Card image cap

FAJERWERKI NA PRERII

Wyświetlenia: 982 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon

Pojechałem po race. Jest takie rancho przy drodze wyjazdowej z naszej wioski, na którym stoi buda. Przez większą część roku wygląda na porzuconą, ale przed Sylwestrem oraz przed świętem Czwartego Lipca ożywa – zostaje oświetlona dwoma wojskowymi reflektorami, do tego ktoś wiesza na niej lampki oraz ustawia obok, tuż przy drodze, namalowany szprejem na desce prosty znak: FAJERWERKI. Tam właśnie pojechałem na zakupy.
***
Kawałek płotu rozebrano, ludzie wyjeździli wjazd, dookoła, wprost na łące zaparkowane kilkanaście pikapów i tłum kupujących. Wewnątrz budy na drewnianych regałach skrzynie i kartony fajerwerków. Dwie kasy przy których siedzą dzieci – w sumie siedmioro – a na „sklepie” rodzice. Obsługa bardzo fachowa!
Najmłodszy chłopiec na kasie (lat 5) bardzo sprawnie liczył gotówkę i podawał siostrze (lat 9), która nabijała kwoty na kasę i wydawała paragon. Skąd wiem ile dzieci miały lat? Ha! Rodzice kupili im koszulki lokalnej drużyny futbolowej z odpowiednimi numerami. Pięciolatek miał numer 5, jego siostra numer 9 i tak dalej. Rodzice informowali klientów tak:
- Proszę teraz iść do „dziewiątki” i ona Pana skasuje.
Bardzo sprawna obsługa! A do tego fachowa – wiedzieli wszystko o każdym rodzaju fajerwerków a mieli ich w tych kontenerach sto typów.
- Pan to będzie odpalał na rancho? To tego nie radzę, bo podpali suchą trawę, niech Pan weźmie raczej to…
- Widzę, że Pan ma aparat słuchowy… To może albo niech Pan wyjmie na czas odpalania, albo poszuka czegoś innego, bo te race bardzo głośno piszczą i będzie Pana bolało w uszach.
- A… Gringo – matka/właścicielka podeszła do mnie sama z siebie. – Mieszkasz na odludziu i lubisz siedzieć na porchu i się gapić w pejzaż, prawda?
- Prawda.
- I masz tam teraz dookoła domu pełno suchej trawy, prawda?
- Prawda.
- To tego nie kupuj – wskazała palcem na race, które właśnie włożyłem do koszyka.
- Bo?
- Bo se spalisz całe rancho.
- A to?
- Urwie ci tyłek. Robi dużo huku i strzela we wszystkie strony. Tam u siebie nie będziesz miał dokąd zwiewać. Tę skrzynkę odpalają nastoletni chłopcy na parkingach przy dyskotece, gdy chcą nastraszyć dziewczyny.
- OK. A to?
- Dużo smrodu i płoszy krowy.
- A to?
- Tego nie znasz? To świstawki. Syczy, strzela, gwiżdże, ale nie daje ogni na niebie. To się wrzuca komuś pod samochód, jak chcesz gościa nastraszyć. Mam wersję do odpalenia w barze ale Ed i Jeff już to znają.
- To co mam wziąć?
- Chcesz podpalić sąsiada, to weź to. Postaw na ziemi trochę krzywo, poleci bardzo daleko. Jest na przecenie bo coś pochrzanili w produkcji i nie gaśnie zanim spadnie.
- Nie chcę podpalać sąsiada…
- Żartowałam.
- Ale mimo to… Intrygujące. Czy są tu chętni do podpalania sąsiadów?
- Mamy pełen przekrój klienteli. To jedyny sklep w okolicy i otwarty tylko dwa razy w roku.
- To co mam sobie kupić?
- Kup te cztery pudła. Do tego motek lontu. Mąż ci pokaże jak to połączyć i zrobisz sobie pokaz na 20 minut patrzenia. Podpalasz, siadasz na porchu, a potem pokaz na niebie trwa i trwa.
- Ile?
- Dwie lekcje hiszpańskiego dla moich dzieci, w dowolnym terminie po Nowym Roku.
- Pani żartuje?
- Nie.
- A skąd w ogóle Pani wie, ze znam hiszpański?
- Wszyscy wiedzą.
- A co to za sens żeby robić tylko dwie lekcje? Niczego ich nie zdążę nauczyć.
- Zdążysz. Mają umieć przeklinać. Płynnie, bez akcentu, kilka mocnych zdań.
- Po co to Pani?
- W celach obronnych. Tu czasami pojawiają się różne typy z Meksyku, a dzieci same w domu. Strzelać już umieją, nawet numer 5, to teraz chcemy z mężem, żeby się umieli prawidłowo odszczeknąć.
Podaliśmy sobie ręce. Zawarliśmy kontrakt. Cztery pudła fajerwerków plus motek lontu zostały zapakowane do mojego bagażnika. Pojechałem do domu na Sylwestra.
I wrócę tu w nowym roku na dwie lekcje hiszpańskiego dla siedmiorga dzieci w futbolowych koszulkach.
Card image cap



Top tygodnia
Wysyłanie...