
Monstrualny Stolec
Wyświetlenia: 47 / 0 | Seria: Poezja | Dodano przez:Ari Trages
No więc pewnego dnia a właściwie to dzisiaj idę sobie elegancko na spacerek. Słonko świeci, ptaszek kwili, no kurwa żyć nie umierać, bajlando, piko bello gitez majonez bum cyk cyk. W pewnym momencie coś mnie podkusiło żeby popatrzeć pod nogi. I JAK NIE ODSKOCZYŁAM W POPŁOCHU. O. JA. JEBIE. Anonki, milimetry dzieliły mnie od wdepnięcia w gówno. I to nie byle jakie gówno, to musiało być jakieś gówno premium. No kurrrwa pojęcia nie mam jaka kreatura mogła to wysrać, bo w sąsiedztwie - co ja gadam, w całym jebanym powiecie - nawet nie ma takich wielkich psów. EKSTREMALNIE. WIELKI. PLACEK. SRAKI. CENTRALNIE NA ŚRODKU CHODNIKA. Stoję tak dobre pół minuty i patrzę na to przegówno, zdumiona jego monstrualną objętością i zastanawiając się jakie stworzenie było zdolne je z siebie wydalić. Jakaś przechodząca obok Grażyna™ rzuca mi bombastic side eye. W końcu stwierdzam że nie ma co filozofować nad gównem i, z ulgą że jednak nie wdepłam w to monstrum, idę dalej.
Jakąś godzinę później wracam ze spacerku tą samą drogą. Wchodząc na wcześniej wspomniany chodnik, spawnpoint ekstremalnej sraki, już wiem w którym miejscu zrobić szeroki jak bebech twojego starego pijanego łuk. Wreszcie zbliżam się do miejsca grozy. No i kojarzycie to powiedzenie anony – niby się człowiek brzydzi, ale oczu nie może oderwać. Mój wzrok mimiwolnie kieruje się na ten ewenement fekalny.
I co?
I JEDNO WIELKIE XDDDD NA MORDZIE NIE NO JA NIE MOGĘ EVENT DNIA
Gówno leży jak leżało. Z tą różnicą że równiutko na środku tronuje odbity z całej pety odcisk buta XD. Ktoś z impetem wziął i wdepnął w ten MONSTRUALNY STOLEC XDDDD
I jeszcze parę metrów dalej się ciągnęły ślady.
Już nie mogę z beki, najchętniej bym się zaczęła śmiać jak pojeb ale jestem sama na mieście więc tylko wydaję z siebie dźwięki dławiącej się foki mijając tę rewolucję fekalną. DOSŁOWNIE TA SAMA Grażyna™ znów przechodzi obok i prawie się wpierdala w latarnię przez oglądanie się za mną z żalem w oczach. Idę dalej, szlakiem brązowych smug zostawianych na bruku przez nieszczęśliwego mieszkańca z butem do wyjebania. To mogłam być ja. Ale nie dziś. Dzisiaj szczęście wygrało. Od razu poczułam że przypływa mi 10 dodatkowych punktów aury. Czy to jest właśnie pierwszy krok do wyjścia z przegrywu? Może to właśnie dziś jest ten moment, w którym moje życie zaczyna zmieniać się na lepsze? Koniec piwniczenia. Koniec anoństwa. Od dziś tylko szczęście wielkością proporcjonalne do legendarnego monstrualnego stolca.
Z drugiej strony, właśnie przechodzę podnietę życia przez gówno. To chyba coś oznacza.
