrzą, jak losowo klikam i szybko ruszam myszką, wyglądając na profesjonalistę
~ ściągam adobe readera
~ otwieram plik
~ działa
~ "Dzięki Anon, ocaliłeś mnie"

Dzień jedenasty
~ nowy pracownik w firmie
~ nikt mnie nie poinformował
~ opieprzyli mnie za to, że nie przygotowałem komputera dla nowej osoby
~ idę do magazynu zobaczyć czy mamy tam coś
~ jest kilka sztuk
~ ale jest jakiś naprawdę stary komputer, z początku lat 90tych
~ odpalam
~ działa
~ ustawiam go dla nowego kolesia
~ wszystko laguje
~ odpalasz adobe readera? masywny lag
~ odsyłam komputer
~ "sorry, ale tylko to udało mi się załatwić bez wcześniejszego powiadomienia"
~ koleś ciągle prosi mnie o pomoc
~ jest beznadziejny
~ po tygodniu odszedł z firmy, twierdząc, że nie może pracować w takich warunkach

Dzień dwunasty
~ czyiś komputer się spieprzył
~ kurrrrr
~ ustawiam
~ przypominam sobie coś o profilach zapisywanych w wewnętrznej sieci
~ idę do serwerowni
~ patrzę się na serwery jak kompletny idiota, próbując się zorientować jak to działa
~ wracam i mówię kolesiowi, że nie mogę z tym nic zrobić
~ "a... ale mój projekt, muszę go pokazać zarządowi w piątek..."
~ "sorry stary, ale nic się nie da z tym zrobić"
~ gram sobie w sim theme park przez resztę dnia

Dzień trzynasty
~ przychodzę do pracy godzinę spóźniony
~ całe biuro w chaosie
~ upadekrzymu.jpg
~ "JEST TUTAJ!"
~ odpalam komputer w swoim biurze, sprawdzam maila
~ dziesiątki mailu w stylu:
~ "coś jest nie tak z serwerem, nie mogę się zalogować do..."
~ "wiesz czemu strona nie działa?"
~ serwer faktycznie nie działa
~ adobe reader mnie teraz nie ocali
~ "po prostu idź tam i zrób to samo, co zrobiłeś ostatnio!"
~ wszyscy myślą, że to tak łatwo naprawić
~ roztrzęsiony wchodzę do serwerowni, bo nie wiem co mam robić
~ ucinam sobie drzemkę przez cały dzień
~ ludzie są wkurwieni, walą w drzwi do serwerowni
~ terminy minięte
~ wychodzę o 18:30
~ manager widzi mnie na parkingu
~ był na spotkaniu cały dzień, nie wie przez co przeszedłem
~ "wciąż tutaj? podoba mi się twoje podejście!"

Dzień czternasty
~ serwery dalej nie działają
~ wszyscy wkurwieni
~ idę na wczesny lunch
~ słyszę jak ktoś w jadalni gada o kupnie nowego modemu do biura
~ dziekibogu.jpg
~ "Hej, sorry że przeszkadzam, ale czy któryś z was jest IT?"
~ zanim któryś z nich zareagował i pyta "jak śmię" mówię
~ "też jestem IT"
~ pokazuję im dłoń którą poobdzierałem kablami w serwerowni
~ obaj kiwają głową
~ "co byście zrobili, gdyby wasze serwery się całkowicie spieprzyły?"
~ "próbowałeś go zrestartować?"
~ wracam i restartuje serwer
~ kurwa, działa!

Dzień piętnasty
~ kocica chodzi po biurze poddenerwowana
~ "Wszystko ok?"
~ "Nie mogę się zalogować na maila. Możesz mi pomóc? Proszę"
~ "Spoko"
~ biorę laptopa
~ reinstaluje office'a
~ outlook znowu działa
~ przeglądam maile, żeby upewnić się że działają
~ wysyłam testowego maila
~ czytam tytuły jej nowych maili
~ "Rozwód"
~ oddaje jej laptopa
~ "Wygląda na to, że działa"
~ "Dzięki..."
~ "Wszystko ok?"
~ "Cóż..."
~ tak! wypłacz mi się na ramieniu i się rozkręcimy!
~ "Mysz się chyba zepsuła, mogę dostać nową?"

Dzień szesnasty
~ jeden z monitorów upośledzonego nie działa
~ wyświetla się całkowicie na zielono
~ na temat: dałem mu drugi monitor, bo myślałem że jak ktoś zasługuje na dwa, to właśnie ten biedak
~ jedyne co robi to przegląda tapety na msn
~ i używa jakiegoś programu fedexa
~ jest miły, więc faktycznie próbuję mu to naprawić
~ nic nie działa
~ to nie sterownik
~ to nie ustawienia
~ to chyba coś z samym montorem
~ cały czas ludzie do mnie przychodzą z prawdziwymi problemami, zbywam ich mówiąc "zaraz będę"
~ po dwóch godzinach koleś mówi
~ "może wtyczka jest zepsuta?"
~ zmieniłem kabel hdmi na nowy
~ zadziałało
~ oficjalnie jestem gorszy w swoim zawodzie niż opóźniony umysłowo koleś

Dzień siedemnasty
~ miła staruszka narzeka, że jej się zepsuła klawiatura
~ jest najstarszą osobą w biurze
~ stara jak dinozaury
~ mówię, że coś dla niej mam
~ wracam do tyłu i odpakowywują nową klawiaturę dla programistów
~ zanoszę ją jej
~ "jesteś taki pomocny"
~ sięgam do tyłu żeby podpiąć nową klawiaturę
~ podnoszę się i otrzepuję spodnie
~ staruszka wygląda jakby miała zawał
~ patrze na ekran
~ czarny
~ wstając nacisnąłem przycisk power
~ straciła 3 godziny pracy
~ 3 godziny których nigdy nie odzyska

Dzień osiemnasty
~ firmowe spotkanie
~ przekroczyliśmy budżet
~ było dużo wydatków
~ straciliśmy dużo pieniędzy przez prawie cały ostatni miesiąc
~ dzień 18
~ prawie cały miesiąc
~ wylecę na zbity pysk
~ budżet departamentu IT zostaje poruszony
~ są tylko dwa departamenty które nie przekroczyły budżetu
~ "Dobra robota Anon, słyszałem o problemach z serwerem. Jesteś dobrym człowiekiem na dobrym miejscu"
~ pod koniec spotkania kobieta, około 45 lat, podchodzi i pyta czy naprawiam komputery poza firmą
~ "Niezbyt..."
~ "Oh, bo mam jedną cholerną rzecz której nie mogę naprawić. Nie mógłbyś wpaść i tego naprawić?"
~ gówno prawda
~ dla jaj mówię "dobra, spoko, daj adres i podjadę po pracy"
~ nie wiem czy będzie seks
~ kupuje gumki
~ nie jest taka ładna 6/10 góra
~ nie będę kłamał
~ mocno średnia
~ podjeżdżam do jej domu
~ dzwonię do drzwi, staram się wyglądać słodko
~ mąż otwiera drzwi
~ pokazuje mi konputer
~ instaluje najnowszego adobe readera
~ zarabiam 20$
~ jadę do domu

Dzień dziewiętnasty
~ jakiś koleś zepsuł program, więc muszę ustawić wszystko na nowo
~ sprawdzam ustawienia
~ po dwóch godzinach
~ "zepsułeś mój komputer... chcę żebyś naprawił mój cholerny komputer, ma być tak jak było, nie wiem co zrobiłeś, ale coś jest nie tak, moje usb bzyczy"
~ wtf
~ nie zrobiłem nic z kompem, tylko sprawdziłem program który odpalasz 20 razy dziennie
~ wkurwiony wracam do serwerowni i gram w Thomas Was Alone
~ pukanie do drzwi
~ to ten koleś
~ "hej, dzięki za naprawienie tego"
~ "czego?"
~ "mojego usb"
~ nic nie zrobiłem
~ "a, to... spoko"

Dzień dwudziesty
~ spędziłem cąły dzień sprzątająć serwerownię
~ wygląda całkiem nieźle
~ odpiąłem kable sieciowe żeby je oznaczać kolorami
~ ludzie tracą swoje projekty
~ losowo są wywalani z serwera
~ mówię, że są problemy z isp
~ staram się mówić ISP, bo nauczyłem się, że jak używam skrótów to brzmię jak bym wiedział o czy mówię
~ pod koniec dnia serwerownia wygląda wręcz ślicznie
~ niestety nie oznaczyłem nic i niektórzy ludzie nie są podpięci
~ mówię im, że ISP naprawi to ASAP i wracam do domu

Dzień dwudziesty pierwszy
~ teraz jak serwerownia jest uporządkowana, podpinam testowe jednostki
~ 8 komputerów podpiętych do jednej sieci
~ próbuję połączyć monitory ze sobą, jak to czasami na forach można zobaczyć
~ to są stare monitory i nie można tego zrobić
~ wpadłem na pomysł użycia tych komputerów do kopania bitcoinów
~ ustawiłem wszystko do południa
~ po lunchu zaczynam kopanie
~ okropnie powoli, ale zaczynam
~ ludzie narzekają na lagi serwera
~ obwiniam olimpiadę za lagi
~ mówię, że całe buro musi je streamować
~ banuję olimpiadę na filtrze systemowym
~ biuro jest podzielone, widzę ten podział na swoim mailu
~ ludzie wkurwieni, że nie mogą oglądać igrzysk
~ i pozostali, którzy twierdzą, że praca to nie zabawa
~ oficjalnie zyskałem władzę w firmie, ludzie wiedzą kto tu rządzi
~ "To jest koleś którego ta firma potrzebowała"

Dzień dwudziesty drugi
~ dzień urodzin
~ całe biuro świętuje urodziny ludzi w danym miesiącu
~ biorę ciasto
~ podpinam n64 w jednym z biur
~ wyzywam ludzi na partyjkę w goldeneye
~ mówię "hej, mam 5 minut przerwy na ciasto... zagramy partyjkę?"
~ skopałem im wszystkim dupy
~ zdałem sobie sprawę, że cały dzień nie robiłem nic poza graniem i jedzeniem ciasta
~ nikt nie zauważył

Dzień dwudziesty trzeci
~ kocica dzwoni z trasy
~ ma problemy dostać się do jednej z ważniejszych aplikacji dla klienta na jej ipadzie
~ mówi nazwę tej apki
~ nie mam pojęcia co to jest
~ staram się brzmieć jakbym rozumiał wszystko
~ pytam, czy używa WIFI czy 3G
~ "jak to sprawdzam?"
~ "nieważne, czekaj, sprawdzę nasz główny system"
~ googluję apke, ale nic się nie pojawia
~ pytam kogoś ze sprzedaży
~ "oh, to tylko infografika z naszej strony"
~ mówię kocicy, że musi się wrócić do biura bo muszę jej wgrać zmiany do ipada
~ jedzie 2 godziny do pracy tylko żebym mógł otworzyć Safari i dodać zakładkę do strony głównej

Dzień dwudziesty czwarty
~ 45 latka wygadała się, że robię też poza pracą
~ teraz idioci proszą o naprawę ich komputerów w domu, telefonów komórkowych, wszystkiego co techniczne
~ mówię, że mogę to zrobić tylko po pracy, 20$ za małe rzeczy, 50$ za duże
~ większość to proste naprawy
~ aktualizowanie windowsa albo adobe readera wszystko naprawia
~ ale wtedy trafił mi się on
~ laptop z piekła rodem
~ gruby indianin daje mi swojego laptopa w plastikowej reklamówce, nie torbie na laptopa, reklamówce
~ "co z nim nie tak?"
~ "ty mi powiedz, geniuszu"
~ odpalam komputer, prosi o przywracanie systemu
~ klikam enter
~ naprawia to, ale prosi o uruchomienie chkdisk?
~ wydaje mi się, że to coś z napędem cd
~ otwieram napęd
~ jest tam gruba warstwa okruchów
~ przechylam laptopa na bok
~ pieprzone okruchy wysypują się z laptopa
~ resetuję laptopa
~ wczytuje się bez problemu
~ okazuje się, że koleś używał cd w swoim laptopie jako podkładki pod kanapki
~ pieprzone laptopy

Dzień dwudziesty piąty
~ mimo, że jestem gówniany w sprawach IT
~ jeden koleś myśli, że skoro jestem IT wiem dużo o technologii
~ pyta się mnie jaka jest moja ulubiona przeglądarka
~ "Google... Ultron"
~ "Jest taka jak chrome?"
~ cholera, to miałem na myśli
~ "tak, ale lepsza... nasa jej używa"
~ "super, mógłbyś mi ją ściągnąć?"
~ gulp
~ "spoko"
~ dosłownie zaczynam ruszać myszką wte i wewte tak szybko, że nie widać kursora
~ ctrl alt delete do managera zadań
~ "proszę, zrobione, wygląda jak chrome, ale to jest Ultron, nikt inny nie zobaczy różnicy"
~ do dzisiaj myśli, że pracuje na google ultron

Dzień dwudziesty szósty
~ jakaś kobieta mnie woła
~ "to zajmie tylko minutkę, prościzna!"
~ cholera
~ prosi mnie o podłączenie nowej drukarki
~ wstaje ze swojego krzesła i pozwala mi usiąść
~ zapomniałem jak dodać sieciowe drukarki
~ z koleżanką stoją za mną i obserwują ekran
~ "czy to będzie trwało długo?"
~ udaje zamyślonego, patrzę w ekran z dłonią na skroni
~ "Anon? Mamy deadline które się zbliża..."
~ "Co do...?"
~ obie kobiety wyglądają na zaniepokojone
~ "NA TYM KOMPUTERZE JEST WIRUS!"
~ i wybiegłem wyglądając na wkurwionego

Dzień dwudziesty siódmy
~ nauczyłem się używać narzędzia do zdalnego sterowania którego używa całe biuro
~ postanowiłem pomęczyć tą miłą staruszkę z wcześniej
~ losowo ruszam myszką przez kilka godzin
~ ona męczy się z podstawowymi rzeczami
~ przyszłą do mnie po nową myszkę
~ pomagam jej
~ podpinam ją i wracam
~ mysz się znowu rusza, uruchamia worda
~ zaczynam pisać
~ "Cześć"
~ brak odpowiedzi
~ "Cześć
~ "Cześć? Kto to?"
~ " Śmierć :("

Dzień dwudziesty ósmy
~ jakiś koleś prosi mnie o wypalenie mu prezentacji na płytę dvd
~ kurwa mać wiem jak to zrobić
~ wypalam płytę
~ maszeruję do jego biura, dumnie trzymając płytę wysoko w powietrzu
~ jakaś kobieta próbuje mnie zatrzymać "Hej, mógłbyś..."
~ "Nie teraz, ważna sprawa IT którą muszę się zająć!"
~ daje kolesiowi jego wypaloną płytkę
~ to może być pierwsza rzecz tutaj którą zrobiłem poprawnie
~ łza się w oku kręci
~ taki dumny z siebie, że tak daleko zaszedłem
~ jestem prawdziwym IT
~ 5 minut później koleś do mnie dzwoni
~ "Hej... cóż, na płycie nic nie ma..."

Dzień dwudziesty dziewiąty
~ dałem nowej kobiecie w firmie laptopa
~ nic nie jest ustawione
~ zapomniałem jak podpiąć outlooka
~ spoko, zrobiła to sama
~ super
~ pyta mnie czy mogę wpisać dane admina, żeby mogła ściągnąć jakieś narzędzie do mediów
~ "Pewnie"
~ zjebałem hasło 3 razy i mnie zablokowało
~ muszę odblokować komputer z mojego pcta
~ nie wiem jak to zrobić ale muszę wrócić do jej biura, bo zostawiłem tam swojego gameboya
~ zaczyna zagadywać
~ "Gdzie się uczyłeś, że skończyłeś tu jako IT?"
~ zaczyna coś podejrzewać
~ próbuję się jeszcze raz zalogować
~ dalej jest zablokowane
~ "Hmm... wiesz co? Chyba to rozszerzenie Hootsuite jest zawirusowane. Nie chcę tego gówna w swojej sieci"

Dzień trzydziesty
~ dzisiaj wszystko zaczęło się pieprzyć
~ jeśli pamiętacie, ustawiłem maszynę do miningu bitcoina w serwerowni
~ używało prawie cały przesył
~ sieć ledwo działała
~ a teraz przez moje zrzucanie wszystkiego na wirusy i ogólne lenistwo ludzie zaczęli plotkować
~ że firma jest atakowana przez grupę hakerską
~ po lunchu szefostwo zaciągnęło mnie do biura na spotkanie
~ "Jak wiesz, mieliśmy ostatnio spore problemy z naszą siecią..."
~ jestem w dupie
~ "od powolnego transferu danych po wirusy"
~ bardzo głębokiej dupie
~ "Chcemy żebyś zaczął śledztwo i dowiedział się kto to robi i dlaczego"
~ ROTFL
~ jestem pieprzonym gliniarzem którego zadaniem jest znaleźć pieprzonego gliniarza
~ jestem pieprzonym prawem

Dzień trzydziesty pierwszy
~ mówię ludziom, że robię kalibrację serwera
~ "to coś jakby pobieranie odcisków palców"
~ nie ma mądrzejszego ode mnie
~ pokazałem jednemu facetowi w średnim wieku, z brodą, jak używać aplikacji
~ wrzucam mu ją do ulubionych i na pasek skrótów
~ patrzę na jego ulubione
~ Matula z Duzymi Cyckami
~ Piżamowe Dziwko-party
~ Meksykanka w autobusie
~ przejeżdżam nad każdym z nich kursorem myszy, czytając bezdźwięcznie ich tytuły
~ facet zaczyna się denerwować
~ prosi, żebym nie powiedział nikomu
~ "Czemu nie?"
~ "Kupię Ci lunch"
~ dostałem 10 nuggetów z kurczaka

Dzień trzydziesty drugi
~ z jakiegoś dziwnego powodu całe biuro musi przepisywać captcha zawsze gdy coś googlują
~ nie mam pojęcia dlaczego
~ koleś od google ultrona pyta, czy ma to coś wspólnego z wirusem i czy powinien tworzyć kopię zapasową danych
~ "Po pierwsze, zawsze twórz kopie zapasowe"
~ kiwa głową
~ "Po drugie, to tylko zabezpieczenie które założyłem, roboty się tu czają"
~ znowu kiwa głową, jakby moje słowo było prawem

Dzień trzydziesty trzeci
~ koleś od ultrona wygadał się o google ultron
~ teraz każdy w biurze chce, żebym mu go zainstalował
~ kilka osób któe wiedziały nieco więcej pyta co to do cholery google ultron
~ zbywam ich środkowym palcem
~ spędzam cały dzień instalując nieistniejący program na komputerach
~ dosłownie spędziłem 3-4 godziny udając, że to jest program którego używa nasa
~ jakaś dziewczyna pyta, czy to jest legalne
~ "Jesteś policjantką?"
~ podała mnie do HR za "zachowanie bliskie karnemu"
~ już wyjaśniłem kolesiowi w HR co to google ultron...
~ HR myśli, że to jest prawdziwe
~ HR myśli, że nasa tego używa
~ HR mówi lasce, żeby mi nie przeszkadzała w sprawach technologii bo nie zna się na tym jak ja
~ nie zna się na tym jak ja

Dzień trzydziesty czwarty
~ cały dzień grałem w portala 2
~ nie było ani słowa skargi
~ ani jednego update'a adobe readera czy flasha przez cały dzień
~ coś jest nie tak
~ sprawdzam co się dzieje
~ wszyscy pracują bez przerwy
~ pytam jakiegoś kolesia jak jego komputer działa
~ "Świetnie, odkąd ściągnąłeś mi Google Ultron mój komputer wręcz śmiga"
~ wtf
~ szybkie wyszukiwanie na temat chroma
~ okazuje się, że automatycznie ściąga najnowsze oprogramowanie adobe
~ omfg
~ bez pieprzonego adobe readera nie mam pieprzonej pracy
~ wysyłam masowego maila
~ "UWAGA: nie otwierajcie gogle ultron, został shackowany
~ resztę dnia wywalałem ultrona i ustawiałem IE jako domyślną przeglądarkę

Dzień trzydziesty piąty
~ ludzie zaczynają się denerwować tym całym hakerem/wirusem
~ zastanawiają się dlaczego jeszcze tego nie rozwiązałem
~ niektórzy nawet wierzą, że to nie jest żadna grupa hakerska jak mówiłem
~ "To nie są amatorzy, to są profesjonaliści. Dlatego muszę update'ować waszego antywirusa"
~ żeby ludzi nieco przestraszyć po kryjomu uruchomiłem komputer jednej z osób na chorobowym, ustawiony mniej więcej pośrodku jednej z większych sal
~ głośniki na maksa
~ puszczam Jitterbug Whama co 3 sekundy przez cały dzień
~ w końcu ludzie przychodzą do mojego biura informując mnie o tym
~ kiwam głową
~ "To gorzej niż myślałem"
~ "Co? Co takiego?"
~ "To gang Jitterbug. Jedna z najlepszych grup hakerskich"
~ "Nigdy o nich nie słyszałem"
~ "To dlatego są najlepsi"

Dzień trzydziesty szósty
~ sprawdzam wiadomości
~ policja dzwoniła
~ KUUUURRRRWAAAAAA
~ jako, że jestem IT muszą ze mną porozmawiać na temat ostatnich ataków hakerskich w naszej firmie
~ usuwam wiadomość
~ kocica przychodzi do mnie do biura
~ pyta, czy mógłbym jej ustawić pulpit tak, żeby tapeta zmieniała się co kilka minut
~ "Spoko"
~ idę z nią do biura
~ mówi mi, że bierze rozwód
~ "Oh"
~ mówi, że zaczyna znowu chodzić na randki i to jest trochę dziwne
~ pieprzyć to
~ "Może pójdziemy na piwo kiedyś po pracy?"
~ śmieje się
~ "Co? To znaczy, czemu nie?"
~ "Żartujesz, prawda? Jesteś IT..."
~ oczy mi zaczynają łzawić jak wpatruję się w powiadomienie o nowym update adobe readera
~ "Po prostu to ściągnę"

Dzień trzydziesty siódmy
~ czuje się gównianie
~ kocica powiedziała koleżankom z działu sprzedaży, że próbowałem ją zaprosić na randkę
~ wszyscy się śmieją za moimi plecami
~ słyszę ich szepty
~ "łeee hahaha IT? łeee"
~ mam ochotę otworzyć komputer i wskoczyć w wiatrak na procesorze
~ koleś z działu sprzedaży który zawsze dzwoni (tak, ten) przychodzi do mnie do biura
~ "Mój laptop nie działa"
~ idę z nim do jego biura
~ naciskam przycisk power żeby zresetować
~ nie mówię nic tylko odchodzę
~ "Jeśli to jest wszystko co tu robisz... po co nam tu jesteś?"
~ odwracam się
~ "Co?"
~ "Jeśli to jest wszystko co tu robisz to resetowanie komputerów, to za co Ci płacą? Sam mogę zresetować swój cholerny komputer"
~ uśmiecham się
~ "Naprawiałeś tu kiedyś serwer? Wiesz jak ciężko jest go potem ustawić, żeby działał? Pamiętasz jak nie działał przez ponad dzień?"
~ kręci głową
~ "Tak myślałem"
~ oczywiście tylko go zresetowałem

Dzień trzydziesty ósmy
~ dalej czuję się gównianie po tym jak kocica dała mi kosza
~ postanowiłem blokować jedną większą stronę co godzinę
~ czułem się jak Joker
~ najpierw youtube
~ potem allegro
~ potem wykop
~ słyszę ludzi narzekających na moją notkę odnośnie filtrowania stron
~ "To jest miejsce pracy, a nie zabawy"
~ jakaś kobieta wbiega mi do biura
~ "Okej, to nie jest zabawne... to poważna sprawa"
~ "why so serious?"
~ "Musisz odblokować allegro"
~ lol serio
~ "MAM AUKCJĘ KTÓRA KOŃCZY SIĘ ZA 5 MINUT"
~ dałem allegro na listę dostępnych stron
~ ale było już za późno
~ przegrała aukcję o pokrowiec na telefon
~ mwahahahaha

Dzień trzydziesty dziewiąty
~ "śledczy" przychodzi do biura
~ szefostwo martwiło się, że mamy za dużo do stracenia i chcieli profesjonalistę
~ jestem w dupie
~ pokazuje mu całe biuro
~ pyta się gdzie leży serwerownia
~ "A to Carol, jest buntowniczką. Co nie, Carol?"
~ robię wszystko co mogę by odciągnąć nieuniknione
~ idziemy do serwerowni
~ mówi, że podoba mu się jak kable są ładnie poukładane
~ myślę nad podniesieniem monitora, rozbiciem mu głowy i ucieczką do Meksyku
~ nie mogę tego zrobić
~ nie jestem potworem
~ jestem IT
~ koleś sprawdza serwer
~ pyta się o dane do logowania
~ przesrane
~ daje mu hasło
~ loguje się
~ otwiera IE
~ spogląda na mnie przez ramię
~ "Nie musisz tu być"
~ "Zostanę"
~ muszę tu być kiedy to się stanie
~ dosłownie zaczyna poruszać muszką w losowych miejscach i klika w różne miejsca na ekranie
~ wiem bo okienko Home Depot wyskoczyło
~ zaczyna coś mówić pod nosem... "hmm... hmmm"
~ wpisuje adobe reader w googlach
~ ściąga
~ rusza kursorem jeszcze trochę
~ i w końcu mówi
~ "Pieprzeni hakerzy, co nie?"
~ jesteśmy braćmi, on i ja
~ bracia IT

Dzień czterdziesty
~ obudziłem się i zdałem sobie sprawę jakie mam szczęście, że nie jestem zwolniony albo gorzej
~ widzę z parkingu jak kocica wchodzi do biura
~ pyta się mnie co słychać
~ myślę, że w końcu pokonaliśmy gang jitterbug
~ "nie... mam na myśli poza pracą"
~ patrze na nią dziwnie i uśmiecham się
~ "Ah, wiesz jak to jest"
~ poprawia włosy i śmieje się
~ co do cholery?
~ "Super, mam problem z jednym plikiem... możesz go dla mnie otworzyć, skarbie?"
~ wzdycham
~ "Okej, spoko..."
~ idziemy do jej biura, cały czas flirtując
~ klikam na link do pliku pdf
~ nie otwiera się
~ zaczynam ściągać adobe readera
~ w międzyczasie pytam się jej jakie ma plany na weekend
~ "Jadę z takim jednym facetem na weekend w góry, odpocząć trochę"
~ zatrzymuje ściąganie na 80%
~ wychodzę
~ jestem IT

Dzień czterdziesty pierwszy
~ ta niezła laska ćwicząca yogę przychodzi do mnie do biura
~ jej klawiatura pisze po francusku
~ jestem za bardzo zajęty flappy birdem, żeby mnie to obchodziło
~ "Więc pomożesz mi?"
~ "Jeśli będę miał chwilę czasu, teraz jestem zawalony robotą"
~ "Kiedyś Cię rozszarpię"
~ zabiera swój cudowny tyłeczek z mojego biura
~ śliczna dziewczyna, a ja mam to w dupie, chcę żeby ten dzień się skończył
~ nienawidzę tej pieprzonej roboty
~ wszystko co robię to dostaję opieprz i ściągam adobe readera
~ nawet nie mogę sobie poprawić humoru grami
~ tata wchodzi
~ widzi, że wyglądam niewyraźnie
~ zabiera mnie na lunch
~ "jestem z Ciebie dumny synu
~ firma jest w rozsypce
~ ale ja wciąż jestem głównym specem od ściągania adobe readera
~ ale nie zamieniłbym nic z tego za jego kolejne słowa
~ "Kocham Cię synu"
Card image cap



Top tygodnia
Wysyłanie...