Ministrant
Wyświetlenia: 1271 / 0 | Seria: Zwyczajne | Dodano przez:anon
- Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej! Zwracam się dziś do Was jako żołnierz....
Zaraz, nie to.
- Pierdol się, rabin.
A Żyd zdążył tylko krzyknąć:
- Nie krzywdź biednego Karelka, potworze! Chuju! Przestań szkalować Izrael, chuju! Zdechniesz w pierdlu w Tel Awiwie, chuju!
Po czym jego czaszka pękła, pod wpływem uderzenia twej zmęczonej waleniem konia starszemu ministrantowi ręki, a ty wyszedłeś ze świątyni w chwale, nucąc pod nosem melodię Horst Wessel Lied.
Wtedy byłeś już godzien zostania prawdziwym ministrantem. Podludzie na ulicy biły ci pokłony, dyrcio w szkole nawet nie próbował nie odpowiadać na twoje "dzień dobry", a nauczyciele odwracali głowy, by cię nie urazić. Mijały lata i dzięki sprawnie prowadzonym intrygom, kilku zabójstwom, a także wielu gwałtom zarówno na twoich przeciwnikach, jak i na tobie, udało ci się zostać najważniejszym z pośród tak zwanej Młodej Gwardii. Nad tobą byli już tylko lektorzy, zwani również magami oraz sami ceremoniarze, którymi wtedy byli Jajomił i Zwaligrucha. Wtedy przyszedł czas gimbazy. Twój umysł zjebał się jeszcze bardziej, a autorytet zmalał niemal do zera. Od tamtej pory liczyli się tylko lektorzy. Byłeś gwałcony częściej niż przedtem i musiałeś odstresowywać się na młodszych od ciebie [ll]ach z okolicznego przedszkola. Twymi najgorszymi oprawcami była trójka seksprzyjaciół - Wincent Zabijaka, Filip Stolarz i Krzysztof. Po 1488 godzinach ciągłego gnębienia postanowiłeś, że muszą sczeznąć, najlepiej pod płotem w jakimś akapie. Zebrałeś swą dawną zgraję i niczym Littlefinger (który zresztą umiera w ostatnim odcinku siódmego sezonu Gry o Tron) zacząłeś knuć niecne plany. Na pierwszy ogień poszedł Wincent Zabijaka. Kazałeś swoim podwładnym śledzić go w dzień, bo w nocy ruchał się z pozostałą dwójką, więc nie było najmniejszej potrzeby jego obserwacji. W końcu wiedzieliście o nim wszystko. o 6:66, przepraszam, o 7:06 wychodził do Żabki by kupić bezalkoholowe piwo smakowe i olejki do vape-pałki zwanej też e-papierosem. pół godziny później wychodził do liceum, by wyjść z niego o 14:26. Następnie udawał się prosto do domu, w którym czekali na niego Filip Stolarz i Krzysztof. Musieliście zatem uderzyć dokładnie o 14:31 i pół, kiedy przechodził przez tunel. Ustawiliście się na pozycjach po obu stronach wyjścia, z lekcjonarzami w rękach. Trzeba było kurwiego syna zabić jego własną bronią. Zabijaka był na tyle pochłonięty studiowaniem gejowskiej kamasutry, że nawet was nie zauważył. Wtedy wystąpiłeś ty i zacząłeś czytać Ewangelię według Świętego Jana po francusku. Wincent rzucił się na ziemie i zaczął śpiewać "Przybieżeli do Betlejem". W tym czasie twoi towarzysze skrócili jego męki wbijając mu osikowy kołek prosto w dziurę odbytniczą. Śmierć Wincenta zwróciła na ciebię uwagę pozostałej dwójki, ale nic nie mogli ci udowodnić. Zaczęli po prostu jeszcze bardziej cię gnębić i gwałcili cię przy każdej możliwej okazji. Ale nie wiedzieli, że ich żywot również niedługo się zakończy. Nie musiałeś przejmować się Filipem Stolarzem, bo debil wkręcił się w wiertarkę podczas robótki w zawodówce i zdechł, wobec czego Krzysztof zabunkrował się gdzieś w kościelnych piwnicach. W końcu przyszła pora i na niego. Ponownie zebrałeś ekipę i w albach zeszliście do lochów. Napotykaliście jakichś randomowych lektorów, którzy jednak nie stanowili zagrożenia. Dopiero boss tego dungeonu miał być prawdziwym wyzwaniem. Stolarz i Zabijaka to byli idioci, a Krzysztof... Samo jego imię budziło postrach w sercach wrogów. W końcu dotarliście do końca. Do ostatniej lokacji. Pod ścianą, siedział opierając się o beczkę z winem mszalnym nietrzeźwy do granic możliwości Krzysztof. Gdy was zobaczył powiedział tylko, że w sumie to jebać was, a skarbówka i tak dojedzie proba za pomijanie zysków z kolędy przy podawaniu dochodu. Zasztyletowaliście śmiecia i odeszliście.
Przez waszą eskapadę populacja lektorów zmalała do zera, wobec czego Zwaligrucha i Jajomił, mimo swojego całego niemożebnego na was wkurwienia nie mogli was zawiesić, zabić, czy nawet wyruchać jak na dobrych ceremoniarzy przystało. Musieli mianować was lektorami. Tak też stałeś się prawdziwą szychą. W gimbie powtórzyła się sytuacja z podbazy, a loszki wręcz szczały na twój widok. Jednak nie tutaj należałoby szukać profitów. Probo zaczął zapraszać cię na libacje alkoholowe w zakrystii i pozwalał chodzić ze sobą po kolędzie. Szeklów, marek i dolarów po krótkim czasie miałeś tyle, że nawet przetrzymywani przez ciebie w piwnicy Żydzi ledwo nadążali z liczeniem, a to jeszcze nic, bo wciąż nie otrzymałeś swoich 4,76% pinionżków z kopert. Wszystko układało się wspaniale, aż do momentu, kiedy Zwaligrucha i Jajomił odeszli do pracy, co w ich przypadku oznaczało prowadzenie satanistyczno-neonazistowskiego burdelu w Bangladeszu. Jako, że byłeś jedynym w miarę ogarniającym ziomeczkiem w gildii, to probo ustanowił cię jedynym ceremoniarzem. Po 11 latach spiskowania, mordowania, grabienia, gwałcenia i dawania dupy udało ci się! Wreszcie miałeś faktyczną władzę! A TAKI CHUJ KURWA! Probo okazał się być prywatnie skończonym idiotą. Codziennie spijał się do nieprzytomności winem, które podkradał zakrystianinowi, a co gorsza ty musiałeś uczestniczyć w imprezach razem ze Starą Gwardią. Pewnego razu probo wyznał ci, że od zawsze czuł do ciebie miętę, i chciałby włożyć swojego Georga W. Busha między twoje jędrne 9/11, na co ty zareagowałeś egzorcyzmem i zajebaniem swojej własnej rodziny. Niestety to się nie skończyło. Następnego dnia, probo spruty jak Messerschmitt odprawiał mszę, a ty musiałeś w niej uczestniczyć. Najpierw naszczał na ołtarz, krzycząc "i co mi zrobisz chuju", potem postawił klocka na samym środku nawy głównej i podtarł się albą aspiranta, żeby wreszcie całkowicie nago pobiec przed tabernakulum i odprawić rytuał przywołania szatana. Ten niestety nie pojawił się, wobec czego probo zasmucony ruszył na ambonę, z której zjebał się trzy razy, zanim udało mu się wturlać na górę. Krzycząc, że nadszedł czas na kazanie heilował i przykładał sobie dwa palce do nosa, by imitowały one wąsy wielkiego wyzwoliciela Izraela, Adolfa Hitlera. Podczas kazania, probo zwymiotował na stojących pod amboną wiernych, opluł innego księdza, który chodził z tacą po kosciele i podarł Biblię, krzycząc, że "Breivik dojedzie każdego z was". Wtedy przed wejściem do kościoła zmaterializował się Szatan, Pan Zniszczenia, Gwiazda Zaranna Antychrysta, Diabeł, Bies, Lucyfer, Książę Ciemności, Belzebub, Upadły Anioł, Kusiciel, Belial, Lewiatan, Wielki Smok, Król Babilońskiego Władcy Tyru, Kusiciel, Syn Zatracenia, Ojciec Kłamstwa, Przechuj-Chuj nad Najchujowsze CHUJE, krzyczący o należących mu się przedwojennych kamienicach. Wtedy go rozpoznałeś. Było to kolejne wcielenie owego rabina, którego zamordowałeś z zimną krwią dziesięć lat temu. Uznałeś więc, że czas opuścić ten pierdolnik i za zarobiony hajs wyjechać do Włoch. Dzięki ogromnej fortunie udało ci się przekupić papaja, który mianował cię kardynałem. Po wielu latach, papież umarł, a ty dzięki manipulacjom, zastraszeniom, łapówkom i - a jakże - gwałtom zostałeś wybrany jego następcą. Nazywasz się Karol Wojtyła i właśnie wygrałeś życie.